[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja zawsze o tym wiedziałam.Nasz wuj, biedny, zacny człowiek, był zbyt Świątobliwy, by to zauważyć.I zbyt pogrążony w swych rozmyślaniach, by słuchać moich ostrzeżeń, Ten jej bezwstyd na przykład! Gotowa była biegać po okolicy półnaga.- Tak.Za waszymi kozami.Przez cały dzień! Czemuż pani nie łatała jej sukienek?- Ach, pan już słyszał o kozach? Kochany, młody panie, nie mogłam nigdy przewidzieć, kiedy ona zmieni swoje na pozór słodkie obejście i pokaże mi język.Czy opowiadała panu o tym chłopcu, synu pobożnych, bogatych rodziców, którego usiłowała popsuć podsuwając mu swoje dzikie myśli? Biedne, kochane dziecko odpędziło ją wreszcie, bo raziła jego poczucie przyzwoitości.Widywałam go z rodzicami na mszy, prawie co niedzielę.Łaska boża uchroniła go i teraz ma on poważne stanowisko w Paryżu.Może to kiedy wzruszy serce biednej Rity.Wtedy była okropna.Gdy nie chciałam słuchać jej wyrzekań, mówiła do mnie: Dobrze, siostro, będę się odtąd ubierała w deszcz i wicher!» A chude to było - jedna wiązka kości.Istne diablątko.Pan nie wie, drogi panie, ile zła mieściło się w jej sercu.Pan nie jest na to dość zepsuty.Nie wierzę zresztą wcale, aby pan w głębi swego niewinnego serca mógł być zepsuty.Nie wyśmiewa się pan nigdy ze świętości.Pan jest tylko niedbały.Ot, na przykład nie widziałam, aby się pan kiedy przeżegnał z samego rana.Powinno to wejść w zwyczaj: ledwo pan oczy otworzy - przeżegnać się.To bardzo skuteczny sposób.Odstrasza złego ducha na cały dzień.Wypowiedziała tę radę tonem powszednim, jakby udzielała przepisu na niezawodny środek przeciw przeziębieniu.Po czym, zacisnąwszy wargi, powróciła do swej natrętnej myśli.- Dom należy do mnie - powiedziała spokojnie, lecz z takim naciskiem, że - pomyślałem sobie - gam szatan nie potrafiłby wydrzeć go z jej rąk._ powiedziałam to tej pani w popielatej sukni.Powiedziałam jej, że Rita oddała mi ten dom i że Bóg na pewno nie dopuści, aby mi go odebrała.- Co? pani powiedziała to tej siwej damie, osobie całkiem obcej? Pani staje się mniej poczytania z każdym dniem, Mademoiselle Therese.Pozwolę sobie powiedzieć, że straciła pani zdrowy rozsądek i uczucie.Czy pani rozmawia o swej siostrze także z rzeźnikiem i przekupniem jarzyn? Zwykły dzikus wykazałby więcej powściągliwości.Do czego pani zmierza? Co pani chce przez to osiągnąć? Czy pani to sprawia przyjemność? Czy wyobraża sobie pani, że oczernianie siostry podoba się Panu Bogu? Kim pani jest właściwie?- Biedną, samotną dziewczyną wśród złych ludzi.Myśli pan, że dobrowolnie znalazłam się wśród tej ohydy? To ta grzeszna Rita nie chciała pozostawić mnie w spokoju, na służbie u świętego człowieka, u wrót kościoła, gdzie czułam się jak u wrót raju.Po prostu usłuchałam wuja.To on kazał mi tu przyjechać i czynić co w mojej mocy, aby ratować jej duszę, skłonić ją do powrotu do nas, do cnotliwego życia.Ale cóż by z tego przyszło? Ona jest oddana światowym, cielesnym myślom.Jakkolwiek pochodzimy z dobrej rodziny, a mój wuj jest najwybitniejszym człowiekiem w okolicy, gdzież się znajdzie szanujący się gospodarz lub inny bogobojny mężczyzna, który by się ośmielił taką dziewczynę wprowadzić do swego domu, między matkę i siostry? Nie! Ona powinna swój źle nabyty majątek oddać tym, co na to zasługują, a sama poświęcić się pokucie.Te sprawiedliwe uwagi, zakończone niezawodnym przepisem na zbawienie duszy siostry, wypowiedziane były tonem tak rozsądnym i pełnym przekonania, że mogły każdego przyprawić o gęsią skórkę.- Mademoiselle Thérčse - rzekłem - pani jest ni mniej ni więcej, tylko potworem.Przyjęła ten szczery wyraz mej opinii, jakby jej ofiarowano najwyszukańsze łakocie.Lubiła, gdy jej wymyślano.Obelgi sprawiały jej przyjemność.Zaspokoiłem w pełni to jej upodobanie.Zatrzymałem się dopiero wtedy, kiedy wyczerpał mi się zasób słów i nie pozostawało chyba nic innego, jak wyskoczyć z łóżka i obić ją.Miałem niejasne wrażenie, że i to by jej się podobało, ale nie uczyniłem tej próby.Minęła chwila, zanim Teresa podniosła spuszczone oczy.- Pan jest miłym, młodym lekkoduchem nie znającym życia - rzekła.- Nikt nie wie, jakim krzyżem jest dla mnie moja siostra, chyba tylko zacny ksiądz w tym kościele, do którego chodzę co rano.- I tajemnicza pani w popielatej sukni - poddałem ironicznie.- Taka osoba mogła była to odgadnąć - odrzekła z powagą Teresa - ale nie powiedziałam jej nic poza tym, że ieh dom został mi oddany na własność przez Ritę.I tego nie byłabym powiedziała, gdyby ona pierwsza nie zaczęła mówić o mojej siostrze.O tym powinno wiedzieć jak najwięcej osób.Ricie wierzyć nie można.Wiem dobrze, że Boga się nie boi, ale może liczy się jeszcze z ludzkimi językami, i z tego względu nie będzie śmiała odebrać mi domu.Jeśli jej chodzi o to, abym milczała, czemu mi nie da jakiegokolwiek dowodu na stemplowym papierze?Wypowiedziała to wszystko jednym tchem, a przy ostatnich słowach jakby się zachłysnęła niespokojnie, dzięki czemu mogłem wyrazić jej swoje zdziwienie, które było niesłychane.- Ta dama, ta obca osoba, pierwsza zaczęła mówić o pani siostrze? - wykrzyknąłem.- W jakiś czas po przybyciu zapytała mnie, czy ten dom jest rzeczywiście własnością pani de Lastaola.Była dla mnie tak łagodna, miła i łaskawa, że nie wahałam się upokorzyć przed tak dobrą chrześcijanką.powiedziałam jej, że nie wiem, jakie nazwisko przybrała moja nieszczęsna siostra w swym grzesznym zaślepieniu, ale że ten dom był mi przez nią oddany raz na zawsze.Podniosła brwi patrząc na mnie jednocześnie tak łaskawie, jakby chciała powiedzieć: «Nie dowierzaj temu zbytnio, moje dziecko.» Nie mogłam powstrzymać się od ucałowania jej ręki, delikatnej jak puch… Cofnęła ją pośpiesznie, ale się nie obraziła.Powiedziała tylko: «To bardzo wspaniałomyślnie ze strony pani siostry» - w taki sposób, że aż mnie ciarki przeszły.Widocznie już wszyscy wiedzą, jak bezwstydną dziewczyną jest Rita.Wtedy to właśnie śliczna moja pani podniosła szkiełka na długiej złotej rączce i zaczęła mi się przyglądać tak uważnie, że aż się poczułam zmieszana.- Nie ma czym się martwić - rzekła.- Pani de Lastaola jest osobą bardzo wybitną, która dokonała mnóstwa niezwykłych rzeczy.Nie można jej sądzić tą samą miarą co innych ludzi, a o ile wiem, nie uczyniła nigdy najmniejszej krzywdy nikomu.- To mnie podniosło na duchu - mówię panu.- Potem powiedziała, że nie trzeba przeszkadzać jej synowi.Postanowiła czekać, aż się sam obudzi.Wiedziała, że źle sypia.A ja na to:- Słyszę przecież, że wielmożny pan kąpie się teraz w sali fechtunkowej.- Zaprowadziłam ją do pracowni, gdzie obecnie razem przebywają.O dwunastej podam im śniadanie.- Czemuż, do diabła, nie powiedziała mi pani od razu, że ta przyjezdna dama jest panią Blunt?- Czyż nie mówiłam? Zdawało mi się, że mówiłam - odpowiedziała niewinnie.Ogarnęła mnie nagła chęć wydostania się z tego domu, ucieczki przed spotęgowanym żywiołem Bluntów, który tak bardzo mi ciążył.- Teraz zamierzam wstać i ubrać się, Mademoiselle Thérčse - rzekłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl