[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z głębin gardzieli rozanielonego stwora wydobył się głęboki pomruk.– Widzę, że wczorajszego popołudnia nie spędziłeś bez­czynnie.– Miałem mały kłopot, panie.– No cóż.Walka jest domeną zarówno chłopców, jak i dorosłych mężczyzn.Mam jedynie nadzieję, że ten drugi chłopak wygląda równie fatalnie.Nie byłoby dobrze, gdyby człowiek tylko otrzymywał, a był pozbawiony przyjemności dawania.– Panie, nabijacie się ze mnie.– Tylko troszkę, Pug.Prawdą jest bowiem, że w młodości i ja odebrałem swój przydział zadrapań i guzów.Wszelako teraz czas chłopięcych bijatyk mam już poza sobą.Musisz wykorzystywać swoją energię w lepszy sposób, Pug.– Wiem, Kulgan, ale ostatnio byłem taki zdenerwowany, że kiedy ten prostak Rulf powiedział o mnie to, co powiedział, że jestem sierotą i w ogóle, zagotowało się we mnie.– Ha! Fakt, że zdajesz sobie sprawę, jaka była twoja rola w tej całej sprawie, świadczy o tym, że powoli stajesz się mężczyzną.Większość chłopców na twoim miejscu starałaby się usprawiedliwić, zrzucić winę na kogoś innego albo wymy­ślić jakiś szlachetny powód bijatyki.Pug przysunął sobie stołek i usiadł naprzeciwko maga.Kul­gan wydobył fajkę i zaczął ją nabijać tytoniem.– Pug, nie jest wykluczone, że w twoim przypadku mo­gliśmy wybrać niewłaściwy system nauczania.– Rozejrzał się za jakąś drzazgą w garncu z żarem, żeby zapalić fajkę.Nic nie znalazł.Koncentrował się przez chwilę, aż twarz mu się zachmurzyła, po czym ze wskazującego palca prawej dłoni wytrysnął mały płomyczek.Przytknął go do fajki i wkrótce ogromne kłęby białego dymu wypełniły pół pokoju.Pomachał ręką i płomyk zniknął.– Przydatna umiejętność, jeżeli lubisz palić fajkę.– Wszystko bym dał, żeby umieć chociaż tyle – po­wiedział Pug z rozgoryczeniem.– Jak już wspomniałem, sądzę, że zabraliśmy się do tego od niewłaściwego końca.Powinniśmy, jak myślę, rozważyć inne podejście do twojej nauki.– Co to znaczy?– Pug, pierwsi magowie dawno, dawno temu nie mieli żadnych nauczycieli sztuki magicznej.To oni właśnie rozwijali i wypracowywali umiejętności, których dzisiaj się uczymy.Niektóre z bardziej starodawnych, jak na przykład wyczuwanie węchem, kiedy zanosi się na zmianę pogody, lub odnajdywanie pod ziemią wody za pomocą kijka, pochodzą z samych po­czątków naszego istnienia.Przemyślałem sobie to wszystko, chłopcze, i doszedłem do wniosku, że na pewien czas pozo­stawię cię samemu sobie.Czytaj i studiuj wszystkie moje księ­gi, na jakie masz ochotę.Nie zaniedbuj innych nauk.Będziesz się uczył sztuki pisania od ojca Tully'ego, ale ja osobiście nie będę ci zaprzątał czasu moimi lekcjami.Oczywiście, gdybyś miał jakieś pytania, chętnie na wszystkie odpowiem.Wydaje mi się, że na razie będzie lepiej, jeżeli sam spróbujesz dojść do ładu ze sobą.– Czy to oznacza, że nie ma już żadnej nadziei? – za­pytał Pug przygnębionym głosem.Kulgan uśmiechnął się uspokajająco.– Wprost przeciwnie, Pug.W przeszłości bywali już tacy magowie, którzy późno zaczynali.Pamiętaj, że okres twego terminowania ma trwać jeszcze dziewięć długich lat.Nie znie­chęcaj się niepowodzeniami kilku ostatnich miesięcy.A przy okazji, chciałbyś się nauczyć jazdy konnej?Nastrój Puga zmienił się gwałtownie.– Och tak! Mogę?– Książę zdecydował, żeby od czasu do czasu jakiś chło­piec towarzyszył Księżniczce w przejażdżkach konnych.Jego synowie są już dorośli i mają rozliczne obowiązki.Książę wybrał ciebie, abyś jej towarzyszył, kiedy oni będą zbyt za­jęci.Pug był tak oszołomiony, że aż kręciło mu się w głowie.Nie dość, że miał się uczyć jeździć konno, co było umiejęt­nością w zasadzie zarezerwowaną dla szlachty, to na dodatek przebywać w towarzystwie Księżniczki!– Kiedy zaczynam?– Jeszcze dzisiaj.Poranne nabożeństwo w kaplicy dobie­ga już końca.Był akurat Dzień Pierwszy i wszyscy praktykujący religię uczęszczali na nabożeństwa w kaplicy zamkowej lub małej świątyni w mieście.Resztę dnia poświęcano na lżejszą pracę, tylko tyle, ile było potrzeba, aby na stole Księcia mogło się pojawić coś do jedzenia.Chłopcy i dziewczęta mogli otrzymać dodatkowo pół dnia wolnego w Dniu Szóstym, starsi jednak odpoczywali tylko Dnia Pierwszego.– Idź do Koniuszego Algona.Otrzymał już polecenie od Księcia i od razu zacznie lekcje z tobą.Pug zerwał się bez słowa i pognał do stajni.POTYCZKAPug jechał w milczeniu.Koń kłusował spokojnie po stromych zboczach, wznoszą­cych się nad morzem.Ciepłe podmuchy wiatru przynosiły za­pach kwiatów.Na wschodzie drzewa puszczańskie kołysały się majestatycznie.Słońce prażyło mocno.Nad oceanem drgało rozgrzane powietrze.Mewy zawisały na chwilę nieruchomo ponad falami, aby zaraz zanurkować po rybę.Nad głową że­glowały wielkie białe obłoki.Pug będzie długo pamiętał ten poranek.Jechał, wpatrując się w plecy Księżniczki dosiadającej pięknego, białego rumaka.Musiał czekać w stajni przez ponad dwie godziny, zanim uka­zała się w towarzystwie ojca.Książę przez dłuższy czas po­uczał Puga o jego odpowiedzialności za panią z zamku.Pug stał, nie odzywając się ani słowem, kiedy Książę powtarzał słowa instrukcji, te same, których chłopiec musiał wysłuchać wczoraj wieczorem od koniuszego Algona.Główny stajenny uczył chłopca od ponad tygodnia i uważał, że Pug jest gotowy, aby odbywać przejażdżki z Księżniczką, chociaż daleko mu jeszcze do dobrej jazdy.Pug wyjechał za nią przez bramę.Ciągle nie mógł się na­cieszyć nieoczekiwanym szczęściem.Choć całą noc rzucał się z boku na bok i nie zjadł śniadania, rozpierała go radość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl