[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ile żon biznesmenów robi teraz to samo, pomyślała.W całym Hollywood, w całym Kanionie, w całej Dolinie, setki tysięcy zmęczonych i samotnych kobiet zrzucają z siebie ubranie, obserwując się w lustrach - tak jak ona.Przewiązała różową szyfonową kokardą włosy i przeszła do gustownie urządzonej łazienki.Wzięła prysznic, stojąc w kłębach pary i z początku o niczym nie myśląc.Gdy jednak jej dłoń dotarła między nogi, zatrzymała ją o chwilę dłużej, zamknęła oczy i pomyślała o Bernardzie.Winna wiedzieć, gdy tylko go ujrzała, że nie był dość przebojowy, by stać się jej kochankiem.Wytarła się i wróciła do sypialni.Rozpięła białemu pudlowi brzuszek, wyjmując przejrzystą, dziewczęcą koszulkę, którą Paul lubił najbardziej.Jej sutki przebijały przez nylon jak wiśnie na szczycie dwóch półkul lodów z owocami i śmietaną.Komplet do koszulki stanowiły majteczki, lecz rzadko je zakładała.Położyła się i sięgnęła po gazety.Przerzuciła „Western Living”, „Los Angeles” i „Cosmopolitan” z okularami nasadzonymi na czubek nosa.Potem odłożyła je i przez chwilę wpatrywała się w ekran telewizora.Była już prawie północ.Pokazywali „See Here, Private Hargrove” na jedenastym i „Horror Hospital” na dziewiątym.Oglądała je na zmianę, po pięć czy dziesięć minut, przerzucając z jednego na drugi, potem przełączyła się na wiadomości.Nie była pewna, kiedy właściwie usnęła ani czy naprawdę usnęła.Miała wrażenie, że drzemie, poczuła jak głowa osuwa się na bok na poduszce.Potem otrząsnęła się, zamrugała i spróbowała skoncentrować spojrzenie na ekranie.Spiker mówił: „.brania pod uwagę dużego zróżnicowania przeszłości, która była udziałem azjatyckich imigrantów, nie można wyciągać ogólnych wniosków w kwestii ich doświadczeń i zdolności do stania się Amerykanami.”Wypiła jeszcze wina, smakowało jednak kwaśno.Posłuchała przez chwilę wiadomości, potem głowa znów zaczęła się jej osuwać.Zasnęła, nie wiedziała jednak, na jak długo.Śniła, że idzie po rozległej, wypolerowanej podłodze i słyszy, jak wokoło rozlega się echo jej własnych kroków.Po bokach wznosiły się kondygnacje balkonów udrapowanych kocami i pościelą w wesołych kolorach, obwieszonych roślinnością.Słyszała muzykę, włoską muzykę, jaką zwykł grywać jej ojciec, gdy była mała.Doszła do końca i otworzyła drzwi.Wewnątrz jej rodzina siadała do lunchu.Rozejrzała się po pokoju, stwierdzając, że nigdy zeń nie wychodziła, że zawsze była dzieckiem i że nigdy nie urosła, nie opuściła sąsiedztwa Astorii, nigdy nie przeniosła się na Zachód i nie wyszła za mąż.Jej ojciec siedział tam, gdzie zwykle, plecami do drzwi, koszula zwisała mu w trójkącie skrzyżowanych szelek, jego łysina lśniła od potu.Na kredensie piętrzyły się te same niebieskie talerze, porcelanowa Madonna stała na swym zwykłym miejscu, z dzieciątkiem w ramionach.Jej siostra Grace i brat Michael też tu byli.Czekali na swych miejscach.Brakowało tylko mamy.Jennifer przeszła przez pokój, słysząc swój głos:- Gdzie mama? Czy nie ma tu mamy? Już pora na lunch.Spojrzała na swój talerz.Był całkiem pusty, zimny, miseczki na warzywa też były puste.- Gdzie jedzenie? - Spytała.Ojciec uniósł głowę i niosącym się półgłosem powiedział:- To jagnię.Boże, zachorował, pomyślała.Słyszę chorobę, która rozwija się w jego gardle.Czy wie, że musi jeść, bo inaczej umrze?Podbiegła do drzwi.Przy każdym kroku jej czarna suknia unosiła się powoli z przeciągłym grzmotem.Szarpnęła klamkę.Drzwi stanęły otworem.Biegła wąskim tunelem, jej buty rozchlapywały lodowato zimne kałuże, echo kroków odbijało się i nie milkło.Wpadła w panikę, ktoś chyba biegł za nią.Słyszała go tuż za swymi plecami.Nie odważyła się jednak odwrócić, bo przecież ktoś mógł być tam naprawdę i to jeszcze bliżej, niż się tego obawiała.Dotarła do końca tunelu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]