[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czymże go pies rozgniewał? Powróciwszy z widowiska tatko kazał zaraz Wosołołapemu stanąć na poręczy dwóchkrzeseł i tak się trzymać; była to jedna ze sztuk tego psa.On spojrzał na tatka i nie posłuchałod razu.Tego wieczora nic nie udało się ojcu, publiczność nie była zadowolona, więc zawo-łał, że i ten pies czuje, że publiczność była niekontenta, i nawet on nie ma dla tatka litości.Zaczął więc krzyczeć, a pózniej nawet bić biednego psa.Przelękłam się bardzo i wołałam: Tatku! Tatku! Nie bij tego biednego stworzenia, które do ciebie tak jest przywiązane! Dlamiłości Bożej przestań! On przestał.Pies był skrwawiony i tatko rzucił się na ziemię, i wziąłpsa w objęcia, i płakał, a pies lizał mu twarz i ręce.Ludwika, widząc, że Cesia płacze, zbliżyła się do niej, pocałowała ją, wzięła za rękę iusiadła obok niej. Opowiedz mi do końca, jakim sposobem twój ojciec cię opuścił.Kiedyś mi tyle powie-działa, możesz i koniec powiedzieć.Jeśli w tym jest co nagannego, w co wątpię to naganadla mnie a nie dla ciebie być powinna. O, dobra panno Ludwiko! mówiła Cesia zakrywając ręką oczy i szlochając jeszcze.Powróciłam ze szkoły tego wieczoru i zastałam tatka, który tylko co przyszedł z cyrku.Sie-dział przed ogniem bujając się na krześle, jak gdyby czuł ból jaki.Zapytałam: Czyś się, tat-ku, potłukł dziś! (bo to się i jemu, i innym zdarzało czasami).Odpowiedział mi: Trochę,moja pieszczotko.A gdym się zbliżyła i spojrzała mu w oczy, zobaczyłam, że płakał.Imwięcej mówiłam, tym bardziej ojciec twarz ukrywał; drżał i tylko pieścił mię słowami: Mojakochanko! moja ty jedyna.W tej chwili wszedł niedbale do pokoju Tomek i spojrzał na obie panienki chłodno i obo-jętnie, wykazując zainteresowanie dla własnej osoby jedynie, a i to niewielkie. Wypytywałam się Cesi o niektóre rzeczy, Tomku rzekła Ludwika. Możesz zostać znami, sekretu nie ma, ale proszę cię, kochany Tomku, nie przerywaj nam przez jaką chwilę. Bardzo chętnie rzekł Tomek. Tylko że ojciec przyprowadził z sobą Bounderby ego ichce, abyś poszła do bawialni.Jeśli tam pójdziesz, to stary Bounderby pewno poprosi mnie naobiad, ale bez ciebie nie uczyni tego. Zaraz przyjdę. To zaczekam tu na ciebie rzekł Tomek dla pewności.Cesia ciągnęła dalej opowiadanie cichszym głosem: Na koniec biedny tatko powiedział, że znów nie udało mu się w cyrku, że już nie możepodobać się publiczności, że jest zakałą i sromotą dla trupy i że mi daleko lepiej bez niegobyłoby na świecie.Wszystko, co najczulszego znalazłam w sercu, powiedziałam tatkowi;uspokoił się usiadłam przy nim i opowiadałam mu wszystko o szkole, cokolwiek w niejmówiono i robiono.Kiedy nie miałam już nic do opowiedzenia, objął mnie za szyję i całował, całował.Pózniejpowiedział mi, abym poszła przynieść mu maści, którą używał na małe otłuczenia; abym jąwzięła w najlepszym sklepiku, który znajdował się na drugim końcu miasta, i pocałowawszymnie raz jeszcze iść kazał.Wyszłam; ale coś ciągnęło mię na powrót, aby z nim pobyćchwilę jeszcze, toteż powróciłam i zajrzałam przez drzwi mówiąc: Czy mam wziąć Wesoło-łapego, drogi tatku? On podniósł głowę i odpowiedział: Nie, Cesiu, nie; nie bierz nic, co domnie osobiście należy, moja pieszczotko! I tak opuściłam go, siedzącego przed ogniem.Wtenczas to myśli ciężkie musiały zgnębić mego biednego, kochanego tatkę.Wtenczas tomusiało mu wpaść do głowy, aby rozstać się ze mną dla mojego dobra; bo powróciwszy jużgo nie zastałam. Mówię ci, pośpiesz się do starego Bounderby, Luciu rzekł Tomek.42 Nic już nie mam do powiedzenia, panno Ludwiko.Trzymam dziesięcioro-olej dla tatki iwiem, że on powróci.Każdy list, który ujrzę w ręku pana Gradgrinda, zapiera mi oddech,oczy mi zasłania mgłą jakąś; bo sądzę, że to list od mego tatka albo od pana Sleary, donoszą-cy o tatku.Pan Sleary obiecał napisać, jak tylko dowie się czegoś o nim, i wierzę, że dotrzy-ma obietnicy. Powiadam ci, Luciu, spiesz się do starego Bounderby rzekł Tomasz z niecierpliwymświśnięciem bo inaczej pójdzie sobie.Po tej rozmowie, ile razy Cesia, dygając panu Gradgrindowi wobec jego rodziny, pytałagasnącym głosem: Przepraszam pana, żem natrętna, ale czy nie odebrał pan listu od megoojca lub o nim? Ludwika opuszczała swoją robotę na chwilę i czekała na odpowiedz równiewzruszona, jak i Cesia.A gdy pan Gradgrind regularnie odpowiadał: Nie, Jupe, nic nieotrzymałem drżenie ust Cesi powtarzało się w licu Ludwiki, a oko Ludwiki odprowadzałobiedną sierotę ze współczuciem aż do drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]