[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chmurzyło się, achłodny zachodni wiatr zwiastował deszcz.- Uważasz, że Tewdrik nas opuści?- Już to zrobił - stwierdził bez ogródek Galahad.- Musi teraz tylko pozbyć sięzręcznie Artura.Ma zbyt wiele do stracenia i nie będzie dłużej ryzykował, a Arturowipozostała wyłącznie nadzieja.- Hej, wy dwaj! - usłyszeliśmy za plecami i odwróciwszy się zobaczyliśmyCulhwcha, idącego pospiesznie po wałach.- Artur was potrzebuje.- Po co? - zapytał Galahad.- A jak myślisz, książę? Sądzisz, że brakuje mu towarzystwa do gry w kości? -zapytał Culhwch, szczerząc zęby.- Ci dranie mogą nie mieć ochoty do walki -wskazał na fort, w którym roiło się od żołnierzy Tewdrika - ale nam jej nie brakuje.Przypuszczam, że sami zaatakujemy.- Zobaczywszy nasze zdziwione miny roześmiałsię.- Słyszeliście, co powiedział lord Agrykola.Dwustu ludzi może bronić dolinyLugg przed całą armią.A więc? Mamy dwustu włóczników, a Gorfyddyd ma armię,więc do czego nam potrzebny Gwent? Pora zabrać się do karmienia kruków!Spadły pierwsze krople deszczu, z sykiem zamieniając się w parę napaleniskach kowali.Wszystko wskazywało na to, że wyruszamy na wojnę.Myślę czasem, że było to najodważniejsze posunięcie Artura.Bóg mi świadkiem, że podejmował nieraz decyzje w równie dramatycznych okolicznościach,nigdy jednak nie dysponował mniejszymi siłami niż owej deszczowej nocy w Magnis,gdy Tewdrik rozkazywał spokojnie swoim ludziom, by wycofali się za muryrzymskiej fortecy w oczekiwaniu na rozejm.Artur zebrał naszą piątkę w żołnierskiej chacie w pobliżu tych murów.Deszczbębnił o dach, a płomienie ognia rzucały blade światło na nasze twarze.Sagramor,najbardziej zaufany dowódca Artura, siedział obok Morfansa na niewielkiej ławce,zaś Culhwch, Galahad i ja przykucnęliśmy na podłodze.Artur przyznał, że to on doprowadził do wojny, książę Meurig powiedziałwięc bolesną prawdę.Gdyby nie porzucił Ceinwyn, nie byłoby wrogości międzyPowys i Dumnonią.Gwent został wciągnięty w ten konflikt jako odwieczny wrógPowys i tradycyjny sojusznik Dumnonii, ale kontynuowanie wojny nie leżało winteresie królestwa.- Gdybym nie przybył do Brytanii - stwierdził Artur - ziemie króla Tewdrikanie byłyby narażone na grabież.Zacząłem tę wojnę i muszę ją skończyć.- Zamilkł nachwilę.Był człowiekiem, który łatwo się ekscytował i w tym momencie nie mógłopanować emocji.- Wyruszam jutro do doliny Lugg - oznajmił w końcu.Przemknęłami przez głowę straszna myśl, że zamierza oddać się w ręce Gorfyddyda i narazić najego zemstę, ale Artur uśmiechnął się szeroko, dodając: - Chciałbym bardzo, żebyściemi towarzyszyli, ale nie mogę tego od was żądać.Zaległo milczenie.Chyba wszyscy sądziliśmy, że gdyby połączone armieGwentu i Dumnonii stawiły czoło Gorfyddydowi w dolinie Lugg, czekałaby nasnierówna walka, ale jak mogliśmy liczyć na zwycięstwo, atakując samotnie?- Masz prawo nami dysponować - przerwał ciszę Cuhwch.- Przysięgaliśmy ciwierną służbę.- Zwalniam was z tej przysięgi - oznajmił Artur.- Proszę tylko, byście strzegliMordreda, aby mógł zostać naszym królem.Znów zapadła cisza.Myślę, że żaden z nas nie zamierzał opuścić Artura, alenie wiedzieliśmy, co powiedzieć.W końcu odezwał się Galahad.