[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Sprawa wielokrotnie przeżuwana w częstych okresach bezsenności).Prowadzić Magę za rękę, iść z nią w deszczu, jakby była dymem z papierosa, czymś, co jest częścią nas samych, w deszczu.Znów kochać Magę, ale już po trosze będąc po jej stronie, już nie po to, aby uczyć się zbyt łatwej obojętności, wyrzeczenia, które być może pokrywa zbędność wysiłku idioty, wykładającego algorytmy na jakimś mętnym uniwersytecie dla uczonych psów i córek pułkowników.Gdybyż to wszystko - tapioka poranku przylepiająca się do małego okienka, smutna twarz Magi patrzącej na Gregoroviusa, patrzącego na Magę, patrzącą na Gregoroviusa, Struttin' Whit Some Barbecue, Babs znowu płacząca w sekrecie przed Ronaldem, który nie płacze, ale ma twarz oblepioną dymem i wódką, zamienioną w świątobliwą aureolę, Perico, zjawa hiszpańska wzniesiona na taborecie pogardy i płaskiej stylistyki - gdybyż można wszystko to ekstrapolować, gdybyż tego wszystkiego nie było, gdyby tego w gruncie rzeczy nie było, a tylko istniało tu po to, aby ktoś (ktokolwiek, ale w danym momencie on, bo on o tym myślał, w każdym razie był tym, który z całą pewnością wie, że myśli, ech, Kartezjuszu, stary durniu), więc aby ktoś, z tego wszystkiego, co tu się znajdowało, upierając się i gryząc, a przede wszystkim wyrywając nie bardzo wiadomo co, ale wyrywając aż do kości, aby ktoś z tego wszystkiego przeskoczył do jakiegoś świerszcza pokoju, do polnego konika zadowolenia, gdyby przedostał się przez jakąkolwiek furtkę do jakiegokolwiek ogrodu, do ogrodu alegorycznego dla innych, tak jak dla innych alegoryczne jest mandala, a w tym ogrodzie znalazł kwiat, a ten kwiat to by była Maga albo Babs, albo Wong, ale określeni i samookreślający się, odzyskani, wykraczający poza swoje klubowe oblicza, przywróceni, wyłączeni, wychyleni, ech, może to wszystko było po prostu tęsknotą za ziemskim rajem, za ideałem czystości, tylko że czystość stawała się od razu nieuniknionym produktem uproszczenia, fruwa laufer, fruwają wieże, skacze konik, padają pionki i na środku szachownicy, podobni olbrzymim lwom z antracytu, pozostają królowie, wspierani przez najczystszych, ostatnich, najszlachetniejszych swoich żołnierzy, o świcie decydująco skrzyżują się szpady, rozstrzygnie się los, nastąpi pokój.Czystość kopulacji krokodyli inna od czystości „ochmatkoboska” z brudnymi nogami.Czystość łupkowego dachu pełnego gołębi, które srają na głowy dam, oszalałych ze złości, i rzodkiewek, czystość.Horacio Horacio, proszę cię.Czystość.(Dość.Idź już.Idź do hotelu, weź kąpiel, poczytaj Notre--Dame de Paris albo Wilczyce z Machecoul, wytrzeźwiej.Ni mniej, ni więcej tylko ekstrapolacja.)Czystość.Potworne słowo, „Czy?” a potem „stość”.Także coś.Co też wykombinowałby z tego Brisset.Dlaczego płaczesz? Kto znowu płacze.?Pojmować „czy?” jako epifanię.Damn the language[11]1 „Pojmować”.Nie „rozumieć” - „pojmować”.Podejrzenie raju, który można by odzyskać.Przecież to niemożliwe, abyśmy się tu znajdowali po to, aby nie móc „być”.Brisset? Człowiek pochodzi od żaby.Blind as a bat.Drunk as a butterfly.[12] Foutu, royalement foutu devant les portes que peut-ętre.[13] (Kawałek lodu na kark i spać.Problem: Johnny Dodds czy Albert Nicholas.Prawie na pewno Dodds.Zapamiętać: należy zapytać o to Ronalda).Podły wiersz powiewający w oknie facjatki: Antes de caer en la nada, con el último diástole.[14] Alem się urżnął.The doors of perception[15] by Aldley Huxdous.Get yourse/f a tiny bit of mescaline, brother, the rest is bliss and diarrhoea.[16] Ale bądźmy poważni (tak, to był Johnny Dodds, dochodzi się do sprawdzenia drogą okólną: perkusistą nie może być nikt poza Zuttym Singeltonem, ergo klarnet to Johnny Dodds, jazzologia, nauka dedukcyjna, nad wyraz łatwa począwszy od czwartej rano.Nie poleca się paniom ani klerykom).Więc bądźmy poważni, Horacio, i zanim powoli wstaniemy z zamiarem wyjścia na ulicę, zadajmy sobie pytanie z duszą na dłoni (na dłoni? Na czubku języka albo coś w tym rodzaju.Toponomia, anatologia, opisologia, w dwóch tomach z ilustracjami), zadajmy sobie pytanie, czy należy atakować od góry, czy też od dołu.(Dobrze, doskonale, myślę zupełnie jasno, wódka przybija słowa jak motyle do deski.A jest A, a rose is a rose is a rose[17], April is the cruellest month[18], każda rzecz na miejscu i miejsce dla każdej róży, która jest różą, is a rose is a rose.)Uf.Beware of the Jabberwocky, my son.[19]Horacio ześliznął się jeszcze trochę niżej i nadzwyczaj wyraźnie zobaczył wszystko, co chciał zobaczyć.Nie wiedział, jak należy atakować, od góry czy też od dołu, zbierając wszystkie siły czy też raczej tak, jak teraz rozlazły i płynny, wychylony ku okienku, ku zielonym świecom, ku twarzyczce Magi podobnej do smutnej owieczki, ku Ma Rainey, która śpiewała ]elly Bean Blues.Raczej tak jak teraz, rozlazły i odbierający, gąbczasty, tak jak wszystko stawało się gąbczaste, o ile patrzyło się długo i prawdziwymi oczami.Nie był aż tak pijany, żeby nie zdawać sobie sprawy, że rozwalił swój dom, że w nim samym nic a nic nie jest na swoim miejscu - to pewne, przecudownie pewne - na podłodze czy na suficie, pod łóżkiem czy też w misce pełno gwiazd i strzępów wieczności, poematów podobnych słońcom lub też olbrzymim twarzom kobiet i kotów, w których płonie furia ich gatunku; w mieszaninie śmieci i plakietek z jaspisu jego języka, gdzie słowa łączą się dniem i nocą w straszliwych walkach mrówek przeciw skolopendrom, bluźnierstwo współistnieje z czystą esencją, klarowny obraz z najgorszym slangiem.Nieład triumfował i biegał poprzez pokoje, z włosami wiszącymi w strąkach, ze szklanymi oczami, z rękami pełnymi nie pasujących do siebie kart, apeli bez podpisów i bez nagłówków, na stołach stygły talerze zupy, podłoga pełna była porozrzucanych spodni, zgniłych jabłek, poplamionych bandaży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]