[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dachu budynek nie posiadał, natomiast nad.lożami rozciągały się różnokolorowepłachty w formie motylich skrzydeł, które skrapiano pachnącą wodą i poruszano dla chłodzeniapowietrza.Gdy namiestnik ukazał się w swej loży, zgromadzeni w cyrku Azjaci i Egipcjanie wydali wielki krzyk.Poczym zaczęło się przedstawienie procesją muzyków, śpiewaków i tancerek.Książę rozejrzał się.Miał po prawej ręce lożę Hirama i najznakomitszych Fenicjan, na lewo lożęfenickich kapłanów i kapłanek, między którymi Kama, zajmująca jedno z pierwszych miejsc, zwracałana siebie uwagę bogatym strojem i pięknością.Miała przezroczystą szatę ozdobioną różnokolorowymihaftami, złote bransolety na rękach i nogach, a na głowie przepaskę z kwiatem lotosu wyrobionymbardzo kunsztownie z drogich kamieni.Kama, oddawszy wraz z kolegami swymi głęboki ukłon księciu, zwróciła się do loży na lewo i zaczęłaożywioną rozmowę z cudzoziemcem o wspaniałej postawie i nieco szpakowatych włosach.Człowiek teni jego towarzysze mieli brody i włosy zaplecione w mnóstwo warkoczyków.Ramzes, który przyszedł do cyrku prawie wprost z pokoju swego syna, był w wesołym usposobieniu.Lecz gdy zobaczył, że Kama rozmawia z jakimś obcym człowiekiem, spochmurniał.- Czy nie wiesz - zapytał Tutmozisa - co to za drab, do którego wdzięczy się kapłanka?.- To jest właśnie ów znakomity pielgrzym babiloński, dostojny Sargon.- Ależ to stary dziad! - rzekł książę.- Jest zapewne starszy od nas obu, ale to piękny człowiek.- Czyliż taki barbarzyńca może być pięknym!.- oburzył się namiestnik.- Jestem pewny, że śmierdziłojem.Obaj umilkli: książę z gniewu, Tutmozis ze strachu, że ośmielił się pochwalić człowieka, który niepodoba się jego panu.Tymczasem na arenie widowisko szło za widowiskiem.Kolejno występowali gimnastycy, poskramiaczewężów, tancerze, kuglarze i błazny wywołując okrzyki widzów.Ale namiestnik był chmurny.W jego duszy odżyły chwilowo uśpione namiętności: nienawiść doAsyryjczyków i zazdrość o Kamę."Jak może - myślał - ta kobieta mizdrzyć się do człowieka starego, który w dodatku ma twarz koloruwyprawnej skóry, niespokojne czarne oczy i brodę capa."Raz tylko książę zwrócił pilniejszą uwagę na arenę.Weszło kilku nagich Chaldejczyków.Najstarszy osadził w ziemi trzy krótkie włócznie ostrzami do góry iza pomocą ruchów rąk uśpił najmłodszego.Po czym inni wzięli go na ręce i położyli na włóczniach wten sposób, że jedna podpierała mu głowę, druga krzyż, trzecia nogi.Zpiący był sztywny jak drewno.Wówczas starzec zrobił nad nim jeszcze kilka ruchów rękoma i -wysunął włócznię podpierającą nogi.Po chwili wyjął włócznię, na której leżały plecy, a nareszcieodtrącił tę, na której spoczywała głowa.I stało się, w jasny dzień, przy kilku tysiącach świadków, że śpiący Chaldejczyk unosił się poziomo wpowietrzu, bez żadnej podpory, o parę łokci nad ziemię.Wreszcie starzec popchnął go ku ziemi irozbudził.W cyrku panowało zdumienie; nikt nie śmiał krzyknąć ani klasnąć.Tylko z paru lóż rzucono kwiaty.Ramzes był także zdziwiony.Pochylił się do loży Hirama i szepnął staremu księciu:- A ten cud potrafilibyście zrobić w świątyni Astoreth?- Nie znam wszystkich tajemnic naszych kapłanów - odparł zmięszany - ale wiem, że Chaldejczycy sąbardzo przebiegli.- Jednak wszyscy widzieliśmy, że ten młodzian wisiał w powietrzu.- Jeżeli nie rzucono na nas uroku - rzekł niechętnie Hiram i - stracił humor.Po krótkiej przerwie, w czasie której po lożach dostojników roznoszono świeże kwiaty, zimne wino iciastka, rozpoczęła się najważniejsza część widowiska - walka byków.Przy odgłosie trąb, bębnów i fletów wprowadzono na arenę tęgiego byka z płachtą na głowie, ażeby nicnie widział.Po czym wbiegło kilku nagich, zbrojnych we włócznie, i jeden z krótkim mieczem.Na znak dany przez księcia uciekli przewodnicy, a jeden ze zbrojnych zdarł bykowi płachtę.Zwierzęprzez kilka chwil stało oszołomione, następnie poczęło uganiać się za włóczniarzami, którzy drażnili jekłuciem.Ta walka jałowa ciągnęła się kilkanaście minut.Ludzie dręczyli byka, a on zapieniony, oblany krwiąstawał dęba i gonił po całej arenie swoich nieprzyjaciół nie mogąc żadnego dosięgnąć.Wreszcie padł wśród śmiechu publiczności.Znudzony książę, zamiast na arenę, patrzył na lożę kapłanów fenickich.I widział, że Kama przesiadłszysię bliżej Sargona prowadziła z nim żywą rozmowę.Asyryjczyk pożerał ją wzrokiem, a onauśmiechnięta i zawstydzona niekiedy szeptała z nim pochylając się tak, że jej włosy mięszały się zkudłami barbarzyńcy, niekiedy odwracała się od niego z udanym gniewem.Ramzes uczuł ból w sercu.Pierwszy raz zdarzyło mu się, że jakaś kobieta innemu mężczyznie przednim dawała pierwszeństwo.W dodatku człowiekowi prawie staremu, Asyryjczykowi!.Tymczasem między publicznością rozległ się szmer.Na arenie człowiek uzbrojony mieczem kazał sobieprzywiązać do piersi lewą rękę, inni obejrzeli swoje włócznie i - wprowadzono drugiego byka.Kiedyjeden zbrojny zerwał mu płachtę z oczu, byk obrócił się i obejrzał wkoło, jakby chcąc porachowaćprzeciwników.A gdy zaczęli go kłuć, cofnął się pod parkan dla zabezpieczenia sobie tyłu.Potem zniżyłgłowę i spod oka śledził ruchy napastujących go ludzi.Początkowo zbrojni ostrożnie skradali się zboków, ażeby go ukłuć.Lecz gdy zwierzę wciąż stało nieporuszone, ośmielili się i zaczęli przebiegać muprzed oczyma coraz bliżej.Byk jeszcze bardziej pochylił głowę, lecz stał jak wkopany w ziemię.Publiczność zaczęła się śmiać, lecznagle wesołość jej zamieniła się w okrzyk trwogi.Byk wypatrzył chwilę, ciężko podskoczył naprzód,trafił we włóczniarza i jednym uderzeniem rogów wyrzucił go do góry.Człowiek spadł na ziemię z pogruchotanymi kośćmi, a byk pocwałował na drugą stronę areny i znowustanął w pozycji obronnej.Włóczniarze znowu go otoczyli i zaczęli drażnić, a przez ten czas wbiegli na arenę słudzy cyrkowi, abypodnieść rannego, który jęczał.Byk, pomimo zdwojonych pchnięć włóczniami, stał bez ruchu; lecz gdytrzej słudzy wzięli na ramiona omdlałego bojownika, z szybkością wichru rzucił się na tę grupę,poprzewracał ich i zaczął straszliwie kopać nogami.Między publicznością powstał zamęt: kobiety płakały, mężczyzni klęli i rzucali na byka, czym kto miałpod ręką.Na arenę zaczęły padać kije, noże, nawet deski z ław.Wówczas przybiegł do rozjuszonego zwierzęcia człowiek z mieczem.Ale włóczniarze potracili głowy i niewspierali go należycie, więc byk powalił go i zaczął ścigać innych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]