[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie jestem zainteresowany twoimi termometrami ani ulep­szeniem naszej wody mocy.Od wieków była wystar­czająco dobra dla mej rodziny i jest wystarczająco dobra dla mnie.- Przypuszczam, że uważasz ten tekst za oryginal­ny?- Jest jednak coś, co mógłbyś zrobić i za co zostałbyś sowicie wynagrodzony - ciągnął dalej Edi­pon.- Jesteśmy hojni, gdy zachodzi potrzeba.Widzia­łeś nasze caroj i jechałeś jednym z nich.Widziałeś, jak szedłem do ołtarza, by pobudzić poruszające caro święte moce.Czy możesz mi powiedzieć, jakie moce poruszają caroflMam nadzieję, Ediponie, że to ostatni egzamin, gdyż moje umiejętności ekstrapolacji też mają swoje granice.Jeżeli damy sobie spokój z “ołtarzami" i “świętymi mocami", to powiedziałbym, że poszedłeś do maszynowni, żeby pracować, a nie, by się modlić.Może istnieć kilka sposobów napędzania takich pojaz­dów, ale pomyślmy, jaki byłby najprostszy.Biorę to wszystko z głowy, proszę więc, żeby nie było żadnych punktów karnych, jeżeli pominę jakiś drobiazg.Silnikspalinowy odpada.Wątpię, czy dysponujecie odpo­wiednią technologią, a poza tym było zbyt wiele gadania na temat zbiornika z wodą i potrzebowałeś prawie godziny, zanim mogłeś ruszyć.Wygląda na to, że jest to coś związanego z parą - wentyl bezpieczeń­stwa! Zapomniałem o nim!A więc to para.Wchodzisz, zamykasz oczywiście drzwi, potem otwierasz kilka zaworów, żeby paliwo skapywało do paleniska i zapalasz.Może masz wskaź­nik ciśnienia, a może po prostu czekasz, aż wentyl bezpieczeństwa da ci znak, że masz odpowiednie ciśnienie pary.To może być dość niebezpieczne, bo jeżeli wentyl się zatnie, to wszystko poleci w diabły.Kiedy masz już parę, odkręcasz zawór, żeby wpuścić parę do tłoków i ruszasz.Potem cieszysz się przejażdż­ką, oczywiście pilnując, by woda dopływała do kotła, żeby ciśnienie pary było odpowiednie, ogień był wy­starczająco gorący, łożyska naoliwione i.Jason spojrzał oszołomiony na Edipona, który zakasał swą szatę powyżej kolan i odtańczył jakiś taniec wokół pokoju.Podskakując z podniecenia, wbił nóż w blat stołu, podbiegł do Jasona, schwycił za ramiona i potrząsnął nim tak, że aż łańcuchy zabrzę­czały.- Wiesz, co zrobiłeś? - zapytał podekscytowany.- Wiesz, co powiedziałeś?- Oczywiście, że wiem.Czy to znaczy, że zdałem egzamin i wysłuchasz mnie wreszcie? Miałem rację?- Nie wiem, czy miałeś rację, czy nie, nigdy nie widziałem, co te diabelskie pudła z Appsali mają w środku.- Znowu odtańczył swój taniec.- Wiesz więcej o tym - jak go nazwałeś? - silniku niż ja.Spędziłem całe swe życie doglądając go i przeklinając Appsalańczyków, którzy ukryli przed nami swój sek­ret.Ale ty nam go wyjawisz! Będziemy budować swoje własne silniki i jeżeli będą chcieli od nas wodę mocy, zapłacą za nią drogo.- Czy mógłbyś wyrażać się nieco jaśniej? - zapytał Jason.- Jak żyję, nie słyszałem jeszcze niczego równie poplątanego.- Pokażę ci, człowieku z odległego świata, a ty odsłonisz nam appsalańskie tajemnice.Widzę nadcho­dzące nowe czasy dla Putl'ko.Otworzył drzwi i zawołał strażników oraz swego syna, Narsisiego.Narisisi przybył, gdy Jasona odcze­piono od kółka.DinAlt natychmiast poznał, że jest to ów zaspany, z wiecznie spuszczonymi oczyma d'zerta-no, który pomagał Ediponowi prowadzić ów niezgrab­ny wehikuł.