[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Preston skinął głową, wsunął pieniądze do kieszeni i nie odwracając głowy,zapytał:- Niezła rozgrywka, prawda, Simon?Jego akcent zawsze zdumiewał Guerneya.Colin nie mówił z tym charaktery-stycznym dla mieszkańców południowego Londynu zaśpiewem, lecz posługiwałsię klasycznym cockneyem z East End.Ten niezbyt wysoki mężczyzna, mierzącynajwyżej sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, był dość muskularnej budowy- regularnie każdego ranka ćwiczył ze sztangą, a dwa razy w tygodniu spędzałsporo czasu na sali gimnastycznej.Guerney nie przepadał za nim, uważał go załotrzyka spod ciemnej gwiazdy, tyle tylko, że nieco bystrzejszego i trochę bar-dziej opanowanego od innych.Preston częstokroć dostarczał mu cennych infor-macji, ale i brał za to odpowiednie wynagrodzenie.- Widziałem lepsze.Postawić ci drinka?Tamten bez słowa odłożył kij i razem podeszli do baru.Guerney zamówiłdwie porcje whisky, zapłacił i wybrał miejsca przy stoliku.- Skojarzyłem właśnie, że powinni cię wypuścić.- Owszem, zwolnili mnie w maju.Najlepszego.- Preston uniósł szklaneczkęw toaście i upił nieco szkockiej.- Wszystko gra, darowali mi resztę kary.John iFrank wyszli mniej więcej w tym samym czasie, reszta chłopaków jeszcze odsia-duje.251 - I co teraz zamierzasz?Preston pociągnął łyk trunku i pokręcił głową.- Nie mam pomysłu.Pewnie znów to samo.Wpadniemy do Barclaysa, mającpończochy na głowach, i zacznę wrzeszczeć, mierząc z pistoletu do jakiejś starejkrowy, żeby się zeszczała ze strachu.Ktoś zostanie przed wejściem, by mieć okona kierowców tych damulek, ktoś inny sterroryzuje pozostałych klientów.Zanimcokolwiek uda się wyciągnąć, wszyscy będziemy się już trząść jak galareta.Alezdobędziemy parę tysiączków.A potem jak zwykle: tydzień w areszcie, parę mie-sięcy w pudle.- Obojętnie wzruszył ramionami.- W końcu znów nas wypuszczą.Mimo wszystko ten dochód nie podlega opodatkowaniu.- Nie dostałbyś trzech lat za napad rabunkowy z bronią w ręku.Preston spojrzał na niego bykiem.- Daj mi spokój, dobrze? Naprawdę siedziałem przez pomyłkę.Nie byłomnie nawet w pobliżu tego cholernego magazynu, w którym mój stary kumpel,Bill, odnalazł komplet moich odcisków palców, parę kosmyków włosów, kilkakropel krwi i cążki do drutu, też bez wątpienia moje, choć zapakowane w plasti-kową torebkę.A na przesłuchaniu dałem się wrobić jak szczeniak, powiedziałemcoś w rodzaju:  Niech pan wali prosto z mostu, kapitanie, jeśli chce mnie panprzyprzeć do muru.A on, jak w kiepskim dowcipie, wyłożył mi wszystkie do-wody na stół.No i od tego się zaczęło.Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, co sięszykuje.Grzeczniutko zapytali mnie o alibi, a było murowane.Lecz w sądzienawet to nie pomogło.Mniejsza z tym.Co cię sprowadza, Simon?- Potrzebuję broni - rzekł Guerney.- Ty, mój synu? No cóż, nie powinno być z tym większych problemów.Nakiedy?- W tej chwili.Preston ze zdumienia uniósł brwi.- To zmienia postać rzeczy.Czyżbyś sadził, że starczy wyskoczyć na pięćminut i jeszcze przed zamknięciem sklepów zdobyć gnata?- I tak wiem, że dla ciebie to pestka.- Może masz rację.Wszystko zależy od ceny.- Guerney spojrzał na niegobadawczo.- Musisz wyłożyć jakieś dwieście, dwieście pięćdziesiąt, w zależnościod twoich życzeń.252 - Przyda mi się wszystko, co zdołasz dostarczyć.Chodzi o broń, najlepiej ka-libru dziewięć milimetrów, półautomatyczny.Tyle tylko, że jest jeszcze jedenproblem.Będziesz musiał mi udzielić kredytu.- Coś podobnego! - Preston zachichotał.- Znalazłeś się chyba w nie ladakłopocie.- Zapłacę ci pięć setek, kiedy zakończę tę sprawę.- To bardzo miło z twojej strony.Ale wygląda mi na to, że możesz nie dożyćtej chwili.- Zaryzykuj - mruknął Guerney.Przez jakiś czas panowało milczenie.Colin przypalił papierosa, pociągnął łykszkockiej, wreszcie odparł:- W porządku, zgoda.Cholera wie, dlaczego to robię.Dokończ whisky.Jesttaki bar niedaleko Soho Square, nazywa się  Słupy Herkulesa.- Simon przytaknąłruchem głowy.- Idz tam i zamów sobie porcję wybornej zapiekanki z ziemniakami.Wygląda jak ptasie łajno, ale jest pełna odżywczych protein.Strzel sobie jednego,poczytaj gazetę.Nie umiem powiedzieć, jak długo mi to zajmie.Przypuszczalnieokoło godziny.Nie zwracaj na mnie uwagi, gdy wejdę.Po pewnym czasie zejdę nadół do ubikacji.Policz spokojnie do pięćdziesięciu, mnie już tam wtedy nie będzie.Znajdziesz broń w pierwszej kabinie, na pokrywie spłuczki.Jasne?- Oczywiście.Dzięki, Colin.Preston zdusił niedopałek w popielniczce.- Ile chcesz nabojów?- Jak najwięcej.- Najwyżej drugi magazynek, maksymalnie dziesięć, jeśli to będzie rewolwer [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl