[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lorn podeszła do stołu i spojrzała na mapę.Tulipany? Dlaczego tam? To nie miało sensu.– Cesarzowa zechce się dowiedzieć, dlaczego zmieniłeś plany, wielka pięści.Miało to znaczyć „być może”.Dujek podrapał się po porośniętej szczeciną żuchwie i skinął głową.– Proszę bardzo, przyboczna Po pierwsze, oddziały z poboru nie utrzymają Lisiej Przełęczy.Gdy przybędą posiłki, Karmazynowa Gwardia będzie już na północy.Tamtejsze tereny to głównie ziemie uprawne i pastwiska.Wycofamy żołnierzy z poboru do Nisst.Po drodze spustoszą okolicę.Zniszczą plony i wyrżną bydło.K’azz będzie musiał ciągnąć zapasy ze sobą.Posłuchaj, przyboczna, armia, która naciera, ściga rozbitego przeciwnika, zawsze zostawia tabory z zaopatrzeniem z tylu, chcąc jak najszybciej dopaść wroga i zadać mu ostateczny cios.To właśnie będzie zadanie dla wickańskich lansjerów.Lorn wiedziała, że Wickanie są urodzonymi łupieżcami.W takim terenie uderzenia ich nieuchwytnych oddziałów będą szybkie i druzgocące.– A Jedenasty? Jaką rolę odegra?– Jedna trzecia legionu zostanie w Nisst, a reszta pomaszeruje szybko na Lisią Przełęcz.– Przecież Caladan Brood będzie na południe od Lasu Czarnego Psa.To nie ma sensu, wielka pięści.– Mówiłaś, żeby wykorzystać Moranthów do maksimum, prawda? Wystartują z Tulipanów i utworzą most powietrzny.– Dujek wpatrzył się w mapę, mrużąc powieki.– Chcę, żeby w chwili, gdy wyprowadzę stąd wojska i zajmę pozycję na południe od stanowisk Brooda, Dziewiąty Legion znalazł się na południe od Bagna Czarnego Psa.Skoordynowane natarcie Złotych i Czarnych powinno zepchnąć przeciwnika prosto w nasze ręce, podczas gdy jego sojusznicy, Karmazynowa Gwardia, będą po niewłaściwej stronie Lisiej Przełęczy.– Zamierzasz przerzucić cały legion drogą powietrzną?– Czy cesarzowej zależy na tym, żebyśmy wygrali tę wojnę jeszcze za jej życia? – Zaczął spacerować po pokoju.– Zresztą niewykluczone, że to czysto akademicki problem – zauważył, jakby ogarnęły go wątpliwości.– Na miejscu Brooda.– Umilkł nagle, odwracając się do przybocznej.– Czy miejsca lądowania zostaną zamienione?Przyjrzała się twarzy mężczyzny.Coś jej mówiło, że wielka pięść doznał przed chwilą olśnienia, które miało jakiś związek z Caladanem Broodem, i że dla Dujeka cały problem rzeczywiście stał się akademicki.Wiedziała też, że nie zostanie wtajemniczona w tę sprawę.Raz jeszcze spojrzała na mapę, próbując odgadnąć, co zobaczył na niej Dujek.Było to jednak niemożliwe.Nie znała się na taktyce.Wystarczająco trudno było przeniknąć myśli wielkiej pięści.Dokonanie tej samej sztuki w przypadku Caladana Brooda przekraczało jej możliwości.– Choć ten plan jest ryzykowny, oficjalnie akceptuję go w imieniu cesarzowej.Spełnimy twą prośbę.Dujek skinął głową, nie wykazując entuzjazmu.– Jeszcze jedno, wielka pięści, nim przyjdzie Tayschrenn.Podobno pojawił się tu Ogar Cienia?– Tak – przyznał.– Byłem wówczas nieobecny, ale oglądałem zniszczenia, jakie po sobie zostawił.Gdyby nie Tattersail, byłoby znacznie gorzej.Ujrzała w jego oczach błysk przerażenia i przypomniała sobie to, co wydarzyło się przed dwoma laty na nadbrzeżnym gościńcu w zachodniej części Itko Kan.– Widziałam już kiedyś ofiary Ogarów – rzekła, spoglądając mu w oczy.Gdy ich spojrzenia się spotkały, przez chwilę rozumieli się znakomicie.Potem Dujek odwrócił wzrok.– Ta Tattersail musi być bardzo zdolną czarodziejką – zauważyła Lorn, próbując ukryć ukłucie żalu.– Jako jedyna z kadry przeżyła atak na Odprysk Księżyca, który zarządził Tayschrenn – odparł Dujek.– Naprawdę?Dla Lorn ta informacja była jeszcze bardziej zdumiewająca.Zadała sobie pytanie, czy Dujek coś podejrzewa, lecz jego następne słowa rozproszyły jej obawy.– Twierdzi, że w obu przypadkach miała szczęście.Może to i prawda.– Dawno już jest w kadrze? – zapytała przyboczna.– Odkąd objąłem dowództwo.Może osiem, dziewięć lat.Imię czarodziejki wydawało się Lorn znajome.Owo wrażenie ścisnęło jej serce niczym zakuta w stalową rękawicę pięść.Przyboczna usiadła na fotelu.Dujek zbliżył się o krok ze szczerą troską w oczach.– Trzeba opatrzyć ci rany – mruknął.– Niedobrze, że z tym zwlekałem.– Nic mi nie jest.To tylko zmęczenie.Spojrzał na nią przenikliwie.– Chcesz trochę wina, przyboczna?Skinęła głową.Tattersail.Czy to możliwe? Upewni się, kiedy ją zobaczy.– Dziewięć lat – wyszeptała.– Mysia Dzielnica.– Słucham?Podniosła wzrok.Dujek stał obok, trzymając w ręku puchar wina.– Nic, nic – rzuciła, przyjmując kielich.– Dziękuję.Oboje odwrócili się, słysząc łoskot otwieranych drzwi.Do środka wpadł Tayschrenn.– Niech cię licho – warknął do Dujeka z twarzą pociemniałą z wściekłości.– Jeśli miałeś z tym coś wspólnego, obiecuję ci, że odkryję prawdę.– A z czym, wielki magu? – zapytał zimno wielka pięść, unosząc brwi.– Przed chwilą byłem w Komnacie Rejestrów.Pożar? Całe pomieszczenie wygląda jak wnętrze pieca.Lorn podniosła się z fotela i stanęła między nimi.– Wielki magu Tayschrennie – zaczęła cichym, groźnym głosem – czy zechciałbyś mi wyjaśnić, dlaczego pożar w jakimś biurokratycznym składzie miałby przesłaniać wszelkie inne problemy?Tayschrenn zamrugał.– Wybacz, przyboczna – odparł z napięciem w głosie.– W Komnacie Rejestrów przechowywano spisy obywateli miasta.– Przeniósł wzrok na Dujeka.– Można tam było znaleźć imiona wszystkich szlachetnie urodzonych.– To wielki pech – mruknął wielka pięść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]