[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parsknął bezgłośnym śmiechem.-ciszył jeszcze bardziej, a potem, żałując samemu sobiekilku drobin energii ulatującej z baterii, wyłączył walkmana i westchnąwszy, odłożył go do wnęki.Przyokazji sprawdził, co jest w czterech dzbanach.Najmniejszy zawierał parafinowaty specyfik, który miałmu pomóc przystosować siębez bólu do rzeczywistości.Kolejny dzban, o wiele większy i zimny, wypełniony był orzezwiającopachnącym sokiem.Gdy wyciągnął dłoń chcąc wyjąć, jaśniejszy od poprzednich, trzeci dzbanek zdelikatnym, popularnym tu geometrycznym wzorem, zauważył kątem oka jakiś ruch.Drgnął, potrąciłręką duży dzban, konwulsyjnie rzucił się do przodu i udało mu się chwycić naczynie.Odwrócił się.Pewien, że wrócił Krycz, otworzył usta chcąc przypomnieć nie wyjaśnioną do końca sprawęzaspokajania potrzeb fizjologicznych i zamknął je, widząc wkraczającą do pokoju dziewczynę Tomusiała być Ziyra, córka Krycza.Uśmiechnęła się i przystanęła tuż za progiem, jakby dającJonathanowi czas na oswojenie się z nową osobą.Była wysoką, młodą dziewczyną, która miała sporoszans na dalszy wzrost.Weather ocenił ją na niecałe sześć stóp, a więc tylko o cal czy półtora mniejniż on sam mierzył.Twarz była subtelniejszą, kobiecą kopią twarzy Krycza identyczne, nibywystające, ale pokryte gładką tkanką kości policzkowe, takie same oczy, nos i usta.Istotna różnicawidoczna była tylko w brwiach: u Krycza były to proste kreski przebiegające niemal pod kontemprostym do linii grzbietu nosa; u Ziyry zarys nosa przechodził łagodnym łukiem w niemal regularnąćwiartkę koła, nadając jej urodzie wyrazne cechy hinduskie i jednocześnie kształtując wyraz twarzy wkontur lekkiego zdziwienia.Przy czym obie te cechy widoczne były tylko wtedy, gdy spojrzenieoglądającego koncertowało się właśnie na brwiach.Cała twarz bowiem, odbiegała od kanonu urodykobiet półwyspu Indyjskiego.Na przykład proste, krótko obcięte ciemne włosy.Ziyra miała na sobiebluzę przypominającą nieco górę stroju do joggingu zaciągana w pasie przy pomocy plecionegosznura, bez kaptura i najwyrazniej z obowiązującymi tu długimi, dziesięciocalowymi mankietami".Wprzeciwieństwie do Maniki ubranej w suknię, jej strój składał się z tej właśnie bluzy i szerokich spodnipodobnych do tureckich szarawarów, wpuszczonych w połowie łydki do butów identycznych, jakienosił jejojciec.Dziewczyna widząc obserwującego Jonathana, roześmiała się i nagle okręciła się na pięcie.Rozłożyła ręce, błysnęły żółtym światłem dziwne pierścienie na kciukach.Widząc ubranie Ziyry,Weather ocenił, że chociaż wykonano je z tego samego, dominującego w oazie płótna, to na pewno znajcieńszych nici, bowiem układało się na Ziyrze jak muślin.Przy każdym ruchu poruszało siędemaskując kształty, przylegając co raz do innego fragmentu figury dziewczyny.Prócz tego, żeodbiegał jakością od stroju Maniki i Krycza, zabarwiono je na purpurowy kolor, co szczególnie mocnokontrastowało z białymi guzikami i podeszwami butów.Ziyra okręciwszy się jeszcze raz, ruszyła wkierunku Jonathana, a on patrzył jak tkanina na krótką chwilę ułożyła się na piersiach dziewczyny,bezwstydnie ujawniając ich wielkość i kształt.I jedno, i drugie ucieszyło Jonathana, nawet, jeśli miałabyć to bezinteresowna radość.Odchrząknął, starając się zrobić to dyskretnie.Ziyra podeszła blisko,jakby zamierzała go pocałować, ale położyła tylko na sekundę dłoń na jego barkach i powiedziała:- Jestem Ziyra.Pamiętasz mnie?Zanim Jonathan zrozumiał, że nie było to nic więcej jak odpowiednik uścisku dłoni, zanim zdążyłzrobić to samo co dziewczyna, Ziyra odsunęła się o krok.Zatrzymał ręce w połowie ruchu, potarłdłonie i poruszył brwiami.- Przykro mi, ale nie.Musiałem być oszołomiony - Uśmiechnął się.- Musiałem być bardzooszołomiony, skoro cię nie zapamiętałem - zaakcentował przeczenie i z przyjemnością skonstatował,że kobieta odpowiednio reaguje na subtelne komplementy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]