[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chętnie bym to zbadał.- Wiwisekcja.Nic nie wiesz.o moim życiu.I niczego się nie dowiesz.Na mojej plecionce pojawiła się maleńka filiżanka kawy i duży kieliszek koniaku.Ogrzałem koniak w dłoniach.- To dla mnie ważne, Wilf.Bardzo ważne.Dałbym wszy­stko.wszystko! Nie masz pojęcia o konkurencji.a ja mam szansę.Jest taki facet.Kiedyś ci opowiem.Ale muszę mieć twoją zgodę.- Powiedziałem nie, do cholery!- Czekaj, czekaj! Nie mówię o papierach.Mamy czas i może kiedyś.Chodzi o coś zupełnie innego.- Cały szkopuł w tym, że od wczoraj nie piję.A tu, pro­szę, bez świadomego udziału woli, popijam koniak i szczerze mówiąc, jestem trochę, troszeczkę.- Chodzi o to, że.- Ruszyłem, jak to mówią, w kurs, jak sędzia objazdowy.Skazaniec spożył solidne śniadanie.Dziwnie musi być w ta­kim objeździe.Trochę jak na autostradzie.Nie ma się do kogo odezwać.Tylko alkohol i akta jutrzejszych spraw.Na zdrowie!- Posłuchaj, Wilf.Rozmyślałem o sędziach i o tym, jak niewiele o nich wiem.Mam szczęście.Długi żywot nie zdemaskowanego przestępcy.Tych, którym się nie udało, wywożono do Australii.Z prze­stępców, którzy pozostali, zrodzili się tacy jak my.Wybieraj.Zdałem sobie sprawę z tego, że Rick wciąż mówi.Przerwa­łem mu.- Ostatnio łatwo się upijam.To przez tę wysokość.- Wilf, proszę cię!- Słucham, profesorze?- To dla mnie niezmiernie ważne.Mogę tylko błagać.- Chcesz zostać profesorem zwyczajnym? Profesor eme­ritus?- Wilf, chcę, żebyś mnie mianował swoim oficjalnym bio­grafem.ROZDZIAŁ VSpojrzałem na niego, a potem daleko poza niego.Moje życie, to życie, ten długi, coraz dłuższy szlak.szlak czego? Ślady stóp na piaskach.piaskach czego? Ślimaczy szlak.Materiał dowodowy dla oskarżyciela oraz, nie zapominajmy, dla obrońcy, jeżeli taki się znajdzie, a więzień nie zamierza zdać się na łaskę sądu.Niech przyzna się do winy, a wystąpi opiekun społeczny i zaświadczy, że oskarżony był dobry dla swojej starej mateczki i dla koni, że hojnie rozrzucał pieniądze, często w stronę przyjaciół, wsunął też niejeden banknot do niejednej puszki; pragnę przeciwstawić powyższe, Wysoki Sądzie, zarzutom, jakoby więzień miał zwyczaj wypisywania na papierze kłamstw w takiej formie, że ubodzy umysłem upatrywali w nich wskazówkę, znajdowali pocieszenie i przy­jaźń, rzekomo na własną szkodę.Pozwolę sobie też zwrócić uwagę Wysokiego Sądu na fakt, że główny świadek oskarże­nia, człowiek imieniem Platon, jest cudzoziemcem.Panie Smith, akt oskarżenia został już zamknięty, proszę ograniczyć się do zeznań dotyczących postawy moralnej więźnia.No tak, Wysoki Sądzie, prawdę powiedziawszy, to skurwy­syn.Wspomnienia, jakże drażnią, jak pieką i paląMając lat dziewiętnaście byłem urzędnikiem bankowym, uprawnionym do przyjmowania oszczędności i wypłacania czeków.W wolnych chwilach miałem przygotowywać się do egzaminu z bankowości, ha, et cetera, żeby - kto wie? ­zostać kasjerem i skończyć na stanowisku dyrektora banku.Dopiero co skończyłem szkołę, szkołę, gdzie uczęszczali prze­ważnie chłopcy z rodzin farmerskich, którzy nie byli w sta­nie zdać egzaminów wstępnych.Mnie ukierunkowała w pew­nym sensie skromna stadnina mamy, mama musiała mieć na mnie jakiś sposób, Bóg wie na czym to polegało.W każdym razie mogłem stanąć za kontuarem eksponując stary szkolny krawat i z promiennym, jak to się mawiało, uśmiechem obsłu­giwać klientów bez służalczości.Dyrektor polubił mnie na początku za to, że w środy i soboty po południu nie potrafi­łem wymyślić lepszego zajęcia niż gra w rugby.Żyłem jakby w transie: pamiętam nagłość, z jaką śmierć mamy - uważała, że mógłbym zostać księdzem, bo bardzo lubię czytać -- pchnę­ła mnie w ten świat cyfr.Nawet klub rugby składał się, z mo­jego punktu widzenia, z samych starców.Po każdym sobot­nim meczu szliśmy do jakiegoś pubu, żeby się trochę zaba­wić.Boże, jaki ja byłem wtedy naiwny!Podczas jednego z pierwszych meczy, albo może po, za­częły się jakieś chichoty po kątach.- A gdzie nasz mały Wilf? Dajmy mu jedną na spróbowa­nie!Ta “jedna" to była pigułka.Nie, żaden narkotyk, jak by to było dzisiaj.Chodziło o powszechnie znany afrodyzjak.Mogę więc przynajmniej przedstawić własne świadectwo w sprawie, w której krążą sprzeczne opinie i tylko nielicz­ni mężczyźni skłonni są przelać swe doświadczenia na papier.Pigułka podziałała.może zawierała larwy muchy hiszpań­skiej.Może była tylko placebo.Alc zadziałała.Ależ oczywiście, zapewniali mnie, wszyscy pójdziemy na dziewczyny, dokąd mielibyśmy iść? Wobec tego, pod ich czujnym spojrzeniem i przy hucznych oklaskach połknąłem dziewiętnaście sztuk, ni mniej, ni więcej! Dobra.(szynie mówiłem mojej byłej przyjaciółce, że te stygmaty to z pew­nością tylko sugestia? Fsperientiu docel stnltos, jak mawiał w szkole nasz Pijus zadając nam za karę przepisywanie łacińskich tekstów.czekałem na efekty pełen lęku i lubieżnej żądzy.Oczy­wiście, poza, nazwijmy to, płaszczyzną fizjologiczną nie wy­darzyło się absolutnie nic.Cały wieczór sprowadził się do paru kufli piwa, piosenek o rugby, świńskich.kawałów i kilku uwag pod moim adresem.- Dobrze się czujesz, Wilf? Na pewno? Ha, ha.Jak mi powiedział ten hipnotyzer, niech go trafi szlag, jest pan bardzo podatny na sugestię hipno­tyczną, proszę pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl