[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Salwa śrutu odpędziła ich ostatecznie.Była to chyba, jeśli można tak się wyrazić, najbardziej przejmująca bitwa, jaką przyszłostoczyć twórcom wielkiego imperium w ich podboju nieznanych lądów.Czy Anglicy mieliprawo strzelać do tubylców? Bez wątpienia nie mieli takiego prawa.A jednak, czyktokolwiek z nas dziwi się, że tak postąpili? I na to pytanie też trzeba zapewne odpowiedziećprzecząco.Zostaje nam zatem tylko jedno: westchnąć nad względnością naszych pojęćetycznych, które tak często plastycznie dostosowują się do okoliczności.W pobliżu znaleziono kilka uplecionych z trzciny chatek, które mieszkańcy opuścili wpopłochu.Uczeni przystąpili do zbierania dziwnych, nieznanych okazów flory.Gdy po kilkugodzinach wyprawa wróciła na statek, Cook wpisał nową nazwę na swą mapę: Botany Bay -Zatoka Botaniczna.Niebawem wyruszono w dalszą podróż w kierunku północnym.%7łegluga była trudna, wodyusiane rafami koralowymi.Zachowywano maksymalną ostrożność, a statek poprzedzała łódzwiosłowa sondująca głębokość.A mimo to nie udało się uniknąć wypadku, który omal niezakończył się ostateczną katastrofą. Endeavour nadział się na rafę.Była to chwila wielkiej331grozy, w promieniu tysięcy mil nie było bowiem żadnego statku, od którego można byoczekiwać ratunku.Ale żaglowiec nie poszedł na dno, tkwił przechylony na czubku rafy,który wbił się głęboko w jego kadłub.Był odpływ.Nieustannie pracowały pompy okrętowe, aw tym czasie cieśle próbowali uszczelnić poszycie wokół tkwiącego w dnie ostrego ułomkakoralowego.Jednocześnie pośpiesznie pozbywano się zbytecznego balastu.Za burtę poszłyarmaty, a także część zapasów.Gdy nadszedł przypływ, Endeavour wspomagany przezszalupy uniósł się ponad rafą.Mieli szczęście: ułamany wierzchołek rafy zatykał dziurę, a dośrodka przedostawało się tylko tyle wody, że pompy były zdolne opanować sytuację.Terazodprowadzono żaglowiec na płyciznę w pobliżu brzegu i unieruchomiwszy go, przystąpionodo remontu.Trwało to półtora miesiąca.W tym czasie załoga nawiązała względnie przyjaznestosunki z gromadką obozujących w pobliżu krajowców, po raz pierwszy też ujrzała żywegokangura.Sprawiło to szczególną radość panu Banksowi.Pracował on na Nowej Zelandii ztakim zapałem, że - jak sądził - opisał wszystkie istniejące tam gatunki roślin.Tu jednak byłocoś innego: zwierzę, o którym europejska nauka twierdziła, że istnieć nie może i że opowieścio nim są zwykłą blagą marynarską.Dalsza droga wiodła przez przesmyk oddzielający Australię od Nowej Gwinei.Nosi on dodzisiaj imię swego odkrywcy, hiszpańskiego żeglarza Luisa Vaeza de Torresa, któryprzepłynął tędy w roku 1606, ale nie zostawił map. Endeavour wpłynął więc na szlak, którypokonano tylko raz, i było to sto sześćdziesiąt lat temu.Wiedziano o nim tylko tyle, żestanowi istny labirynt wśród raf koralowych.I rzeczywiście, kanał okazał się miejscami takwąski, że trzeba było holować żaglowiec, używając szalup.Kiedy ujrzano wreszcie otwartemorze, zatknięto na najbardziej wysuniętym cyplu Australii flagę brytyjską.Powiewała nadpustym lądem zasiedlonym tylko przez tubylców i kangury.Teraz Endeavour wypuścił się w drogę do domu: przez Ocean Indyjski, wokół Afryki iprzez Atlantyk.Dziesiątego lipca 1771 roku ujrzano brzegi Anglii.Podróż trwała niemal trzylata.Statek przywiózł skrzynie z egzemplarzami tysiąca trzystu nieznanych dotąd roślin.Przywiózł też dwa nowe nabytki dla Korony Brytyjskiej: Nową Zelandię i Nową PołudniowąWalię, jak Cook nazwał wschodnie wybrzeże Australii.I przywiózł też rekord żeglarski,jakiego dotąd nie udało się ustanowić nikomu: opłynął ziemię, nie tracąc z powodu szkorbutuani jednego człowieka.Stracił natomiast wielu z powodu innych chorób tropikalnych.Najgorszy moment nastąpił podczas postoju w Batawii: wśród załogi wybuchła epidemiamalarii.Chinina uratowała życie botanikom Banksowi i Solandersowi, natomiast tahitańskiwódz Tupią i jego służący Taista zmarli.Na koniec zmarł również dzielny lekarz wyprawy,który tak skutecznie opiekował się załogą - doktor Monkhouse.Chociaż więc udało się zwalczyć szkorbut, to jednak dalekie podróże morskie, zwłaszcza wrejonach tropikalnych, stanowiły nadal ogromne ryzyko i niełatwo było powrócić z nich zżyciem.Ale mimo nieuniknionych tragedii, podróż Endeavour była wielkim sukcesem.Król JerzyVI przyjął Jamesa Cooka na specjalnej audiencji i mianował go kapitanem.Możnapowiedzieć, że Cook odbył chyba najdłuższą i najtrudniejszą drogę do tego stopnia zewszystkich kapitanów żeglugi wielkiej na świecie.Ale nie był zadowolony.Nie odkryłnowego lądu południowego, a ponadto Admiralicja zabroniła mu publikować sprawozdania zpodróży.Dziennik Cooka wydano drukiem dopiero sto dwadzieścia dwa lata pózniej.332Nowo mianowany kapitan przebywał w domu niedługo.Zagadka Wielkiego LąduPołudniowego wywierała na Admiralicję wpływ wprost magnetyczny.Jej pierwszy lord -Sandwich osobiście interesował się sprawą i energicznie parł do nowej wyprawy.Wkrótcezorganizował zespół naukowców gotowych podjąć ponowne ryzyko.Wprawdzie JosephBanks odmówił, nie mając ochoty na ponowną podróż dookoła świata, zgłosili się natomiastdwaj gdańszczanie: Johann Reinhold Forster i jego syn Georg - przyrodnicy, astronomowieWilliam Bayley i William Wales oraz szwedzki botanik Sparman.Zaangażowano teżWilliama Hodgesa, powierzając mu stanowisko głównego artysty wyprawy, inaczej mówiącrysownika.Admiralicja dostarczyła uczonym najnowszych i najlepszych instrumentównaukowych, wśród nich najnowszy model chronometru.Stanowisko kapitana otrzymał, jaksię łatwo domyślić - James Cook.W stoczni w Whitby kupiono dwa żaglowe węglowce tego samego typu, co Endeavour.Jeden był większy, liczył czterysta sześćdziesiąt dwie tony wyporności i nazwano go Resolution.Drugi, nieco mniejszy niż Endeavour , o wyporności trzysta trzydzieści sześćton, nazwany został Adventure.Kapitanem tego drugiego mianowano Tobiasza Furneaux,który był wytrawnym marynarzem.Dowództwo nad całością sprawował Cook, który miałpopłynąć na Resolution.Większy statek miał załogę składającą się ze stu dwunastu ludzi,mniejszy - z osiemdziesięciu jeden.Oba poddano gruntownemu przeglądowi i dodatkowympracom adaptacyjnym w stoczni Admiralicji w Deptford.Wyruszono z Plymouth 13 lipca 1772 roku, niemal dokładnie w rok po powrocie z pierwszejwyprawy.Cel był ten sam, co i przedtem: chodziło o wielki kontynent południowy.InstrukcjaAdmiralicji była zgodna z życzeniami samego kapitana (i on zresztą osobiście opracował jejtreść).Widać z tego, że Cook nie nadawał się do osiadłego życia.Wszak zapisał kiedyś wdzienniku wyznanie (a warto dodać, że rzadko pisywał o sobie): Gdyby nie owa naturalnaradość, jaką człowiek odczuwa, gdy jest pierwszym odkrywcą - ta służba byłaby nie dowytrzymania (.) " Zamierzał zawinąć do Cape Town w Afryce Południowej, a następniepopłynąć prosto na południe, jak daleko tylko się da
[ Pobierz całość w formacie PDF ]