[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Szczególnie teraz, kiedy najwyraźniej się budzi.- Na mojej twa­rzy musiała pojawić się naprawdę paskudna mina, bowiem uniósł brwi.Powiedziałem szybko: - To może być naprawdę zabawne, obserwować, jak będzie próbował się przystosować do nowego świata, w którym przy­szło mu się obudzić.Konował uśmiechnął się szyderczo.- Wolałbym w tym momencie stanąć pod wiatr.Wysra ze strachu swoje flaki, kiedy zobaczy, jak daleko udało się nam dojść.Przy okazji, skoro już tu jesteś, chciałbym, abyś poszedł zobaczyć się z Panią.Posła­łem do niej twoje mapy.Ma zamiar wyłuskać Narayana i schwytać dziew­czynkę.Gdyby ktokolwiek pytał cię o te mapy, ktokolwiek, to wszystko, co wiesz, to tyle, że schwytaliśmy kilku oficerów Mogaby, którzy wcze­śniej służyli w garnizonie Przeoczenia.Odchrząknąłem, nieszczególnie uradowany.Zapewne nie będę w sta­nie kłamać przekonująco w obliczu Pani.- Poeksperymentuj z tym.Muszę wiedzieć, czy naprawdę jesteśmy w stanie obyć się bez Kopcia.- Już odkryłem poważne braki tej metody.- Hm?- Kiedy jestem sam, nie potrafię cofać się w czasie.Wziął głęboki wdech, a potem powoli wypuścił powietrze.- Trudno oczekiwać, że stanie się inaczej? Musiała być jakaś pułap­ka.Kopeć okazał się ubezpieczony.- Powiedziałeś, że porozmawiasz z Jednookim, aby nie dał mu się obudzić.- Okazał się nieszczególnie pomocny.- Czy nie jest tak zawsze?- Jeżeli go zobaczysz, przyślij go tutaj.- Dobra.- Opuściłem jego ziemiankę, zatrzymałem się na chwilę i objąłem wzrokiem obóz rozciągający się pod murami Przeoczenia.Po­wiedziałem do mego druha: - Szef chce, abym poszedł do Pani i poka­zał jej, jak ma wykonywać swoją robotę.Dzień był słoneczny, jasny.Wiatru akurat na tyle, by rozwiać wiszą­cy w powietrzu dym i odór.Thai Dei zauważył:- Może przynajmniej częściowo ziemia wyschnie.Prawie cała pokrywa śnieżna zdążyła już stopnieć.Nadchodziła wio­sna.W okolicy Kiaulune oznaczało to porę błota.Ostatecznie błoto rów­nało się insektom.Zastanawiałem się, czy topniejące śniegi nie spowodują powodzi, które wygnają Duszołap z jej kryjówki.Był to czas, kiedy wiosna przyszła do Kiaulune.Gdzie indziej pano­wała już od dawna.56.- Myślałem, że szybciej uporacie się ze stolarką - narzekał właśnie Wierzba-Łabędź, kiedy przyłączyłem się do tłumu skupionego wokół Pani.Członkowie jej sztabu chrupali sobie niezobowiązująco jakieś cia­sto, gdy ona mówiła im, co mają zrobić, aby mogła schwytać Narayana.- Pokazujesz się za każdym razem, gdy coś idzie źle.Klinga obdarzył mnie uśmiechem.- Temu facetowi potrzebna jest dziewczyna.- Jak widzę, znalazł już sobie jedną, tyle że ona ma chłopaka.- I u niego właśnie była zeszłej nocy, co?- Może.- To by wyjaśniało, dlaczego Konował był tak cholernie wykończony tego ranka.Ten facet miał jedną randkę za drugą.Pani właśnie mówiła:- Już wcześniej były tu cienie, jednak Jarwaral mówi, że ostatnimi czasy nie stanowiły zbyt poważnego problemu.Mając te mapy, być może zdołamy odnaleźć miejsce pobytu tkaczy cienia.gdybyśmy chcieli.Ja chcę.Zlikwidujemy ich, zanim zajmiemy się Kłamcą.Ach! Murgen.- Musiała mnie zauważyć - wymruczałem do Klingi.Rozejrzałem się w poszukiwaniu nieuniknionych wron.Łatwo można je było zauwa­żyć, ponieważ były nieliczne.Para, którą dostrzegłem, zachowywała się, jakby była kompletnie pijana.Pani opracowała jakieś zaklęcie, aby ogra­niczyć przepływ informacji do swojej siostry.- Wybijasz się z tłumu - pocieszył mnie Łabędź.- Kobiety zawsze cię zauważają.Pani ciągnęła:- Chodź tutaj.Kapitan wysłał mi te mapy.Co o nich wiesz?- Przypuszczalnie są godne zaufania.- Na sto procent.chyba że w ciągu kilku ostatnich godzin dokonano w fortecy poważnej prze­budowy.- Nie obejmują szczególnie dużego obszaru.Dupa i gówno.Dupa i gówno.Nikt nigdy nie jest zadowolony.- Chcesz, żebym poszedł i wykopał tego faceta, abyś mogła użyć jakichś nekromantycznych zabawek na jego trupie?Obrzuciła mnie tak wstrętnym spojrzeniem, że przez chwilę obawia­łem się, iż zarzuci mi kłamstwo.Ale nie podważała moich słów, po pro­stu domagała się spodziewanego strachu i szacunku.Potem rozluźniła się i powiedziała:- Wyjąwszy rozmieszczenie kryjówek tkaczy cienia oraz miejsca, gdzie zagrzebał się Singh, nie ma tu wiele więcej, o czym byśmy wcze­śniej nie wiedzieli.A o to właśnie przede wszystkim chodziło, kobieto.- Mam jeszcze trochę informacji.Długi Cień przez cały niemal czas zamknięty jest w swej wieży, tutaj, zajmuje się jakimiś swoimi sprawa­mi, którymi trudni się, zamiast uprzykrzać nam życie.Apartamenty Wyjca są mniej więcej gdzieś tu.Dwa dywany trzyma na płaskim tarasie, o tu, zaś maleńki, prosto spod igły, zwinięty pod łóżkiem.Pani obdarzyła mnie przeszywającym spojrzeniem.Skąd mogłem to wiedzieć?Powiedziałem jej:- Tego dnia, kiedy tu przybył, Wyjec zaczął chronić swoją dupę na wypadek, gdyby jego wspólnik któregoś dnia zwrócił się przeciwko niemu.- Hm? - mruknęła.- Wyjec rzeczywiście tak by postąpił.W szcze­gólności biorąc pod uwagę to, co Długi Cień próbował zrobić swoim wcześniejszym sprzymierzeńcom.- Przeniosła spojrzenie na mapy.Ale wiedziałem, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała jej.Nigdy nie była usatysfakcjonowana, gdy ktoś inny wiedział więcej niż ona.Gestem dłoni wezwała Isi, Ochibą i Sindawe, aby podeszli bliżej.Generałom Nar dobrze się z nią pracowało.Znacznie lepiej niż ze Starym.Konował nigdy im nie zaufał bez reszty, nawet po tym, jak opowie­dzieli się po stronie Kompanii przeciwko Mogabie.- Czy powinniśmy to zrobić za dnia czy w nocy?Ochiba, człowiek, którego słyszałem, jak przemawiał, może jakieś pięć razy w ciągu tych wszystkich lat, powiedział:- To nie ma najmniejszego znaczenia dla takiej akcji.- Prawda.Ale wolałabym zrobić to przy dziennym świetle.Ze wzglę­du na wpływ, jaki może mieć na morale.- Obecnie jest właśnie dzień - zauważył Łabędź.Zwróciłem się do Klingi:- Ten facet jest niemożliwy.Pani spojrzała na Łabędzia.- Chcesz się przekonać, jak dobrze poradzi sobie tam twoja Gwardia?- Byłbym uszczęśliwiony.Ale to nie jest jej robota.Jej robota polegała na strzeżeniu Księcia i Księżnej, których ani on, ani oni nie widzieli ostatnimi czasy na oczy.Wszyscy tu zgromadzeni pomyśleli w tej samej chwili dokładnie o tym samym.Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Łabędzia.Zaczerwienił się.- Sindawe, wobec tego ty pójdziesz.- Pani cofnęła się trochę, aby wysoki Nar mógł podejść bliżej do map.Ja również wśliznąłem się za nim.Teraz mogłem już łatwo zobaczyć, że map jest więcej niż tylko jeden zbiór.Z tym, że jeden przygotowałem ja.Drugi, inaczej skonfigu­rowany, zapewne został złożony przez ludzi Pani na podstawie donie­sień jej żołnierzy z Przeoczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl