[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podałem Fallonowi szklankę jego własnej whisky, którą zresztą przyjął z uznaniem.Miał podarte ubranie i podrapane ręce.Zaproponowałem:— Przyniosę apteczkę i przemyję ci to.Ze znużeniem skinął głową.Gdy dezynfekowałem zadrapania, powiedziałem:— Powinieneś zostawić brudną robotę Halsteadowi.— I tak pracuje dość ciężko — odrzekł Fallon.— Zrobił dziś więcej niż ja.— A gdzie jest teraz?— Jest opatrywany.Przypuszczam, że Katherine robi z nim to samo, co ty ze mną.— Wygładził plaster.— Jakoś lepiej, kiedy robi to kobieta.Pamiętam, jak często bandażowała mnie żona.— Nie wiedziałem, że jesteś żonaty.— Byłem.Nawet bardzo szczęśliwie.To było wiele lat temu.— Popatrzył na mnie.— Co zaszło między tobą a Halsteadem dziś rano?— Drobna różnica zdań.— To się często zdarza, pomiędzy młodymi ludźmi, ale zazwyczaj dotyczy spraw zawodowych.Tu jednak chodziło o coś innego, prawda?— Zgadza się.Dotyczyło spraw osobistych.Zorientował się, że nie chciałem o tym mówić, więc przestał pytać.— To poważna historia, jeśli ktoś miesza się pomiędzy męża a żonę — zauważył.Zakorkowałem butelkę ze środkiem odkażającym.— Nie wtrącam się w ich sprawy, jedynie Halsteadowi wydaje się, że tak jest.— Mam na to twoje słowo?— Tak, co jednak wcale nie znaczy, że to twój interes.— Ledwie z tym wyskoczyłem, zrobiło mi się przykro.— To nie tak.Oczywiście, że cię to wszystko musi obchodzić.Nie chcesz, żeby ta wyprawa rozpadła się.— Akurat coś innego miałem na myśli.Przynajmniej w stosunku do ciebie.Zaczynam, się martwić o Paula, jest bardzo uciążliwym współpracownikiem.Zastanawiałem się, czy mógłbym cię prosić o zwolnienie z obietnicy.Zależy to tylko od ciebie.Wbiłem korek jeszcze głębiej.Właśnie obiecałem Katherine, że Halstead nie zostanie wyrzucony i nie mogłem tego cofnąć.— Nie.Padły już inne obietnice.— Rozumiem.A przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem.— Popatrzył na mnie.— Nie zrób z siebie głupca, Jemmy.Ta rada przyszła nieco za późno.Uśmiechnąłem się i odstawiłem butelkę.— Wszystko w porządku, nie jestem niszczycielem domowego ogniska.Ale Halstead lepiej niech na siebie uważa, bo może mieć spore kłopoty.— Nalej mi jeszcze whisky — powiedział Fallon.Podniósł butelkę wody utlenionej i dodał łagodniej: — Będziemy mieli problem z wyciągnięciem tego korka.Tej nocy Halsteadowie zaliczyli następną kłótnię.Żadne z nich nie pokazało się na kolacji, a po zapadnięciu zmroku nasłuchiwałem podniesionych głosów dochodzących z ich baraku.To głośniejszych, to cichszych, ale nigdy nie tak wyraźnych, by można je było zrozumieć.Po prostu gniewny szmer płynący z ciemności.Spodziewałem się, że Halstead wpadnie do mojego baraku i wyzwie mnie na pojedynek, a gdy tak się nie stało, pomyślałem, że pewnieKatherine wyperswadowała mu ten pomysł.Bardziej prawdopodobne było jednak to, że argument, którego użyłem, miał duży ciężar gatunkowy.Halstead nie mógł sobie pozwolić, by go usunięto z wyprawy na tym etapie.Może warto by przekazać Katherine stanowisko Fallona, by upewnić Halsteada w tym, że tylko ja mogłem temu zapobiec.Gdy już zasypiałem, pomyślałem sobie, że jeżeli znajdziemy Uaxuanoc, będę musiał mieć się na baczności.Rozdział 24Cztery dni później do zbadania pozostało już tylko jedno miejsce.Czternaście z piętnastu na liście Fallona okazało się nie tym, czego szukaliśmy.Jeśli nie wypaliłoby także i to ostatnie, musielibyśmy powiększyć zasięg naszych poszukiwań, włączając kolejne czterdzieści siedem miejsc.Delikatnie mówiąc, załatwiłoby to nas na dobre.Wczesnym rankiem Fallon zwołał konferencję przed przystąpieniem do sprawdzenia ostatniego miejsca i nikt nie był z tego powodu zadowolony.Interesująca nas cenote leżała poniżej podłużnego grzbietu wzgórza, gęsto porośniętego drzewami.Rider obawiał się zejścia nad nią i jednoczesnej walki z prądami powietrznymi.Co gorsza, nie było tam również odpowiedniego miejsca do opuszczenia kogoś na wyciągu.Gęsta roślinność sięgała samego skraju cenote.Fallon przestudiował fotografíe i rzeki przygnębiony:— Nigdy nie widziałem czegoś gorszego.Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli jakiekolwiek szansę dostać się tam z góry.A co ty o tym sądzisz, Rider?— Możemy opuścić człowieka, ale najprawdopodobniej skręci kark.Te drzewa mają do pięćdziesięciu metrów i są splątane jak diabli.Nie wydaje mi się, aby można było sięgnąć ziemi.— Dziewiczy las — skomentowałem.— Nie — zaprzeczył Fallon.— Gdyby tak było, nasza praca byłaby lżejsza.Cała ta ziemia była kiedyś uprawiana.To, z czym mamy do czynienia tutaj, to drugi porost.Dlatego jest tak cholernie gęsty.— Wyłączył projektor i podszedł do fotomozaiki.— Puszcza jest bardzo gęsta na dużym obszarze wokół cenote, co ze względów archeologicznych jest wprawdzie obiecujące, ale w niczym nam nie ułatwia dostania się tam.— Wskazał jedną z fotografii.— Mógłbyś nas tu wysadzić, Rider?Rider obejrzał dokładnie na zdjęciu punkt wskazany przez Fallona, najpierw gołym okiem, a następnie przez szkło powiększające.— To możliwe — powiedział wreszcie.Fallon sprawdził odległość.— Trzy mile od cenote.W tym terenie nie ujdziemy więcej niż pół mili na godzinę, a prawdopodobnie nawet mniej.Powiedzmy, cały dzień na dotarcie do cenote.Cóż, jeśli trzeba, zrobimy tak.— Nie brzmiało to jednak zbyt entuzjastycznie.— Możemy teraz użyć Wheale'a — zaproponował Halstead.— Dobrze sobie radzisz z maczetą, Wheale? — Jak zwykle nie mógł się wyzbyć uszczypliwości w stosunku do mnie.— Wcale nie muszę — odparłem.— Czasem wystarczy tylko ruszyć głową.Dajcie mi jeszcze raz przyjrzeć się tym fotografiom.Fallon włączył projektor i obejrzeliśmy je ponownie.Zatrzymałem się na tej, która najdokładniej pokazywała cenote i otaczający ją las.— Możesz opuścić się bezpośrednio nad wodą? — spytałem Ridera.— Chyba tak, ale nie na długo.Od studni jest już cholernie blisko do zbocza wzgórza.— W jaki sposób zrobiliście tę polanę, na której jesteśmy? — zwróciłem się z pytaniem do Fallona.— Spuściliśmy ludzi z piłami mechanicznymi i miotaczami ognia.Wypalili poszycie i ścięli drzewa, a następnie wysadzili pniaki w powietrze nitrogliceryną.Wpatrywałem się w fotografię i oceniałem wysokość od powierzchni wody do krawędzi studni.Mogła wynosić około dziesięciu metrów.— Jeżeli Rider może opuścić mnie do wody, dopłynę do krawędzi i wdrapię się na nią.— I co z tego? — zapytał Halstead
[ Pobierz całość w formacie PDF ]