[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Takiego plwacza nie potrzebuję. Chce pan lepszego, mogę służyć i tym. Nie chcę pana.Proszę iść tam, gdzie panu pozwolą pluć! Proszę tylko popatrzeć na mojeokno i mój obraz.Wie pan przynajmniej co to za obraz? Nie. Mam panu powiedzieć? Mało mnie to obchodzi. Dobrze, ale teraz chcę, aby pan wyszedł jak najprędzej z mego domu.Nie pozwolę się poni-żać.Rozumie pan? Nie. No to powiem panu to wyrazniej.Jeśli nie opuścisz natychmiast mojego domu, to wyrzucępana za próg, ale tak, że wszystkie żebra będziesz musiał zbierać.Rozzłoszczony stał przed nieznajomym z zaciśniętymi pięściami, jakby go naprawdę chciałwyrzucić. Pstiszchch!Nowa porcja przeżutego tytoniu wyleciała z ust obcego w kierunku nosa gospodarza, tak, żeten ledwo zdążył odskoczyć. Co? Jeszcze do tego to grubiaństwo? wołał w uniesieniu.Teraz zbieraj się pan póki kościmasz jeszcze całe, inaczej pokażę panu jak ze mną żartować! Phi! odrzekł z flegmą. Nie wrzeszcz pan tak.Czy mam tu zostać czy nie, to nie pańskarzecz tylko moja.Całą noc wiosłowałem, więc jestem znużony i chce mi się tu przespać godzinę.Odłożył strzelbę na bok i rozłożył się na ławie, która stała pod ścianą.Pirnero zazgrzytał zezłości. Wstawaj pan! Zpij gdzie chcesz, ale nie u mnie, na to nie pozwolę.Sam wprawdzie nie będęsię trudził, ale zawołam mych ludzi, a ci pokażą panu drzwi.Obcy sięgnął po rewolwer i wyjąwszy go zza pasa rzekł zimno: Proszę czynić co się panu podoba.Kto się do mnie zbliży poczęstuję go kulą, a odpowie-dzialność za to spadnie na pana.To zaimponowało gospodarzowi.Chwilę postał jakby się namyślając a potem odrzekł:49 Hm! Widzę, że pan w gorącej wodzie kąpany.Zpij tę godzinę, kiedy jesteś znużony.Mamjednak nadzieję, że we śnie nie będzie pan pluł. Nie, chyba że będzie mi się śnił ktoś ciekawski.Rewolwer schował za pas i po kilku minutach dało się słyszeć chrapanie.Pirnero chcąc się uspokoić nalał sobie kieliszek julepu; właśnie chciał usiąść na swym daw-nym miejscu pod oknem, kiedy usłyszał tętent kopyt.Jakiś jezdziec zeskoczył z konia, przywią-zał go do słupa i wszedł do izby.Nie był już młody i miał na sobie ciężki strój vaquero.Usiadł, kazał sobie podać szklankę julepu i począł bacznie obserwować gospodarza.Pirneronie zauważył tego, usadowił się bowiem przy oknie.Widać było, że bił się z myślami, czy abyten vaquero także pluje, w końcu zebrał się na odwagę i zapytał: Zliczna pogoda! O, tak! odrzekł vaquero.Odpowiedz ucieszyła gospodarza i udobruchany odwrócił się do przybysza i pytał dalej: Szczególnie piękny czas do jazdy konnej. Ja jechałem całą noc. Całą noc? To brzmi jakbyście byli posłańcem! Zgadza się. Dokąd jedziecie? Do fortu Guadalupe. Jesteście w nim.Macie tu jakąś sprawę? Muszę coś oddać.Czy to pan może jest Pirnero? Tak. A gdzie znajdę seniorkę Resedillę? Znacie ją? Nie, ale do niej zostałem wysłany.Znacie przecież hacjendę del Erina? Rozumie się.Pedro Arbellez jest moim szwagrem. Właśnie senior Arbellez przysyła mnie, pracuję u niego. Do mnie? Bardzo mnie to cieszy.Zaraz wam każę dać coś do jedzenia i zawołam moją cór-kę. Dziękuję panu.Pirnero zapomniał zupełnie o swoim gniewie i zawołał córkę.Przyprowadziwszy ją do stołu,przy którym siedział nowo przybyły rzekł: Oto vaquero twojego wuja Pedro.Jechał całą noc, zajmij się nim.Dziewczyna podała ręce gościowi i powiedziała: Na pewno pan zmęczony.Niech pan najpierw coś zje i odpocznie. Dziękuję seniorita, muszę przede wszystkim wyłożyć po co tu przyjechałem.Nasza panien-ka przed laty zaginęła i wszystko wskazuje na to, że nie żyje.Mój pan bardzo się od tego czasupostarzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]