[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A więc przeżyłeś - stwierdził Morley.- Już miałem iść na poszukiwanie.Co teraz?- Wracamy i próbujemy złapać parę godzin snu.Jutro wczesnym rankiem ruszamy do Fort Caprice.- Myślałem, że pozwolisz centaurowi, by szukał za ciebie.- W przeciwieństwie do fałszywego wrażenia, jakie odniosłeśniedawno, nie ufam mu ani odrobinę.Jeśli Zeck Zackowi się uda, to świetnie.Tymczasem będę kontynuował poszukiwania.Uważa, że możemy się przed nim ukrywać.Nie znam lepszego miejsca niż Kantard.Dwa ptaki jednym kamieniem.Morley był zachwycony dokładnie tak, jak się tego spodzie- Musiałem cię zapytać, co? - odparł.XXXIIFort Caprice był kompletną ruiną.Cztery dni drogi dzieliły go od Full Harbor, jeśli szło się ostrym marszem przez cały czas.Każdy nasz krok był ryzykowny, ale mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu.Nie tylko nie spotkaliśmy żadnego z naszych patroli karentyńskich, ale też nie wleźliśmy w szeregi Venageti ani żadnych innych przedstawicieli ras nieludzkich Kantardu, które niemal wszystkie, przynajmniej marginalnie, wplątane są w wojnę.Ich lojalność jest stała jak kolor kameleona, w zależności od tego, gdzie wywęszą większe korzyści.Fort Caprice nie znajdował się w samym centrum kotła.Najbogatsza w srebro kraina leży mniej więcej sto sześćdziesiąt kilometrów na południe.Major Kayeth Kronk okazał się dyplomowanym pułkownikiem Kronkiem w słodkim wieku dwudziestu sześciu lat.Nie powiedziałem mu, że już się kiedyś spotkaliśmy, choć byłem pewien, że przypomniał mnie sobie, zanim doszliśmy do końca naszej krótkiej rozmowy.Powiedziałem, że szukam jego siostry, a także dlaczego.On jednak odparł, że nie ma siostry o imieniu Kayean.I to było wszystko, co chciał powiedzieć na ten temat.Kiedy nalegałem, zrobił się uparty.A potem wściekł się i kazał kilku żołnierzom pokazać mi, gdzie są drzwi.Powęszyliśmy nieco pośród maruderów, jacy błąkali się w Fort Caprice, i nie dowiedzieliśmy się niczego, poza tym, kto dolewa wody do wina, a która kobieta wyśle cię do domu z czymś, czego nie miałeś, zanim przyszedłeś do niej z wizytą.Pokonaliśmy zatem czterodniową trasę do Full Harbor z powrotem, a szczęście idioty znowu czuwało nad bezpieczeństwem naszych odwłoków.To była przyjemna wycieczka.Miałem nadzieję, że centaur się pojawi i nie będę musiał jechać tam po raz drugi.Po co niepotrzebnie kusić los.Krótko mówiąc, nie było nas w Full Harbor dziewięć dni.XXXIIIMajor z wojskowej izby miejskiej czekał przy bramie w Narrows Wall.Nie było w tym nic magicznego, jak szybko się zorientowałem bez użycia czarów, że podróż do Fort Caprice i z powrotem zajęła nam łatwą do określenia ilość czasu.Odciął mnie od moich owieczek.- No i co? - zapytał.- Nic.Zero.Nul.Czym mogę panu służyć?- Mam kolejną listę nazwisk.- I poznanie mojej reakcji jest na tyle ważne, że wyszedł pan aż tutaj na spotkanie?- Może.- Strzelaj pan.Tym razem rozpoznałem pięć z dwunastu nazwisk, jakie wymienił.Ojciec Mike, ojciec Rhyne, Sair Lojda, Martello Quinn i Aben Kurts z dawnej bandy Denny'ego.Uprzedziłem majora, że dwóch ostatnich znam tylko jako przyjaciół przyjaciela i zdziwiłem się, że już nie służą w marynarce.Potem spytałem:- A co ich wszystkich łączy? O co chodzi?- Ci ludzie i jeszcze trzech, których nie znamy z nazwiska, zginęli lub zaginęli w ciągu ostatnich jedenastu dni.Jestem pewien, że gdyby ich pan zobaczył, rozpoznałby więcej osób.Imelo Clark był strażnikiem w izbie cywilnej, a Egan Rust urzędnikiem.Rozmawiał pan z nimi.Nie byłem pewien, czy miał pan coś wspólnego z Kurtsem i Quinnem, ale skoro tak, to podejrzewam, że znał pan także Laughta i trzech bezimiennych, którzy, jak się zdaje, wypłynęli z TunFaire na jachcie.- Co u licha usiłuje mi pan wmówić?- Proszę się tak nie straszyć, Garrett.Jest pan całkiem bezpieczny.W czasie tego zamieszania był pan poza miastem.Szczerze mówiąc, pan lub ktoś z pańskich ludzi znalazł się w pobliżu ofiary jedynie w przypadku ojca Rhyne.Cieszę się, że to pański wspólnik go znalazł.Nie odezwałem się.Myśli jak opętane tłukły mi się pod czaszką.Co tu jest grane, do licha?- Wydaje się, że sprzątają po panu.Szczęście, że pan sam nie wyparował.- Próbowali, i to nie raz - przyznałem się bezmyślnie.Chciał znać szczegóły.Żądał szczegółów.Podsunąłem mu kilka, nie wspominając wszakże o centaurach ani trupach, ani niczym, co mogłoby mu się naprawdę przydać.Uznał, że jesteśmy bardzo sprytni, skoro udało nam się wysłać jedną z grup do kopalni.- Wydaje mi się, że ukrywa pan mnóstwo rzeczy, których nie wyjawi, choćbym pytał, nie wiem jak grzecznie - zauważył.-Na przykład, gdzie tu pasują ci z TunFaire?- Ani przez chwilę nie wahałbym się powiedzieć, gdybym wiedział.A co się właściwie z nimi stało?Kurts i Quinn zginęli tego samego wieczoru, kiedy opuściliśmy Full Harbor.Znaleziono ich w odległej południowej dzielnicy.Na pierwszy rzut oka wydawało się, że padli ofiarą rabusiów.Laught - zidentyfikowany dzięki temu, że jego nazwisko i nazwa statku wyszyte były na wewnętrznej stronie jego kapoty - zginął nieco później tej samej nocy na cmentarzu, gdzie oboje z Kayean bawiliśmy się jako dzieci.Niemal w tym samym czasie potężna eksplozja i pożar unicestwiły jacht.Nie wiadomo, ilu ludzi zginęło.Ocalałe od ognia szczątki jachtu zatonęły.Wielki cud, że nie zajęło się całe nabrzeże i molo.- Wygląda to raczej nieładnie - stwierdziłem.Stawka musi być duża.Nie chcę wydać się głupcem ani impertynentem, ale co to wszystko pana obchodzi? Problem bez wątpienia jest paskudny, ale wygląda na cywilny.- Full Harbor istnieje z przyczyn wyłącznie wojskowych.Wszystkie paskudne sprawy mogłyby niekorzystnie wpłynąć na wojskową sytuację miasta.Garrett, jestem przekonany, że wie pan o rzeczach, o których i ja chciałbym wiedzieć, ale nie będę naciskał.Kiedy poczuje pan chęć obnażenia duszy, proszę wpaść.A ja podam panu nazwisko mężczyzny, za którego wyszła.Tymczasem niech pan sobie pospaceruje.- Aha.- Pomachałem mu ręką, ale bez przekonania.Zastanawiałem się, o co mu właściwie może chodzić.Morley i trojaczki przyłączyli się do mnie.- Kto to był? - zapytał Morley.Powiedziałem mu.- Miał coś ciekawego? Opowiedziałem wszystko po kolei.- Wojskowe gangi i wampiry.- Zadumał się przez chwilę.-Co za miasto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]