- Ja nie przysięgałem ci wierności - stwierdził - ale uczynię to teraz.Będęwalczył u twego boku, panie.Mamy odtąd wspólnych wrogów i przyjaciół.Biorę naświadka żyjącego Chrystusa.- Pochylił się naprzód i ucałował dłoń Artura.- Niechstracę życie, jeśli nie dotrzymam słowa.- Przysięga jest sprawą dwóch ludzi - stwierdził Culhwch.- Możesz mnie z niej zwolnić, panie, ale ja siebie nie zwalniam.- Ani ja - dodałem.- Służę tylko tobie - oznajmił Arturowi znudzony Sagramor.- Nikomu więcej.- Do diabła z przysięgą - powiedział szpetny Morfans.- Chcę walczyć!Artur miał w oczach łzy.Przez jakiś czas nie mógł mówić, grzebał tylkoszczapą w ognisku, aż przygasło i zaczęło bardziej dymić.- Wasi żołnierze nie składali przysięgi - powiedział wreszcie zduszonymgłosem.- Chcę wyruszyć jutro do doliny Lugg z samymi ochotnikami.- Dlaczego jutro? - zapytał Culhwch.- Może raczej pojutrze? Im więcejbędziemy mieli czasu, żeby się przygotować, tym lepiej, prawda?Artur pokręcił głową.- Gdybyśmy zwlekali nawet cały rok, nic by nam to nie pomogło.Poza tymszpiedzy Gorfyddyda jadą już na północ z wiadomością, że Tewdrik przyjął jegowarunki, musimy więc zaatakować, zanim odkryją, że oddziały Dumnonii wcale niezrezygnowały z walki.Uderzymy jutro o świcie.- Spojrzał na mnie.- Ty zaatakujeszpierwszy, lordzie Derfel, porozmawiaj więc dzisiaj ze swoimi ludzmi.Jeśli odmówią,trudno, ale gdyby się zgodzili, Morfans powie ci, jakie czeka ich zadanie.Morfans, paradując jeszcze niedawno w zbroi Artura, dokładnie rozpoznałpozycje wroga.Wyjął teraz z dzbana kilka garści zboża i usypał je w kopce narozłożonym na ziemi płaszczu, tworząc prowizoryczną makietę doliny Lugg.- Dolina nie jest długa - oznajmił - ale ma strome zbocza.Tu, na jejpołudniowym końcu, zrobili barykadę z drzew.Koń przez nią nie przeskoczy, alekilku ludzi może błyskawicznie odciągnąć pnie na bok.W tym miejscu - wskazał nazachodnie wzgórze - znajduje się ich słaby punkt.Po północnej stronie doliny zboczejest strome, ale tam, gdzie wznieśli barykadę, można łatwo zbiec w dół.Trzebawdrapać się nocą na wzgórze, a o świcie zniszczyć barykadę, zanim się na dobreobudzą.Wtedy konie będą miały wolną drogę.- Uśmiechnął się na myśl ozaskoczeniu wroga.- Twoi ludzie są przyzwyczajeni do nocnych marszów - powiedział do mnieArtur - więc jutro o świcie zdobędziecie barykadę, zniszczycie ją i utrzymacie dolinędo czasu przybycia naszych jezdzców.Za nimi pojawią się włócznicy, którymi będziedowodził Sagramor.Opanują dolinę, a ja z pięćdziesięcioma jezdzcami zaatakujęBranogenium.Sagramor przyjął obojętnie wiadomość, że ma dowodzić większością żołnierzy Artura, nas jednak zdumiała jego taktyka.- Pięćdziesięciu jezdzców ma zaatakować całą armię Gorfyddyda? - zapytał zpowątpiewaniem Galahad.- Nie zajmiemy Branogenium - przyznał Artur.- Może nawet tam niedotrzemy, ale gdy ruszą za nami w pościg, zwabimy ich w dolinę.Sagramor będzie nanich czekał w miejscu, gdzie droga przechodzi przez rzekę, a kiedy zaatakują, wycofasię.- Artur przyglądał się nam wszystkim po kolei, chcąc mieć pewność, żerozumiemy jego polecenia.- Macie się wycofywać - powtórzył z naciskiem - żebymyśleli, że wygrywają! Kiedy znajdą się w głębi doliny, ja ich zaatakuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl