[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobnie jak wszyscy wieśniacy z doliny Blackmoor Tessa miała w sobie dużo zakorzenionych przywidzeń i przesądów.Toteż wzięła to za niedobry omen – pierwszy, jaki dziś zauważyła.Wóz docierał tylko do Shaston, a z tego położonego na wzgórzu miasteczka trzeba było iść jeszcze kilka mil piechotą do doliny, w której leżało Marlott.Matka radziła jej, by po drodze zatrzymała się na noc u pewnej znajomej wieśniaczki w wypadku, gdyby się czuła bardzo zmęczona; Tessa tak właśnie zrobiła i do domu poszła dopiero nazajutrz po południu.Od razu przy wejściu wyczytała z triumfującej twarzy matki, że podczas jej nieobecności musiało się coś wydarzyć.– A widzisz! Wiedziałam, że tak będzie! Mówiłam, że wszystko pójdzie dobrze.A teraz okazało się, że miałam rację!– Czy coś się stało wtedy, gdy mnie nie było w domu? Co takiego? – zapytała Tessa znużonym głosem.Matka z najwyższym uznaniem obejrzała córkę od stóp do głów i tonem żartobliwym mówiła dalej:– A więc zrobiłaś z nimi, coś tylko chciała!– Skąd wiesz, mamo?– Dostałam list.Wtedy Tessa zorientowała się, że istotnie miał na to dość czasu.– W tym liście stoi.Pisze go pani d'Urberville.chciałaby, żebyś się u niej zajęła prowadzeniem niewielkiej hodowli drobiu, co jest ponoć jej oczkiem w głowie.Ale to tylko zgrabny sposób, żeby cię tam ściągnąć, a na razie nie budzić żadnych nadziei.Gotowa jest uznać cię za krewniaczkę, oto co to znaczy!– Ależ ja jej wcale nie widziałam.– Przecież musiałaś tam kogoś widzieć, co?– Widziałam jej syna.– A czy przyjął cię jako krewną?– Mówił do mnie “kuzynko".– A widzisz! Jacky, on nazywał ją kuzynką! – zawołała pani Joanna do męża.– Rozumie się, mówił o niej z matką, a ona chce ją mieć u siebie.– Ależ ja nie wiem, czy potrafię hodować kury – powiedziała Tessa z powątpiewaniem.– Jeżeli ty nie potrafisz, to już nie wiem, kto potrafi.Urodziłaś się i wychowałaś na wsi.Kto się wśród czego urodził, więcej w tym miarkuje niż ten, kto się tego dopiero musi uczyć.Zresztą to tylko tak na niby, żebyś miała co niebądź do roboty i żebyś się nie czuła na ich łasce.– Ja jednak wcale nie uważam, że powinnam tam pójść – powiedziała Tessa zamyślając się.– Kto napisał ten list? Może mi go mama pokaże?– Napisała pani d'Urberville.Masz go tutaj.List, pisany w trzeciej osobie, pokrótce zawiadamiał panią Durbeyfield, że pomoc jej córki przydałaby się tej damie w prowadzeniu hodowli kur, że córka otrzyma dla siebie wygodny pokój i o ile się spodoba, dostanie hojne wynagrodzenie.– I to wszystko? – zapytała Tessa.– A tyś się spodziewała, że cię zaraz złapie za szyję i pocałuje, co? Tessa wyjrzała przez okno.– Wolałabym zostać przy tobie i ojcu – powiedziała.– Ale dlaczego?– Wolę ci tego nie mówić, mamo.Co prawda, sama dobrze nie wiem dlaczego.W tydzień później, pewnego wieczoru Tessa wróciła do domu po daremnym poszukiwaniu jakiejś lżejszej pracy w najbliższym sąsiedztwie.Zamiarem jej było zebrać podczas lata dość pieniędzy, by móc kupić nowego konia.Zaledwie przekroczyła próg, gdy jedno z dzieci zaczęło tańczyć przed nią po pokoju, wołając:– Ten pan był u nas, ten pan był u nas!Matka pośpieszyła z wyjaśnieniem, przy czym cała rozpływała się w uśmiechach.Syn pani d'UrberviIle, jadąc przypadkiem konno w kierunku Marlott, po drodze zajechał do nich.W imieniu matki chciał się; ostatecznie dowiedzieć, czy Tessa będzie mogła zająć się hodowlą drobiu u starej damy, czy też nie, gdyż chłopiec, który dotychczas miał nadzór nad ptactwem domowym, okazał się niegodny zaufania.– Pan d'Urberville powiedział, że musisz być dzielną dziewczyną, jeżeli jesteś naprawdę taka, na jaką wyglądasz.On sam uważa, żeś warta tyle złota, ile zaważysz.Widać, żeś mu wpadła w oko, to jasne.Przez chwilę Tessa zdawała się być rada dowiadując się, że zdobyła u obcego taką pochlebną o sobie opinię, gdy we własnym mniemaniu upadła tak nisko.– To miło z jego strony, że tak myśli – szepnęła – i gdybym wiedziała naprawdę, jak mi tam będzie, to poszłabym tam w każdej chwili.– Piękny z niego mężczyzna!– Nie uważam – odrzekła chłodno Tessa.– Uważasz czy nie uważasz, ale to dla ciebie okazja, jakich mało.A jaki ma piękny brylantowy pierścionek!– Tak, tak! – powiedział żywo mały Abraham siedzący na okiennym parapecie – ja także zauważyłem, jak błyszczał, kiedy ten pan podnosił rękę, żeby podkręcić wąsa.Mamo, dlaczego ten nasz bogaty krewniak tak często podkręca wąsa?– Słuchajcie no tego malca! – zawołała pani Durbeyfield z macierzyńskim podziwem.– Może po to, żeby się pochwalić swoim brylantem – mruknął sennie ze swego krzesła sir John.– Zastanowię się nad tym wszystkim – powiedziała Tessa wychodząc z pokoju.– To jasne, że dziewczyna podbiła serce naszej młodszej leni – mówiła dalej gospodyni zwracając się do męża – i byłaby głupia, żeby z tego nie skorzystała.– Nie lubię, by moje dzieci opuszczały dom – odrzekł na to przekupień.– Jestem głową całej familii, więc wszyscy krewni powinni przyjeżdżać do mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]