[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic dziwnego, pomyślał Adam.Dlaczego nie zmieniła go sobie na jakieś inne?Roxburgh wykorzystał moment i błyskawicznie zadał jej serię pytań na temat kwalifikacji zawodowych i doświadczenia.Slattery już wcześniej uznał je za wystarczające.— A teraz, doktor Stegall — zaczął Roxburgh, uważając, by nie zwracać się do niej po imieniu.— Kiedy spotkała się pani z Samem Cayhallem? Doktor Stegall trzymała w ręku kartkę papieru, na którą teraz zerknęła.— W czwartek, dwudziestego szóstego lipca — odpowiedziała.— Jaki był powód tej wizyty?— Do moich obowiązków należy między innymi odwiedzanie więźniów bloku śmierci, szczególnie tych, którzy mają być niedługo straceni.Służę im poradą i przepisuję leki, jeśli o nie poproszą.— Proszę opisać stan psychiczny pana Cayhalla.— Pan Cayhall jest mężczyzną żwawym, bardzo bystrym i obdarzonym niezwykle ciętym językiem.Czasem staje się wręcz niegrzeczny.W stosunku do mnie zachował się właśnie niegrzecznie.Zażądał, żebym więcej do niego nie przychodziła.— Czy rozmawialiście o egzekucji?— Tak.Pan Cayhall wiedział, ze zostało do niej trzynaście dni, i oskarżył mnie, że próbuję dać mu lekarstwa, tak by nie sprawiał kłopotu, kiedy nadejdzie jego czas.Wykazał też troskę o innego więźnia, Randy’ego Dupree, który według niego powoli tracił zmysły.Bardzo niepokoił się o tego więźnia i zaatakował mnie za to, że jeszcze go nie zbadałam.— Czy w pani opinii Sam Cayhall cierpi na jakąkolwiek formę zaburzeń psychicznych?— Absolutnie nie.Wykazał całkowitą jasność umysłu.— Nie mam dalszych pytań — powiedział Roxburgh i usiadł.Adam podszedł zdecydowanie do mównicy.— Proszę nam powiedzieć, doktor Stegall, jak czuje się Randy Dupree? — zapytał głośno.— Ja, hmm, nie zdołałam się z nim jeszcze spotkać.— Sam powiedział pani o nim trzynaście dni temu, a pani nie chciało się go zbadać?— Byłam zajęta.— Jak długo pracuje pani na obecnym stanowisku?— Od czterech lat.— A ile razy w ciągu tych czterech lat rozmawiała pani z Samem Cayhallem?— Raz.— Nie interesuje się pani zbytnio więźniami z bloku śmierci, prawda, doktor Stegall?— Ależ interesuję się.— W takim razie ilu więźniów przebywa obecnie w bloku śmierci?— Cóż, hmm, nie jestem pewna.Około czterdziestu, jak sądzę.— Aż iloma z nich pani rozmawiała? Proszę podać nam parę nazwisk.Czy był to strach, gniew, czy niewiedza, nikt nie potrafił stwierdzić.Brunchilda jednak zamarła.Skrzywiła się i pochyliła głowę, wyraźnie próbując przypomnieć sobie jakieś nazwisko, bezskutecznie jednak.Adam pozwolił jej zastanawiać się tak przez chwilę, a potem rzekł:— Dziękuję pani, doktor Stegall.— Odwrócił się i wrócił na swoje miejsce.— Proszę wezwać następnego świadka — zarządził Slattery.