- Chwyć ten łańcuch, mój synu, i trzymaj swą pałkę w pogotowiu.Jeżeli ten niewolnik spróbuje uciec, zabij go.Jeżeli nie uczyni tego, nie wyrządź mu krzywdy, jest on bowiem wielce cenny.Chodźmy.Narsisi pociągnął za łańcuch, ale Jason zaparł się obcasami i ani drgnął.Zdziwieni spojrzeli na niego.- Jeszcze parę spraw, zanim pójdziemy.Człowiek, który ma rozpocząć nowe czasy dla Putl'ko nie jest niewolnikiem.Wyjaśnijmy to sobie, zanim zabierzemy się do innych spraw.Wymyślimy coś w sprawie łańcuchów i strażników, żebym nie mógł uciec, ale niewolnictwo odpada.- Ale przecież nie jesteś jednym z nas, a skoro tak, to musisz być niewolnikiem.Właśnie uzupełniłem wasz porządek społecznyo trzecią kategorię - pracownika.Wprawdzie niechęt­nie, ale jestem twoim pracownikiem, wykwalifikowa­nym robotnikiem i chcę, by mnie w taki właśnie sposób traktowano.Sam pomyśl.Zabijesz niewolnika i co utracisz? Niewiele, bo w komórce masz następnego, którego możesz postawić na miejsce zabitego.A jak mnie zabijesz, to co będziesz miał? Trochę mózgu na maczudze i żadnego pożytku.- Czy to znaczy, że nie mogę go zabić? - zapytał ojca Narsisi z równie zaskoczoną, co zaspaną miną.- Nie, nie o to mu chodzi - odparł Edipon.- Chce przez to powiedzieć, że jeżeli go zabijemy, nikt inny nie wykona dla nas tej pracy, co on.Ale mi się to nie podoba.Są tylko niewolnicy i ich panowie! Wszystko inne przeciwne jest naturalnemu porządkowi rzeczy.Ale złapał nas między satano a burzą piaskową, musimy mu więc pozwolić na nieco swobody.A teraz zaprowadźcie niewolnika - miałem na myśli pracowni­ka - i zobaczymy czy zdoła uczynić to, co nam obiecał.Jeżeli nie zrobi tego, sam go z przyjemnością zabiję, bo nie lubię rewolucyjnych pomysłów.Przeszli gęsiego do zamkniętego i strzeżonego budynku.Gdy otwarto jego olbrzymie drzwi, przed ich oczyma pojawiły się masywne kształty siedmiu caroj.- Spójrzcie na nie! - zawołał Edipon, chwytając się za nos.- Najwspanialsze i najpiękniejsze maszyny, które przejmują strachem serca naszych wrogów, niosą nas gładko przez piaski pustyni, dźwigają na swych grzbietach wielkie ciężary i tylko trzy z tych przeklętych rzeczy mogą się poruszać.- Problemy z silnikami? - zapytał Jason lekkim tonem.Edipon zaklął pod nosem i poprowadził wszystkich na wewnętrzny podwórzec, gdzie stały cztery olbrzy­mie, czarne pudła pokryte wymalowanymi trupimi czaszkami, kośćmi, fontannami krwi i groźnie wyglą­dającymi znakami kabalistycznymi.- Te appsalańskie świnie biorą od nas wodę mocy i nie dają nic w zamian.No tak, pozwalają nam korzystać z ich maszyn, ale po kilku miesiącach jazdy, te przeklęte rzeczy stają i nie można ich uruchomić.Wtedy musimy zawieść je do miasta, żeby wymienić na nowe i płacić, płacić, ciągle płacić.- Niezły kant - stwierdził Jason przyglądając się zaspawanej pokrywie jednej z machin.- Dlaczego nie dobierzecie się im do środka i sami ich nie zreperujecie? To nie powinno być bardzo skomplikowane.- To śmierć! - jęknął Edipon i obaj d'zertanoj odskoczyli od caroj na samą myśl o podobnym czynie.- Próbowano, za dni ojca mego ojca, nie jesteśmy bowiem tak przesądni jak niewolnicy i wiemy, że są one uczynione przez ludzi, nie przez bogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl