[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zapomnij moje poprzednie pytania; od-powiedz tylko na to! Kim się stałem?Zcisnął kulę ze złością.W drzwiach sypialni stanęła Maren ubrana teraz w spodnie od niebieskiej chińskiejpiżamy i patrzyła na rozstrzygniecie pojedynku między Larsem i Starym Orvillem. Lars P.obudził się pewnego ranka, by stwierdzić, że przez noc przemienił się.Przerwała, bo w kącie pokoju włączył się z brzękiem telewizor.Zaraz miano przeczy-tać biuletyn informacyjny.Zapomniawszy o Starym Orvillu, Lars i Maren wbili wzrok w telewizor.Lars poczuł,że szybciej bije mu serce.Biuletyny informacyjne prawie zawsze podawały złe wiado-mości.Na ekranie pojawił się napis BIULETYN INFORMACYJNY i odezwał się spokojny,jak na zawodowca przystało, głos spikera: Działająca przy Zachbloku w Chayenne w stanie Wyoming Agencja do sprawPrzestrzeni Kosmicznej NAS-BA nadała dziś komunikat, że na orbicie znajduje się nowysatelita, wysłany prawdopodobnie przez Chiny Ludowe lub Kubę Wolnej Ludzkości.Maren wyłączyła telewizor. W kółko to samo. Czekam już tylko na dzień powiedział Lars w którym znajdujący się już naorbicie satelita wystrzeli swojego własnego satelitę. Już to robią.Nie czytasz gazet? Nie czytasz Scientific American ? W ogólen i c nie wiesz? spytała pogardliwie pół żartem, pół serio. Jesteś głupim dzikusem,tak jak ci kretyni, którzy uczą się na pamięć numerów rejestracyjnych, wideofonicznychalbo kodów każdego regionu w Północnej Ameryce.Podeszła do łóżka po górę od piżamy.W ręce Larsa poruszył się zapomniany Orvill.Urządzenie przemówiło.To było niesamowite.Lars aż zamrugał oczami, gdy usłyszał telepatyczną werbalnąodpowiedz na pytanie, o którym już prawie zapomniał. Panie Lars. Tak odparł jak zahipnotyzowany.Stary Orvill skrzekliwie przedstawił mu wyniki długiego i pracochłonnego procesuodbioru i przetwarzania danych.Orvill był wprawdzie zabawką, lecz dość skompliko-waną.Składało się na niego zbyt wiele elementów, by chodził bez zająknienia. Panie Lars, poruszył pan problem ontologiczny.Indoeuropejska struktura lingwi-styczna, jaka wystąpiła w sformułowaniu zdania, uniemożliwia jego dokładną analizę.Czy mógłby pan przeformułować pytanie? Nie odparł Lars po chwili namysłu.Stary Orvill zamilkł.40 Panie Lars rzekł wreszcie jest pan mandragorą.Lars nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Nazwał mnie człekopodobnym dziwadłem.I w dodatku cytuje Szekspira po-wiedział do Maren, która już całkowicie ubrana stanęła obok Larsa i także przysłuchi-wała się Orvillowi. Oczywiście.Korzysta z ogromnego banku danych.A czego się spodziewałeś?%7łe usłyszysz nowy sonet? Orvill może powtarzać tylko to, co do niego wprowadzono.Może tylko wybierać z tego, co ma, nie wymyśla nic nowego. Autentycznie zaskoczo-na dodała: Lars, teraz całkiem serio, bez wygłupów: ty naprawdę nie masz technicz-nego umysłu i żadnych intelektualnych. Cicho przerwał jej Lars. Stary Orvill chce jeszcze coś powiedzieć.Gadżet jęczał przeciągle jak zwalniająca płyta: Pytał pan też: Kim się stałem? Stał się pan wyrzutkiem społeczeństwa.Włóczęgą.Bezdomnym.Parafrazując Wagnera. Ryszarda Wagnera? zapytał Lars. Kompozytora? Również dramatopisarza i poetę przypomniał mu Orvill. Aby zobrazowaćpańską sytuację, posłużę się cytatem z Zygfryda : Ich hab nicht Bruder, noch Schwester,Meine Muter.Na koniec Orvill powiedział:.ken Ich nicht.Mein Vater.Wtedy jego integrator danych dołączył widocznie do reszty uwagę Maren, bo zmie-nił swoje elektroniczne biegi. Imię pan Lars zmyliło mnie, myślałem, że to po staroskandynawsku.Przepraszam,panie Lars.Chciałem powiedzieć, że podobnie jak Parsifal, jest pan Waffenlos, bez bro-ni.w sensie przenośnym i dosłownym.W rzeczywistości nie projektuje pan broni, jakoficjalnie twierdzi pańska firma.Jest pan Waffenlos także w innym, ważnym sensie.Jestpan bezbronny.Podobnie jak młody Zygfryd, zanim zabił smoka, napił się jego krwii zrozumiał pieśń ptaka albo jak Parsifal zanim poznał swoje imię z ust panien kwiato-wych, jest pan niewinny.I to zdaje się, że w sensie negatywnym. Nie jest zupełnym głupcem rzekła praktycznie Maren kiwając głową. Zapłaciłam za ciebie sześćdziesiąt poskredów.Paplaj dalej.Podeszła do stolika do kawy, żeby wyjąć z pudełka cygaretkę.Stary Orvill zwlekał z odpowiedzią, jakby rzeczywiście się zastanawiał, nie zaś, jakpowiedziała Maren, wybierał jedynie informacje zakodowane w plikach z danymi. Wiem, czego pan chce powiedział wreszcie. Ma pan do rozwiązania dyle-mat.Nigdy go pan jasno nie sformułował, nigdy nie próbował się pan z nim zmierzyć. Cholera, jaki dylemat? spytał zmieszany Lars. Panie Lars, żyje pan w potwornym strachu, że pewnego dnia wkroczy pan do41swojego biura w Nowym Jorku i wejdzie w trans, a kiedy oprzytomnieje, nie będziemiał do pokazania żadnych szkiców.Innymi słowy utraci pan talent.W pokoju zapadła zupełna cisza, nie licząc lekko astmatycznego oddechu Maren,która paliła cygaretkę marki Garcia y Vega. Rany rzekł cicho Lars.Poczuł się jak bardzo mały chłopiec, jakby nagle czas się cofnął i zniknęły wszystkielata jego dorosłości.To było niesamowite wrażenie.Bo niestety ta zabawka, ta nowinka techniczna, która była perwersyjnym wcieleniemw życie oryginału z projektu firmy pana Larsa, miała rację.Lars cierpiał na lęk kastra-cyjny i nigdy się z tego nie wyleczył.Stary Orvill mozolnie kończył rozpoczętą myśl: Uświadamiane sobie przez pana problemy związane z nieautentycznością pań-skiej tak zwanej broni są wymysłem.Zasłaniają prawdziwe psychiczne dylematy.Doskonale zdaje sobie pan sprawę, jak każdy człowiek przy zdrowych zmysłach, że nieistnieje żaden argument przemawiający na rzecz produkcji prawdziwej broni czy tow Zachbloku, czy we Wschodnim Oku.Ludzkość została ocalona przed zniszczeniem,gdy przedstawiciele obu potęg spotkali się w tajemnicy w Fairfax w Iceland w 1992roku, aby podpisać protokół przyjmujący za wytyczną dalszego postępowania zasadę lemieszewania , co było ratyfikowane na jawnym spotkaniu w 2002 roku. Dość powiedział Lars patrząc na maszynę.Stary Orvill zamilkł.Lars drżącą ręką odstawił go na stolik do kawy. Więc mówisz, że on rozwesela prosapów? spytał. Oni nie pytają o tak poważne sprawy.Zadają głupiutkie pytania.No, dobrze. Maren uważnie przyjrzała się Larsowi. A więc te ciągłe jęki w rodzaju: Boże.Jestem oszustem.Nabijam w butelkę biedne pronki.wszystko to. poczerwieniałaze złości było czczą gadaniną. Najwyrazniej zgodził się Lars.Był roztrzęsiony. Ale ja o tym nie wiedzia-łem.Nie chodzę do żadnych psychoanalityków; nienawidzę ich.Oni też są oszustami.Zygmunt Fraud.Miał nadzieję, że Maren wybuchnie śmiechem.Przecież zgrabnie posłużył się grąsłów, wystarczyło odrobinę przekręcić nazwisko Freuda, by uzyskać angielskie słowo oszust.Powinna to docenić.Tak się jednak nie stało. Lęk kastracyjny powiedziała. Lęk przed utratą męskości.Lars, boisz się, żeskoro twoje powstające w transie szkice nie są projektami prawdziwej broni, to znaczy,iż jesteś impotentem?Lars unikał jej wzroku. Waffenlos powiedział. To dopiero grzeczny eufemizm.42 Wszystkie eufemizmy są grzeczne.Z definicji..na określenie impotencji.Nie jestem mężczyzną.Teraz utkwił w Maren spojrzenie. W łóżku rzekła Maren starczasz za dwunastu mężczyzn.Za czternastu.Dwudziestu.Spojrzała na niego z nadzieją, że udało jej się go rozbawić. Dzięki powiedział. Mimo to towarzyszy mi poczucie klęski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]