— Stan Missisipi wzywa sierżanta Clyde’a Packera.Packer został wywołany z korytarza i zaprowadzony na początek sali.Nadal miał na sobie mundur, ale zdążył odpiąć pistolet.Przysiągł mówić prawdę i usiadł na krześle dla świadków.Efekt, jaki wywarło jego zeznanie, nie był zaskoczeniem dla Adama.Oto był uczciwy człowiek, który po prostu opisał to, co widział.Znam Sama od dziewięciu lat, powiedział, i dzisiaj jest to ten sam człowiek co wtedy.Pisze listy i dokumenty przez cały dzień i czyta wiele książek, szczególnie prawniczych.Przygotowuje apelacje dla swoich kumpli z Bloku i wystukuje listy do przyjaciółek i żon tym, którzy nie znają się za bardzo na ortografli.Pali nałogowo papierosy, ponieważ chce umrzeć, zanim państwo zdąży mu w tym pomóc.Udziela pożyczek przyjaciołom.Według skromnej opinii Packera Sam był teraz tak samo normalny jak przed dziewięcioma laty.I równie bystry.Slattery przysuną) się odrobinę bliżej krawędzi stołu, kiedy Packer zaczął opisywać codzienną partię warcabów, jaką Sam rozgrywał z Henshawem albo Gullittem.— Czy wygrywa? — przerwał Wysoki Sąd.— Prawie zawsze.Najważniejszy moment rozprawy nastąpił być może wtedy, gdy Packer opowiedział o wydarzeniu sprzed tygodnia.Kiedy Packer robił poranny obchód, Sam zapytał go, czy mógłby obejrzeć przed śmiercią swój ostatni wschód słońca.Wiedział, że ma umrzeć, stwierdził, że jest na to przygotowany i powiedział, że chciałby wyjść któregoś ranka na wybieg po wschodniej stronie i zobaczyć, jak wstaje słońce.Packer zajął się więc tym, i w ostatnią sobotę Sam spędził całą godzinę na dworzu popijając kawę i czekając na wschód.Potem bardzo dziękował.Adam nie miał pytań do Packera.Sierżant został zwolniony i opuścił salę.Rmburgh oznajmił, że następnym świadkiem będzie Ralph Griffin, kapelan więzienny.Griffin stanął na miejscu dla świadków i rozejrzał się niespokojnie po sali.Podał swoje personalia, a potem spojrzał ostrożnie na Roxburgha.— Zna ojciec Sama Cayhalla? — zapytał Roxburgh.— Tak.— Czy rozmawiał z nim ojciec ostatnio?— Tak.— Kiedy to było?— Ostatni raz wczoraj, w niedzielę.— I czy mógłby ojciec opisać nam jego stan psychiczny?— Nie mógłbym.— Słucham?— Powiedziałem, że nie mógłbym opisać jego stanu psychicznego.— Dlaczego?— Ponieważ jestem teraz jego przewodnikiem duchowym i wszystko, co Sam mówi lub robi w mojej obecności, jest poufne.Nie mogę zeznawać przeciwko panu Cayhallowi.Roxburgh zawahał się na moment, próbując zdecydować, co ma robić dalej.Było oczywiste, że ani on, ani jego uczeni asystenci nie przewidzieli takiej sytuacji.Być może założyli, że skoro kapelan pracuje dla władz państwowych, to będzie współpracował.Griffin czekał z gotowością na atak Roxburgha.Slattery załatwił jednak sprawę szybko.— To właściwe stanowisko, panie Roxburgh.Tego świadka nie powinno tutaj być.Kto następny?— Nie mam więcej świadków — powiedział prokurator stanowy, chcąc jak najszybciej zejść z mównicy i wrócić na swoje miejsce za stołem.Wysoki Sąd pisał coś przez dłuższą chwilę, a potem ogłosił:— Przeanalizuję tę sprawę i wydam decyzję, zapewne jutro z samego rana.Kiedy tylko to nastąpi, powiadomię przedstawicieli obu stron.Nie musicie tutaj czekać.Zadzwonimy do was.Zamykam rozprawę.Wszyscy wstali i ruszyli do drzwi.Adam podszedł do ojca Griffina i podziękował mu, a potem wrócił do stołu, gdzie czekali Goodman, Hez Kerry, profesor Glass i studenci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]