X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najszybszym sposobem dostania się do Mae Lwin jest wędrówka na północnywschód, do Saluin, którą można potem popłynąć w dół do obozu.Jednakże w porzesuchej poziom wody obniża się, więc z obawy o fortepian wybrałem trasę wychodzącąna brzeg na wprost fortu; tam chciałem przeprawić się przez rzekę.Po trzech dniach droga stała się bardziej stroma, wspinając się z poziomu dorzecza Irawadi napłaskowyż Szan.Niechętnie wyładowaliśmy fortepian z ciągniętego przez słonia wozui przenieśliśmy na tragi, zbudowane na kształt używanych podczas szańskich świątpalankinów - dwie równoległe belki, połączone poprzeczkami, na których wspierał sięfortepian.Instrument został załadowany tak, by klawiatura była zwrócona w kierunkumarszu, ponieważ wydawało się, że to najlepszy sposób utrzymania równowagi.Poganiacz słonia zawrócił ze swoim zwierzęciem do Mandalaju.W miarę jak szlak się wznosił, stwierdziłem, że decyzja niesienia fortepianuwynikała ze znajomości terenu - był on zbyt trudny, żeby instrument przewozić, jak torobiliśmy na nizinach.Jednak satysfakcję ze słuszności postanowienia tonował widokmoich ludzi, którzy wytężali siły pod ciężarem, ślizgali się i potykali, by uchronićinstrument przed runięciem na ziemię.Szczerze ich żałowałem i robiłem, co mogłem,by podnieść w nich ducha, obiecałem, że po dotarciu fortepianu do Mae Lwinwyprawię z tej okazji uroczystość.Dni mijały, a codzienny tok zajęć był taki sam.Wstawaliśmy ze wschodemsłońca, jedliśmy szybko śniadanie, a potem dzwigaliśmy ponownie tragi ikontynuowaliśmy wędrówkę.Było nadzwyczaj gorąco, a słońce paliło niemiłosiernie.Muszę przyznać, że pomimo przykrości, jaką odczuwałem z powodu zmuszania moichludzi do dzwigania takiego ciężaru, wszystko to stanowiło oszałamiający widok -sześciu ociekających potem mężczyzn i lśniący fortepian, coś jak te nowe trójbarwnefotografie, które są tak modne w Anglii i od czasu do czasu docierają na tutejszetargowiska - białe turbany i spodnie, ciemnobrązowe ciała, czarny fortepian.A potem, kiedy od obozu dzieliły nas jeszcze cztery dni wędrówki najbardziejstromą drogą, spadło na nas nieszczęście.Na szczególnie nierównym szlaku w dżungli, gdy jechałem przodem i rąbałemszablą zarośla, usłyszałem krzyk i trzask, któremu towarzyszyło brzęczenie.Zawróciłem w stronę fortepianu.Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłem, był instrument, ipo tym, gdy usłyszałem łoskot i uznałem, że �rard został zniszczony, poczułemchwilową ulgę.Ale pózniej mój wzrok powędrował na lewo od fortepianu, tam gdziepięć wytatuowanych ciał kłębiło się wokół szóstego.Wyczuwając moją obecność,jeden z mężczyzn krzyknął: Ngu!, czyli  wąż", i wskazał na swego leżącego towarzysza.Zrozumiałem natychmiast.Posuwając się z wysiłkiem naprzód, młody człowiek niezauważył węża, który rozdrażniony odgłosem kroków ukąsił go w nogę.Chłopak puścił fortepian i upadł.Reszta tragarzy dała z siebie wszystko, by utrzymać �rarda wstanie równowagi i uchronić przez runięciem na ziemię.Gdy dotarłem do młodego mężczyzny, powieki zaczęły mu już opadać,postępował paraliż ciała.Jakimś cudem on lub któryś z jego towarzyszy zdołałschwytać węża i zabić go; kiedy przybyłem na miejsce zdarzenia, gad leżał martwy ipokawałkowany obok ścieżki.Tragarze określali go szańskim słowem, którego nieznałem, ale po birmańsku zwali go mahauk, znany nam jako naja lub azjatyckakobra.Jednak w tamtej chwili nie miałem głowy do naukowych dociekań.Krewsączyła się nadal z dwóch równoległych głębokich skaleczeń.Mężczyzni patrzyli namnie z nadzieją, ze jako lekarz będę mógł mu pomóc, ale niewiele mogłem uczynić.Kucnąłem przy chłopcu i ująłem go za rękę.Jedyne słowo, jakie byłem w staniewypowiedzieć, brzmiało:  Przepraszam", jako że padł w mojej służbie.Zmierć naskutek ukąszenia kobry jest okropna: jad paraliżuje przeponę i ofiara się dusi.Chłopak umarł po półgodzinie.W Birmie niewiele jest węży, które zabijają tak szybkojak azjatycka kobra.Szański sposób na ich ukąszenia polega na założeniu opaskiuciskowej powyżej rany, co zrobiliśmy (chociaż wszyscy wiedzieliśmy, że niewiele topomoże), na wyssaniu rany (co uczyniłem) i na przyłożeniu papki ze zmiażdżonychpająków (której nie mieliśmy, a prawdę mówiąc, zawsze wątpiłem w skuteczność tegoleku).Zamiast tego jeden z Szanów odmówił modlitwę.Wokół leżącego obok ścieżkiwęża zaczęły zbierać się muchy.Kilka przysiadło na zwłokach chłopca i jeden z nasodganiał je.Znany mi zwyczaj Szanów nie pozwalał pozostawić ciała w lesie, taki czynmusiałby także stanowić zniewagę w stosunku do padłego w boju towarzysza, auważam, że przeciwne postępowanie to jeden ze szlachetniejszych przejawówzachowań w naszych siłach zbrojnych.Koń opierał się, kiedy podprowadziliśmy go dociała.Jednak prosty rachunek wskazywał trudności związane z wyniesieniemzmarłego z dżungli.Skoro sześciu ludzi ledwo dawało sobie radę z fortepianem, to jakpięciu poniesie instrument i ciało kolegi? Zrozumiałem więc, że ja także muszędzwigać tragi.Na początku mężczyzni zaprotestowali i zaproponowali, że jeden z nichwróci do pobliskiej wioski i wynajmie jeszcze dwóch tragarzy, ale sprzeciwiłem siętemu, gdyż mieliśmy już kilka dni spóznienia w stosunku do mojego spodziewanegopowrotu do Mae Lwin.Podnieśliśmy ciało chłopca i umieściliśmy je na fortepianie.Znalazłem linę, alebyła zbyt krótka, by można nią było przywiązać zwłoki do instrumentu.Widząc to, jeden z mężczyzn zdjął zmarłemu turban i rozwinął go, po czym zawiązał wokółnadgarstka chłopca, przeciągnął pod fortepianem i przywiązał do drugiegonadgarstka.Potem na skos przeciągnął pas materiału pod instrumentem i przywiązałnogę zmarłego.Do unieruchomienia drugiej nogi użyliśmy krótkiej liny.Głowa opadłana pokrywę klawiatury, a długie włosy były nadal zebrane w mały węzeł.Mieliśmyszczęście, że znalezliśmy sposób na umocowanie ciała; wszyscy z niechęcią myśleli otym, że zwłoki będą się zsuwać z fortepianu podczas wędrówki.Gdyby jeden z Szanównie zaproponował użycia turbanu ofiary, to nie mam pojęcia, jak byśmy postąpili.Trzeba przyznać, że ten pomysł mnie także przyszedł do głowy, ale zdjęcie Szanowiturbanu za życia stanowi straszną zniewagę.A nie wiedziałem, jak to się ma doobyczajów pośmiertnych.W końcu ruszyliśmy.Zająłem miejsce chłopca po lewej stronie fortepianu, comoi przyjaciele, czułem, przyjęli z pewną ulgą, gdyż podejrzewałem, że przesądnieuważali to za przeklętą pozycję.Z moich obliczeń wynikało, że gdybyśmy posuwali sięw dotychczasowym tempie, to dotarcie do Mae Lwin zajęłoby nam cztery dni, a w tymczasie zwłoki zaczęłyby straszliwie cuchnąć.W duchu podjąłem decyzję, ze będziemyszli nocą, ale nie powiedziałem tego moim towarzyszom, gdyż czułem, że z powodu tejśmierci duch w nich już upadł.I tak dołączyłem do trójbarwnej fotografii;maszerowaliśmy dalej, ciało zmarłego, z rozłożonymi ramionami, spoczywało nafortepianie, a uwiązany teraz z tyłu koń szedł wolno i skubał liście drzew.Co mogę powiedzieć o następnych godzinach, poza tym, że należały donajstraszliwszych w moim życiu? Potykaliśmy się i wytężaliśmy siły pod ciężaremfortepianu.Tragi wbijały się nam w ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem jĂ„Â… i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem jĂ„Â… i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.