[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krztusi się i kaszle, jakby miała zamiarwypluć z siebie płuca, wyrzygać serce. Przestań, Mario proszę. Przestań płakać.Nie sądzę, by mnie słyszała.Wyje niczympotępieniec, zachłystuje się łzami, żółcią, flegmą,charcząc niemal jak patroszony skazaniec.Podnoszę ją z podłogi, opatulam szalami tak ciasno,jakbym zawijała niemowlę w powijaki.Chcę, abypoczuła się pewniej, mimo że nie może jej utulić matka,mimo że rodzony ojciec o nią najwyrazniej nie dba.Zaciskam tkaninę wokół jej falujących piersi i brzucha,na co odwraca głowę i stara się zaczerpnąć oddechu.Nadaremno.Nie popuszczam bowiem, trzymam ją dalejmocno w objęciach i tak układam na wznak na łożu,przygważdżając jej wątłe ramiona.Maria nieprzerwanieszlocha, targana żałością.Kołyszę ją niczym niemowlęw powiciu, osuszam łzy kapiące z zaczerwienionychoczu, wycieram nos, strząsam ślinę z półotwartych ust. Ciii nucę. Ciii, ciii, moja mała księżniczko,ciii.Kiedy za oknami się ściemnia, jej szloch cichnienieco, oddech się powoli uspokaja, po czym Maria czkażałośnie raz i drugi i wzdycha głęboko.Przykładamdłoń do jej płonącego czoła, myśląc, że we dwoje udałoim się niemal zabić jedynaczkę.A pózniej, nocą, gdyMaria zasypia zmęczona płaczem, po czym budzi siętrwożliwie i zaczyna ponownie łkać, nie mogącuwierzyć, że jej ojciec odtrącił jej matkę i że obojerodzice ją porzucili, zapominam, że Katarzyna jestw prawie, zapominam, że jest posłuszna Bogu,zapominam, że obiecała być królową Anglii i że toStwórca zesłał na nią to cierpienie, podobnie jakw wypadku każdego, kogo ukochał szczególnie.Zapominam, że mała Maria jest księżniczką z urodzeniai nie może się wyprzeć swego statusu, że sam Bóg jąwyznaczył do korony i że rezygnacja z tronu byłabyw jej wypadku grzechem nie mniejszym niż rezygnacjaz własnego życia.Widzę za to wyraznie, że to dziecko,ta piętnastoletnia młódka, płaci straszliwą cenęza zmagania obojga rodziców i że byłoby dla niej lepiej tak jak było lepiej dla mnie odwrócić sięod królewskiego pochodzenia i przekreślić swoje szansena sukcesję.Dworzanie kotłują się i dzielą, zupełnie jak krajw obliczu wojny domowej.Jedni wyruszająza Henrykiem w objazd królestwa, polując całymidniami i weseląc się nocami.Drudzy zostają z Katarzynąw Le More, gdzie najjaśniejsza pani prowadzi własny,niemały dwór.Większość zaś wymyka się chyłkiemdo domów, gdzie oddaje się modłom, aby nie trzebabyło wybierać pomiędzy królem i królową.Montague towarzyszy miłościwemu panu, gdyż jegomiejsce jest u boku monarchy, wszelako ani na momentnie zapomina, komu jest winien wdzięczność i lojalność.Galfryd odwiedza w swoim domu w Lordingtonw Susseksie żonę położnicę, która powiła właśnie ichpierwsze dziecko.Nadają chłopcu imię Artur, ku czciukochanego brata Galfryda.Zwieżo upieczony ojciecpisze do mnie natychmiast z pytaniem, czy będę łożyćna wnuka.Zmieję się, że z mojego syna jest utracjusz,którego grosz się rzadko trzyma, taki ma pański gest.Obdarza hojnie wszystkich przyjaciół i prowadzi nazbytwystawny dom.Powinnam odmówić jego prośbie,jednakże nie potrafię.Zresztą właśnie dał naszejrodzinie kolejnego chłopca, kolejnego Plantageneta jest to rzecz nie do przecenienia.Ja nie odstępuję boku księżniczki, która wciąż łudzisię nadzieją, że będzie jej wolno dołączyć do matki,a tymczasem śle do ojca starannie skomponowane listy,zapewniając go o swej dozgonnej miłości.Henrykodpowiada sporadycznie, bazgrząc do niej kilka słównaraz.Widząc z okna komnaty gościnnej pół tuzinajezdzców zmierzających traktem w stronę pałacui mijających naszą bramę, myślę, że to kolejnyz krótkich listów króla do córki.Zajmuję więc miejsceprzy drzwiach i tam czekam na posłańca, mając w planieosobiście zanieść wiadomość księżniczce, jak tylkowróci z prywatnej kaplicy.Od pewnego czasu bowiemtruchleję na myśl, co może przeczytać.Wszelako to nie królewski goniec, lecz staryTomasz Darcy wspina się po stopniach zgięty wpół,z dłonią przyciśniętą do krzyżów.Dopiero gdy mniedostrzega, prostuje się i kłania z gracją. Baronie, to ty? wykrzykuję zdumiona. Wasza hrabiowska mość odpowiada z kurtuazją,po czym wyciąga ramiona, abyśmy mogli ucałować sięw oba policzki. Wyglądasz jak zwykle kwitnąco dodaje. Tak też się czuję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]