[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Rozumiem.To ładnie z twojej strony, że pomagasz rodzicom.– Ja tylko chcę do domu.– I wrócisz tam, dziecko.– Siostra wstała.– Damy ci coś do jedzenia, żebyś wróciła do rodziców z pełnym brzuszkiem.Dziewczynka wstała i dygnęła.– Dziękuję za życzliwość.Więc mogę wracać, jak zjem?– Oczywiście – odparła Verna.– Jak będziesz jadła, przeczytam list, który przywiozłaś, a potem możesz wracać do rodziców.Mała usiadła na ławie, przysuwając się do Holly.Nie mogła się powstrzymać, żeby z obawą nie popatrywać na Mord-Sith.Verna – dokładając starań, żeby się nie zdradzić z żadnymi obawami – uśmiechnęła się na pożegnanie do dziecka i wraz z innymi wyszła z namiotu.Nie miała pojęcia, co knuje Jagang.– Co jest w liście? – spytała, kiedy spieszyli do namiotu dowództwa.Generał Meiffert przystanął przed namiotem i pocierając kciukiem mosiężny guzik kurtki, spojrzał Vernie w oczy.– Wolałbym, żebyś to sama przeczytała, Ksieni.Część nie pozostawia żadnych wątpliwości.Część zaś.cóż, mam nadzieję, że mi to wyjaśnisz.Wchodząc do namiotu, Verna zauważyła stojącego z boku kapitana Zimmera.Ów mężczyzna o kwadratowej szczęce już się tak zaraźliwie nie uśmiechał.Kapitan dowodził specjalnymi siłami d’harańskimi.Jego ludzie mieli za zadanie wkradać się dniem i nocą na terytorium wroga i zabijać tylu nieprzyjaciół, ilu tylko było można.Zdawało się, że wroga nigdy nie zabraknie.Kapitan był zdecydowany wybić ich do nogi.Ludzie Zimmera byli świetni w swojej robocie.Uszy zabitych nieprzyjaciół nawlekali na sznury.Zawsze kiedy wracali, Kahlan prosiła, żeby pokazali jej te swoje zbiory.I kapitanowi, i jego ludziom ogromnie jej brakowało.Błysnęło i wszyscy spojrzeli w górę.Burza się zbliżała.Po chwili ziemią wstrząsnął huk gromu.Generał Meiffert wziął ze stolika złożoną kartkę i podał ją Vernie.– Właśnie to przywiozła dziewczynka.Siostra przelotnie spojrzała na ponure miny obu mężczyzn, rozłożyła kartkę i przeczytała:Mam czarodzieja Zorandera i czarodziejkę zwaną Adie.Zdobyłem Wieżę Czarodzieja w Aydindril wraz z całą jej zawartością.Mój Slide zaś lada chwila dostarczy mi lorda Rahla i Matkę Spowiedniczkę.Przegraliście.Jeżeli się teraz poddacie i otworzycie przełęcze, oszczędzę waszych ludzi.Jeżeli nie, wybiję wszystkich do nogi.PodpisanoJagang SprawiedliwyOpadła ręka trzymająca list w drżących palcach.– O drogi Stwórco – wyszeptała Verna.Zakręciło jej się w głowie.Rikka wyrwała jej list, odwróciła się i przeczytała.Zaklęła pod nosem.– Musimy go uwolnić – oznajmiła Mord-Sith.– Musimy odebrać Zedda i Adie imperatorowi.Kapitan Zimmer pokręcił głową.– To zupełnie niemożliwe.Rikka spąsowiała z wściekłości.– Uratował mi życie! Wam też!!! Musimy go stamtąd wydostać!!!– Wszyscy żywimy do Zedda takie same uczucia – powiedziała łagodnie Verna.– Niejeden raz uratował nam życie.Niestety, Jagang drogo mu za to każe zapłacić.Mord-Sith potrząsała przed nimi listem.– Więc macie zamiar pozwolić, żeby tam umarł? Żeby Jagang go zabił? Zakradnijmy się tam albo co!Kapitan Zimmer położył dłoń na rękojeści długiego noża wiszącego mu u pasa.– Pani Rikko, gdybym ci powiedział, że w tamtym obozie, w jednym z setek tysięcy namiotów kogoś ukryłem, i gdybyś przez nikogo nie niepokojona mogła go szukać, to jak myślisz, ile by ci to zajęło?– Przecież oni nie mogą być w pierwszym lepszym namiocie – stwierdziła Mord-Sith.– Spójrz tylko na nas.Zjawił się ten posłaniec.Czy znalazł się w jakimś pierwszym lepszym namiocie? Nie, znalazł się w miejscu, w którym się zajmujemy takimi sprawami.– Tak wiele razy byłem w obozie Imperialnego Ładu, że już przestałem liczyć te wizyty – rzekł kapitan, wyciągając ramię ku leżącemu za zachodnimi górami obozowisku wroga.– Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jaki to rozległy obóz.Mają tam miliony żołnierzy.To królestwo rzezimieszków.Dziedzina chaosu.Ten rozgardiasz pozwala nam się tam zakraść, zabić kilku i szybko uciec.Lepiej tam za długo nie przebywać.Rozpoznają obcych, a zwłaszcza blondynów.Poza tym są tam sektory zamieszkane przez rozmaitych ludzi.Większość żołnierzy to po prostu zbieranina oprychów, których Jagang od czasu do czasu spuszcza ze smyczy.Żaden z nich nie może przekroczyć pewnej linii we własnym obozie.Ci, którzy strzegą sektorów o wyższym stopniu zabezpieczenia, nie są ani tak głupi, ani tak leniwi jak prości żołnierze.W tych sektorach nie ma już tylu żołnierzy i są to dobrze wyszkoleni zawodowcy.Są bystrzy, czujni i groźni.Gdyby udało ci się jakoś przedostać przez morze oprychów i dotrzeć do leżącej w środku wyspy z namiotami dowództwa i namiotami tortur, ci zawodowcy w mgnieniu oka mierzyliby w ciebie pikami.Ale nawet oni są różni.W zewnętrznym pierścieniu tego centralnego sektora strzeżonego przez zawodowców mieszkają Siostry, tak Światła, jak i Mroku.Za pomocą swojej magii strzegą obozu przed intruzami.Dalej są kolejne pierścienie, począwszy od doborowych gwardzistów, a skończywszy na przybocznej straży imperatora.Ci ostatni od lat walczą u boku Jaganga.Zabijają każdego, nawet oficerów doborowej gwardii, jeżeli powezmą co do nich jakiekolwiek podejrzenia.Nawet jeżeli usłyszą, że ktoś lekceważąco wyraża się o imperatorze, łapią takiego kogoś i torturują.A jeżeli taka osoba przeżyje tortury, i tak jest zabijana.Nie mówię, że ja czy moi ludzie nie chcemy ryzykować życia, żeby wydobyć stamtąd Zedda.Po prostu wyjaśniam, że na próżno byśmy ginęli.W namiocie zapanował jeszcze gorszy nastrój.Generał skinął listem, który oddała mu Rikka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]