[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale uparł się.No cóż uczyniła ruch ręką on miał rację, a nie my. Chciałbym dokładnie wszystko o niej wiedzieć.Czy pani znała dobrze Ruby Ke-ene? zapytał Melchett.Zastanowiła się chwilę. To trudno powiedzieć.Teść mój lubi młodzież i chętnie się nią otacza.Ruby byładla niego typem nowym, nieznanym.Jej szczebiot bawił go.Przesiadywała dużo z namiw holu, teść zabierał ją nieraz na wycieczki samochodowe.39Głos jej był znowu zupełnie obiektywny.Melchett pomyślał: Gdyby chciała, mogła-by więcej powiedzieć.Głośno poprosił: Proszę mi opowiedzieć wszystko, co pani wie o wczorajszym wieczorze. Oczywiście.Ale obawiam się, że nie będzie w tym nic nowego dla pana.Po kola-cji Ruby przyszła do nas do holu.Tańce już się rozpoczęły, a ona jeszcze siedziała z na-mi.Umówiliśmy się, że pózniej zagramy w brydża, ale czekaliśmy jeszcze na Marka Mark Gaskell to mój szwagier, mąż córki pana Jeffersona.Mark chciał przed tym na-pisać kilka ważnych listów.I Josie też jeszcze nie było.Miała być naszym czwartym. Josie często grywała z państwem? Bardzo często.Gra naturalnie pierwszorzędnie i w ogóle jest bardzo miła.Teśćmój namiętnie gra w brydża i zawsze prosi Josie na czwartego.Ponieważ jest do dys-pozycji wszystkich brydżystów, nie zawsze może grać z nami, ale przychodzi, gdy tylkomoże, a w tym miejscu uśmiechnęła się z lekka ponieważ teść wydaje tu dużo pie-niędzy, dyrekcja zgadza się, żeby Josie nas faworyzowała. A pani lubi Josie? Owszem, nawet bardzo.Jest zawsze w dobrym humorze i pogodna, pracuje cięż-ko i jest oddana swojemu zawodowi.Jest mądra, choć niewykształcona i tak nig-dy nie robi z siebie osoby ważnej.Jest naturalna i prosta. Proszę, niech pani mówi dalej. Jak już powiedziałam, Josie była jeszcze zajęta swoimi brydżystami, a Mark pisałlisty.Ruby więc rozmawiała z nami trochę dłużej niż zazwyczaj.Potem przyszła Josie,a Ruby poszła na pierwszy występ z Raymondem.To fordanser i trener tenisowy.Potemwróciła do nas, właśnie w chwili, kiedy nadszedł również Mark.Wtedy wróciła na salęi tańczyła z jakimś młodym człowiekiem, a my siedliśmy do brydża.Zatrzymała się z bezradnym gestem. I to wszystko, co wiem! Widziałam ją po raz ostatni, gdy tańczyła.Ale brydż jestgrą wymagającą skupienia.Już nie patrzyłam na salę.Koło północy Raymond bardzozdenerwowany przyszedł po Josie i zapytał ją, gdzie jest Ruby.Josie próbowała go oczy-wiście uspokoić, ale&Superintendent Harper przerwał jej spokojnym głosem: Dlaczego o c z y w iś c i e ? Ponieważ& zawahała się i zmieszała trochę, jak się Melchettowi zdawało. Josie przecież nie chciała, żeby ktoś zauważył nieobecność Ruby.Czuła się do pew-nego stopnia odpowiedzialna za kuzynkę.Wyraziła przypuszczenie, że dziewczyna bę-dzie prawdopodobnie u siebie, gdyż skarżyła się przed chwilą na ból głowy.Zdaje misię, że to zresztą nie było prawdą.Josie powiedziała to tylko jako usprawiedliwienie.Raymond poszedł zatelefonować do pokoju Ruby, ale widocznie nikt się nie zgłosił, bo40wrócił po prostu wściekły.Josie poszła z nim, próbując go uspokoić.W końcu zatańczy-ła zamiast Ruby.Było to dzielnie z jej strony, gdyż widać było po niej, że noga ją boli.Po skończonym tańcu wróciła do nas i uspokajała mego teścia, który się już bardzo de-nerwował.Ostatecznie uspokoiliśmy go na tyle, że zgodził się pójść spać.Powiedzieli-śmy mu, że Ruby pewno pojechała gdzieś samochodem i po drodze miała defekt.Bar-dzo stroskany położył się spać i dziś rano zawiadomił od razu policję. Zatrzymałasię, Resztę pan zna. Dziękuję pani.Teraz muszę panią zapytać, czy ma pani pojecie, kto mógł popeł-nić tę zbrodnię?Odpowiedziała natychmiast: Najmniejszego.Nie mogę udzielić żadnych wskazówek.Melchett nalegał: Nie posądza pani nikogo? Czy dziewczyna nie napomknęła nigdy o czymś, comogłoby rzecz wyjaśnić? O zazdrości? O jakimś człowieku, którego by się bała, a z któ-rym łączyłby ją jakiś bliższy stosunek?Przy każdym pytaniu Adelajda zaprzeczała ruchem głowy.Zdawało się, że rzeczywi-ście niczego więcej nie wie.Superintendent zaproponował, żeby przesłuchać teraz Jerzego Bartletta i powrócićpózniej do Jeffersona.Melchett zgodził się.Przedstawiciele policji pożegnali się, a pani Jefferson przyrzekła zawiadomić ich, gdytylko teść się obudzi. Sympatyczna osoba zauważył pułkownik, gdy drzwi zamknęły się za nimi. Bardzo sympatyczna przyznał Harper.IIIJerzy Bartlett był młodzieńcem chudym i niepozornym o wystającej grdyce.Miałduże trudności z ujęciem swoich myśli w słowa.Był tak zdenerwowany i roztargniony,że wydobycie od niego rzeczowego zeznania było prawie niemożliwe. Trzeba przyznać, że to okropne, prawda? Zwykle czyta się o takich rzeczach tylkow gazetach ale trudno uwierzyć, że coś takiego może się naprawdę zdarzyć! Niestety, nie ulega wątpliwości, że się to naprawdę z d ar z y ł o podkreślił Har-per. Nie, no oczywiście, że nie, ale to niebywałe& po prostu niebywałe.I w dodatkutak daleko stąd.W jakimś dworze& prawda? Strasznie po wielkopańsku& i tak w ogó-le.Wywarło to pewnie ogromne wrażenie w okolicy, co?Melchett przejął inicjatywę rozmowy w swoje ręce. Pan dobrze znał ofiarę?41Bartlett przeraził się. O, w-w-wcale nie, sir! Nie, prawie w ogóle nie& pan rozumie? Tańczyłem z niąraz czy dwa razy& graliśmy trochę w tenisa& żeby zabić czas& wie pan? Pan był ostatnim człowiekiem, który wczoraj wieczór widział Ruby Keene jesz-cze przy życiu. Tak, zdaje się, że ostatnim& jak to okropnie brzmi, co? Była wtedy całkiem zdro-wa& zdrowa, żywa, no i& w ogóle. O której godzinie to było? Ach, wie pan, nigdy nie wiem, która godzina& nie było bardzo pózno. Pan z nią tańczył? Tak& poniekąd tak, a więc faktycznie tańczyłem z nią.Ale od razu na początkuwieczoru.O, zaraz po jej występie z tym tenisistą.A więc o dziesiątej czy też o wpół dojedenastej, czy o jedenastej, nie pamiętam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]