[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i, jak zwykle, wykołował mnie, naukowo wytłumaczył, że tak było trze-ba, zgłupiałem, spokorniałem, pod włos mnie wziął, równorzędne partnerstwo obie-cał.186Mariusz Ciągała urwał nagle.Z twarzy mu biły razem gniew i przygnębienie. To było tam, w tym salonie, przy drinkach? spytał Bieżan delikatnie. Tam.Podjął mnie.Jak gościa, z rewerencją. No właśnie.I co potem? A potem zażądał, żebym mu coś wykombinował z ładowaniem tej dubeltówki zeskróconą lufą. Wpuścił pana do gabinetu? A jak? Mnie jednego wpuszczał, bo przecież sam mu tam wszystko urządzałem,ale tylko wtedy, kiedy nikt nie widział.Nawet ta jego Michalina pojęcia nie miała, że jaw tym świętym miejscu bywam.Wyposażenie miał, dużo rzeczy robiłem u niego. I co dalej? Nie wiem. No nie, bez wygłupów.Coś pan przecież musi pamiętać! No pamiętam, owszem.Ale nie wiem.Coś mi się stało.Nie wykołował mnie chy-ba dostatecznie, albo może zbyt szybko zażądał następnej roboty, którą się pózniej bę-dzie mógł pochwalić.Nie wiem.Pokazał, o co mu chodzi, nabiłem brenekami.Tencały bunt jeszcze się we mnie kotłował, takie jakieś coś mi błysnęło, o Boże, gdyby tojego nie było na świecie, a nie mnie.Nie pamiętam, żebym celował, rąbnąłem dwarazy.Z miejsca oprzytomniałem, rany boskie, co ja zrobiłem.! No i już go na świecienie było, przepadło, za dobrze mi wyszło. Zatem przyznaje się pan do zabójstwa Dominika Dominika? A co mogę zrobić innego? Przyznaję się.I już niech będzie do końca.Bo pomy-ślałem jeszcze, że i po śmierci mnie zniszczy, a otóż nie dam się, zatrzeć ślady, uciekać.Wytarłem dubeltówkę, powiesiłem na ścianie, pozmywałem naczynia.I uciekłem. Pozamykał pan wszystko za sobą?Mariusz Ciągała popatrzył na Bieżana jakimś osłupiałym wzrokiem. Co.? Nie wiem.A było zamknięte? Różnie.A pan zamykał? Pojęcia nie mam.Nie wiem.Musiałem chyba coś myśleć, bo żadnego zamykaniasobie nie przypominam.Możliwe, że byłem zdenerwowany. Rzeczywiście, to całkiem możliwe.Rzecz jasna, rozmaite inne kwestie obaj również usiłowali wyjaśnić, ale wielkiej wie-dzy już nie zdobyli.Od interesów finansowych Dominika Mariusz Ciągała trzymanybył z daleka, gromadzoną w sanktuarium dokumentację oczywiście widział, ale w jejtreść nie wnikał, znajomości Michaliny Kołek nie obchodziły go wcale, a wszelkie po-czynania Kai Peszt docierały do niego tylko pośrednio, przez Barbarę Bukowską.PrzedBarbarą zabójstwo ukrył, chociaż ona już dość dawno Dominika tak bardzo nie czciła.Po wizycie Górskiego w warsztacie przestraszył się, podwędził jej klucze od starej dział-187ki i spróbował się pozbyć motoru, co, jak widać, nie najlepiej mu się udało.Ale zdobyłsię na zuchwalstwo i do dzieła o fotografice dał zdjęcia pod własnym nazwiskiem.Jużmu Dominik nie mógł nabruzdzić.* * * Wysoce nieprzyjemna i skomplikowana sprawa ogłosiła babcia nazajutrz podemonstracji. Rozmyślam nad nią od wczoraj i układa mi się już mniej więcej ob-raz wydarzeń.Nie mam sklerozy i nie jestem pozbawiona wzroku i słuchu, chciałabymzatem zapytać, z jakiej przyczyny ten jakiś Mariusz o osobliwym nazwisku jest oszczę-dzany przez dwie osoby, pozornie sobie obce.Zarówno moja wnuczka, jak i pan. tuuczyniła gest w stronę Aukasza, omijając go spojrzeniem z wyrazną niechęcią go ob-ciążacie.Moim zdaniem, jest to postać kluczowa.O co właściwie chodzi z tymi fotogra-fiami i mechanizmami? Co to ma wspólnego ze zbrodnią, popełnioną na byłym kon-kubencie Izy? No? podchwyciła chciwie ciotka Iza. Co? Nic mruknęłam gniewnie. Bardzo dużo powiedział Aukasz, znów obecny, bo zamówiony na kurs, któ-ry jakoś nie dochodził do skutku. Najprawdopodobniej jest to zabójca, który ma ol-brzymie okoliczności łagodzące.Zbrodnia w afekcie.Tak sądzimy, ale możemy się my-lić, więc wolimy nie podsuwać władzom pomysłów.Stąd powściągliwość, szczególnieże istnieją obok osoby, znacznie bardziej zasługujące na potępienie.Z Izą to nie ma nicwspólnego. Z Izą! prychnęła ciotka Iza. Cóż za tempo.! Ja, moja droga, jestem trochę starsza od ciebie zwróciła jej uwagę babcia tonemstraszliwie lodowatym. A mimo to dostrzegam zmianę obyczajów.Pan Darko i mo-ja wnuczka są mniej więcej w jednym wieku, zapewne mogli nawet razem chodzić doszkoły.W Krakowie. W Krakowie, się zaprzyjaznili podchwycił gorliwie wuj Filip. Doprawdy określa się to obecnie mianem przyjazni? zdziwiła się jadowicieciotka Iza. No to wszystko w porządku powiedziałam do Aukasza. Sam widzisz. Nic nie jest i nie będzie w porządku, dopóki pozostanie bodaj cień podejrzeniazarówno na tobie, jak i na tym młodym człowieku kontynuowała babcia niewzru-szenie. Muszę wiedzieć z całą pewnością, kto jest sprawcą czynu i jakie macie z nimpowiązania.Być może powinniśmy uczestniczyć w rozprawie sądowej.Przestałam słyszeć dalszy ciąg, bo zrobiło mi się niedobrze.Na litość boską! Nawetjeśli natychmiast zamkną dochodzenie, rozprawa odbędzie się najwcześniej za pół roku,a i to jeszcze tempo byłoby ekspresowe.I potrwa Bóg wie jak długo! I przez cały tenczas ja mam ich wszystkich mieć na głowie?! A gdzie, do pioruna, wtrynię własne dzie-ci.?!188Doszczętnie zdrętwiałam z przerażenia i już zaczęłam się zastanawiać, czy nie uciecpo prostu dokądkolwiek razem z dziećmi, kładąc krzyżyk na parszywym spadku.Nibymożna, tylko dokąd? Nie zmienię im przecież szkoły, nie porzucę pracy zawodowej, boz czego będę żyła, i nie sprzedam mieszkania z rodziną w środku! Rany boskie.!!!Na szczęście głuchota mi przeszła i zdołałam usłyszeć słowa wuja Filipa.Konie.Cośo koniach.Aha, nie mogą swoich koni zostawiać na tak długo.Oczywiście ktoś musitrzymać rękę na pulsie, chyba że uzyskają oficjalne oświadczenie władz.Daj im Bożezdrowie, tym koniom! Na rozprawę sądową zawsze można przyjechać podsunął zachęcająco wujIgnacy.Nadal mi było niedobrze, ale mój słuch przestał nawalać.Rozważali kwestię następ-nego przyjazdu, Aukasz i Rysio, który akurat przyszedł po zupny termos, wspólnymisiłami wyjaśniali im z wielką gorliwością, iż nasz wymiar sprawiedliwości bardzo nielubi działań błyskawicznych, przewlecze się to wszystko w nieskończoność, zamknię-cie śledztwa napotka straszliwe trudności, bo wmieszani w nie są rozmaici prominenci,z tych zdjęć wynika, że gliny już swoje wiedzą, ale z dowodami są w lesie. Nie odjadę stąd bez podjęcia wiążącej decyzji uparła się babcia. O, doprawdy, widać już przecież, że trafił swój na swego syknęła ciotka Izaz przekąsem, wbijając zły wzrok to w Aukasza, to we mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]