[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po pobraniu próbki krwi do zbadania, czy aspiryna zmieniła odczyn krwi, i przekonaniu się, że nie, zadzwoniłem do lekarza Carol.Powiedziałem mu, co zażyła i że jest już w dobrym stanie, całkowicie wróciła do normy.- Co pan z niej wypompował?- Seconal, trochę librium, nic poza tym.- Peters, dobra robota.Niech pan ją odeśle do domu i powie jej ojcu, żeby zadzwonił do mnie w poniedziałek.Wkrótce Carol zabrano do domu, w pełni chwały, pokrytą wymiocinami.Nigdy sobie nie wyrzucałem, że potraktowałem ją tak szorstko, zwłaszcza że było to po osiemnastu godzinach dyżuru; chociaż nie był to powód do dumy.Co zrobić, taka jest prawda.Około północy nastąpiła zmiana pielęgniarek.Przyszły dwie, świeże i pełne zapału, zręczne i bardzo gadatliwe jak na tak późną porę.Ta odmiana jeszcze pogorszyła moje wszawe samopoczucie.Kolejny pacjent nie zmienił mojego nastroju.Była to kobieta, a na jej karcie widniał zapis: „Depresja, kłopoty z oddychaniem”.Po wejściu do salki moje przeczucia znalazły potwierdzenie.Zobaczyłem kobietę w wieku dobrze ponad czterdzieści lat, która miała na sobie błękitny szlafrok.Leżała na stole i jedną ręką przyciskała obfite piersi.Pozostałe dwie panie, stojące tuż obok, histerycznie próbowały mi i pielęgniarce wmówić, że ich przyjaciółka nie jest w stanie oddychać.Ja jednak, nawet z daleka, widziałem, że oddycha bez problemu.- Och, panie doktorze - błagalnie cedziła słowa z akcentem głębokiego Południa - mam kłopoty z oddychaniem.Musi mi pan pomóc.Wyczułem zapach przetrawionego alkoholu.Jedna z histeryczek wyjęła buteleczkę.Rzuciłem na to okiem - seconal.- Ach, te czerwone, małe pastylki.Przysięgam, że wzięłam tylko dwie.To dobrze?Kobieta z Południa spojrzała na mnie spod trzepoczących powiek.Była w cholernie dobrym nastroju jak na drugą w nocy.Miałem ogromną chęć wypieprzyć tę neurotyczkę na zbity łeb.Ściągnęłoby to na mnie gromy - a może nawet byłby to koniec mojej drogi zawodowej.Mimo rozczarowania tym całym systemem nie posunąłem się aż tak daleko.- Czy słyszy pan coś podejrzanego, doktorze?Zmusiłem się, żeby osłuchać jej płuca, ale wszystko było w normie.- Jak widzę, ma pan zamiar zmierzyć mi temperaturę i ciśnienie krwi - powiedziała rozradowana.- Czuję się naprawdę fatalnie.Nie wiem, co się ze mną dzieje.Po włożeniu termometru do ust i założeniu opaski ciśnieniomierza udało mi się ją na chwilę uciszyć.Z zadowoleniem wykorzystałem okazję, żeby się od niej uwolnić, chociaż na moment.Wyszedłem, żeby zadzwonić do lekarza w hotelu, w którym zatrzymała się moja dama.Powiedział, żeby dać jej librium.Wróciłem i zmusiłem się, żeby być miłym.- Lekarz hotelowy zasugerował, bym podał pani librium.- Librium, czy to są takie małe zielono-czarne tabletki? Obawiam się, że jestem na to uczulona.Mam po tym wzdęcia, a czasami nawet wypycha mi hemoroidy - powiedziała, wstając.Zaczęła opowiadać o różnych tabletkach i szczegółach swych przypadłości stolcowo-trawiennych.W połowie tego wywodu, godnego Blanche Du-Bois, przerwałem jej, mówiąc, że może pomarańczowy thorazine będzie równie dobry.- Pomarańczowy thorazine! - zapiszczała z zadowolenia.- Nigdy jeszcze tego nie brałam! Nie wiem, jak panu podziękować.Doktorze, jest pan wspaniały!Wyszły wszystkie, rozmawiając radośnie o cudach medycyny.Jedna z pielęgniarek, Karen Christie, przyszła ze szpitala, lekko utykając.Spadła ze schodów, lecz nie wyglądało, żeby stało się coś poważnego.Uważała, że lepiej jednak sprawdzić i przekonać się o tym.Mimo braku śladów upadku na biodrze zasugerowałem prześwietlenie, aby nabrać zupełnej pewności, że wszystko jest dobrze.Wszyscy w szpitalu są przeczuleni, jeśli chodzi o jakieś obrażenia, których doznaje personel.Po piętnastu minutach zdjęcie panny Christie było już gotowe.Włożyłem je na podświetlacz pomiędzy całą talię czaszek i złamanych kości.Mój wzrok był już nieco osłabiony, gdy przyglądałem się obrazowi kości udowej, panewki, kości biodrowej, kości krzyżowej itd.Nie zauważyłem nic złego, wszystko było w porządku.O mało co pominąłbym coś zwiniętego, białego, na środku zdjęcia.Przyjrzałem się dokładniej i zdziwiło mnie, jak technikowi udało się uzyskać taki dziwny artefakt.Po chwili doszło do mojej rozespanej łepetyny, że patrzę na spiralę antykoncepcyjną.Przypadek panny Christie stawał się przez to podwójnie ciekawy i poprawił mi chwilowo kiepski nastrój.Niestety, mój wisielczy humor powrócił wraz z kolejnym pacjentem.Siedział spokojnie, trochę szlochając, ponieważ rozbił sobie nos, gdy samochód, w którym jechał, uderzył w kolumnę hydrantu.Wcale go nie przynaglałem, a i tak opowiedział całą historyjkę.Nie wchodził nikomu w drogę - poderwała go jakaś lesbijka, która była tak wkurzona na swoją towarzyszkę, że najechała na hydrant.Nie pytałem, co z tą lesbijką, bo ulżyło mi, że tu jej nie ma.Pomyślałem z niesmakiem, że ten frajer jest ofiarą nocy na kilka sposobów.Nie mogłem go strawić; przy braku współczucia było to ponad moje siły.Siedział, beczał i błagał o „Wujka” Henry’ego.Okazało się, że nawet „Wujkowi”, po przyjściu, nie udało się przekonać tego bubka, że prześwietlenie nie grozi śmiercią.W końcu, po zapewnieniu, że Henry zostanie przy nim do końca, udało się wysłać go na zdjęcie.Klisza wykazała złamanie nosa, a prywatny lekarz wyraził telefonicznie zgodę na przyjęcie do szpitala.Nieco później przyszedł policjant, który przedstawił prawdziwą wersję zdarzenia.Była to najzwyklejsza bijatyka w pewnym barze dla pedałów; lesbijka istniała tylko w wyobraźni ofiary.Gdzieś w oddali znów usłyszałem złowrogi dźwięk syreny.Miałem nadzieję, że tym razem karetka nas ominie.Jak na złość, podjechała z łoskotem na parking i cofnęła się szybko pod rampę.Zupełnie nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem - ludzkie wraki po kolejnym wypadku samochodowym.Dwie dziewczyny na noszach z pewnością wyleciały przez przednią szybę.Były zakrwawione od pasa w górę, głowy i twarze miały owiązane bandażem.Po wyjęciu dziewczyn z karetki o własnych siłach wyszli dwaj mężczyźni z niewielkimi stłuczeniami.Gejzer krwi oblał mi twarz i klatkę piersiową, gdy zdjąłem bandaże z twarzy jednej z dziewczyn.Szkolny przypadek krwawienia tętniczego - taka była moja pierwsza myśl, gdy zmieniałem opatrunki.Założyłem parę wysterylizowanych rękawic i maskę, a później zerwałem szybko bandaże, wciskając w ranę kawałki gazy, czego wymagało szerokie rozcięcie zaczynające się na czole, przechodzące między oczami i kończące się prawie przy ustach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]