[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Morgan odwróciła się do Samsona i odgarnęła mu włosy z zakrwawionej twarzy.- Wiesz, że naprawdę go kochałam? Mimo że był chłopakiem Jasmine i spotykaliśmysię za jej plecami, to cały czas go kochałam.Jesienią Morgan bzykała się z Samsonem, który oficjalnie był chłopakiem jejnajbliższej przyjaciółki, Jasmine Ashton.Jasmine, o czym, nikt nie wiedział, była żniwiarkąchaosu.Poczuła się tak dotknięta nielojalnością Morgan, że chciała złożyć ją w ofierzeLokiemu.I udałoby jej się, gdybym tego wieczoru nie pojawiła się w bibliotece antycznej.Już otworzyłam usta, żeby powiedzieć, że wszystko rozumiem, że wiem, co mogłaczuć do Samsona, kiedy nagle zauważyłam na podłodze zbliżający się do nas cień! Możeżniwiarze wcale nie uciekli?! Przeraziłam się.Odczekałam sekundę, żeby cień znalazł się w moim zasięgu, i gwałtownie odwróciłamsię z Wiktorem podniesionym ponad głowę, gotowa spuścić go na tego, kto się za mną czaił.- Gwendolyn! Odłóż miecz! - zawołał Nickamedes, podnosząc rękę.- To tylko ja!Rzeczywiście, dopiero teraz poznałam bibliotekarza i zauważyłam krew na jegoodzieniu oraz miecz w ręce.Marynarkę od garnituru miał rozdartą, ze spodni wychodziła koszula, krawat zostałucięty, tak że właściwie ocalał z niego tylko węzeł pod brodą.Na rękach miał mnóstwo cięć izadrapań, a prawa strona twarzy była spuchnięta i zaczynał mu się formować siniak podokiem.Rozejrzałam się wokół i zauważyłam, że oprócz uczniów akademii na posadzce leżyteż kilka postaci w czarnych pelerynach.Pewnie do Nickamedesa dotarł rozgardiasz, jakizapanował, gdy żniwiarze wtargnęli do koloseum, i bibliotekarz przystąpił do walki.Nooczywiście, był przecież Spartaninem, podobnie jak Logan, i miał te same umiejętności i tensam instynkt wojownika.Nickamedes pewnie gonił żniwiarzy, którzy nagle rzucili się doucieczki.Bibliotekarz, w stanie równie opłakanym jak ja, z przygnębieniem przyglądał się krwina moim ubraniu i na Wiktorze. Po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że być możeNickamedesowi nie jest obojętny los uczniów.nawet mój.- Gwendolyn - odezwał się ponownie.- Gdzie Logan?- Nic mu nie jest.Poszedł pana poszukać.Powoli opuściłam miecz.Poczułam napływające wyczerpanie i zrobiło mi się zimno,jakby w moje ciało wlewano, jak do szklanki, zimną wodę.Popatrzyłam na martwychkolegów i koleżanki, i na tych, którzy płakali i się wykrwawiali.- Jak się czujesz? - spytał bibliotekarz ciepło.- Nie jestem ranna, jeśli o to panu chodzi - odparłam.- Ale nie wiem, czykiedykolwiek jeszcze będę się dobrze czuła.Rozdział 4Nie pamiętam, co było potem.To znaczy niezupełnie jest to prawdą.Pamiętam i będęzawsze pamiętała, choćbym nie wiem jak chciała zapomnieć.Nickamedes zadzwonił do władz szkoły i po trzydziestu minutach zaczęli pojawiać sięjacyś ludzie.Większość z nich to byli nauczyciele ze szkoły, jak pan Llew od rachunków,pani Banba od ekonomii czy trener Lir mający pod swoją opieką drużyny pływackie.Nikt niewezwał policji.Zwykła policja złożona ze śmiertelników nie miałaby pojęcia o tym, co się tuwydarzyło, a poza tym nie potrafili walczyć ze żniwiarzami ani poradzić sobie ze skutkamiich działań.Poza nauczycielami pokazało się też kilku innych dorosłych w grubych czarnychkombinezonach.Otworzyli drzwi koloseum i wtoczyli metalowe wózki z czarnymi torbami.Wiedziałam, że załadują na nie zwłoki i zabiorą do szkolnej kostnicy.Zatrzęsłam się iodwróciłam wzrok.Pani Metis i trener Ajaks też przyszli, ponieważ należeli do szkolnej radybezpieczeństwa.Ci dwoje oraz Nickamedes odpowiadali za bezpieczeństwo uczniów wakademii.Tyle że teraz nie byliśmy w akademii.i nikt nie był bezpieczny.Najbardziej zdziwiłam się, widząc w muzeum Raven, która obsługiwała barekkawowy w bibliotece antycznej.Ale to chyba tylko jedno z jej licznych zadań.Raven byłastaruszką.Miała kompletnie siwe włosy, czarne oczy i twarz pooraną zmarszczkami.Nosiładługą, fałdzistą, białą szatę, taką jak pracownicy koloseum, spod której wystawały czarnebojowe buty.Raven stanęła z boku i oceniała wzrokiem zniszczenia.Na skrzyżowanych na piersirękach miała nie tylko plamy wątrobowe, lecz również stare, zblakłe już blizny.Zauważyła,że się jej intensywnie przyglądam, i nasze oczy się spotkały.Przez moment wydawało mi się,że pod zmarszczkami zamigotała młodsza, nieco ładniejsza twarz.Najdziwniejsze jednak, żekiedy patrzyłam w jej oczy, poczułam napływającą falę bólu i smutku tak głębokiego, że popoliczkach zaczęły mi płynąć łzy.Jakby winiła się za ten dzisiejszy atak.Zamrugałam i złudzenie wyparowało.Przede mną znów była tylko Raven sprzedającasłodycze w bibliotece.Ból i smutek zniknął i zniknęły też łzy, które - jak mi się wydawało -płynęły mi po twarzy.Podniosłam rękę, ale skórę miałam zupełnie suchą.Dziwne.Naprawdę.Spojrzałam znowu na Raven.Stała koło kobiety wkładającej zwłoki Samsona nametalowy wózek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]