[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Też nie zrozumiałam, bo przerywało i bełkotał tak nie-wyraznie, ale mówił, że chce ostrzec.Malwinie z rąk wyleciała torba z zakupami, a na twarz buchnęło gorąco. Jezus Mario! I co się stało?! Nie wiem.On wcale nie chciał mówić do mnie, tylko do pani.%7łeby pani zadzwo-niła do niego na komórkę. Na komórkę.!!!  wrzasnęła Malwina rozdzierająco. Na jaką komórkę?! Podjaki numer?! Podał numer.?!!! Podał, ale nie zdążyłam zapisać i nawet nie dosłyszałam, bo przerywało.Sześćsetileś i tam gdzieś dwadzieścia z czymś.%7łe też te ludzie nie mogą powiedzieć wyraz-nie i tak bodaj ze dwa razy, to nie, naprycha taki i się rozłączy, i tyle.Pożytek żaden, alemówię, żeby pani wiedziała.Płomień ogarnął już teraz całe jestestwo Malwiny.Napad na Karola, może skuteczny,ale nie, to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.No i proszę, doigrał się! Co za jakiśKrupiosz, żadnego takiego nie zna, to kretyn chyba, skoro tak głupio rozmawiał! CzyKarol, wobec tego, wróci? Czy ona już ma udawać, że go szuka we łzach.?Helenka pozbierała zakupy, sprawdzając, czy nie ma tam nic tłukliwego.Mówiła cośo praniu, nastawiła duże pranie, wszystkie ręczniki, bo miała czas.I kąpielowy szla-frok pana Karola, jakby chciał się ubrać, to nie ma, musi wziąć ten drugi, kraciasty.Malwina trzęsącymi się rękami zdejmowała żakiet, nadzieja rozkwitała w niej gwałtow-nie i domagała się ujścia.Sprawdzić! Dowiedzieć się! Zadzwonić! Gdzie dzwonić.?! Dopracy.?Już ładne parę lat temu raz na zawsze Karol zabronił dzwonić do siebie, do pracy,69 nawet gdyby w domu szalał pożar.W takim wypadku dzwoni się do straży pożarnej,on zaś nie życzy sobie w czasie zajęć zawodowych słuchać o przepalonych żarówkach,odłamanych obcasach, usterkach telewizji, braku świeżej natki w BILLI, kolejce do kasyw Oszołomie, zgubionych rękawiczkach i parasolkach, śmieciach sąsiada i chłopakachna wrotkach, a także nie toleruje pytań, kiedy wróci i czy będzie jadł naleśniki.W pracynie ma domu ani rodziny i ma to zostać zapamiętane!Wielokrotnie Malwina łamała zakaz, ale nigdy nic dobrego z tego nie wychodziło.Miała złamać i teraz? Nadzieje się na sekretarkę, no i dobrze, zapyta tylko, czy Karoljest w firmie.Ta żmija oczywiście powie mu o telefonie i znów będzie awantura, że gosprawdza.Ma mu powiedzieć o Krupniku czy jak mu tam.? A jeśli to ktoś od nich, odtych detektywów.? Jak mają być kopytka, to już ostatnia chwila  ostrzegła Helenka. Ja kartofleskręciłam na wszelki wypadek, ale pan Karol, zdaje się, niedługo wróci.Zamęt w umyśle Malwiny ścieśnił się i usunął na stronę.Kopytka, oczywiście, do fi-lecików wieprzowych tylko kopytka, cholera, zapomniała o nich.Ale nic, zagnieść cia-sto, powalkować, pokroić, dziesięć minut wystarczy.Nikt na świecie nie umiał zrobić ta-kich kopytek jak ona, a kupnych Karol do ust by nie wziął. Niech Helenka nastawi wodę  powiedziała pośpiesznie, głosem nieco zdławio-nym. Ja to zaraz zagniotę.I ze trzy pomidory sparzyć, na sałatkę.I cebulkę obrać. Woda już stoi, gorąca, ale nie soliłam.Do pomidorów jest w czajniku, a cebulkęobrałam na wszelki wypadek.I ser do zupy utarłam, będzie chyba dosyć?W całym swoim chaosie myślowym Malwina zdążyła spojrzeć na salaterkę z sero-wymi wiórkami i ocenić Helenkę jako czyste złoto.Zrzuciła wyjściową odzież, domowakiecka, fartuch, umyła ręce, dopadła stolnicy.Za dziesięć czwarta, zdąży, ugotują się aku-rat na czas.Pięć po czwartej, kiedy pierwsza partia prześlicznych kluseczek kipiała już w garnku,nie wytrzymała, rzuciła się do telefonu.W sekretariacie było zajęte, a jego bezpośredninumer nie odpowiadał.Nie było go.Albo jechał do domu, albo.Nie sprecyzowała sobie tego drugiego albo, żeby nie zauroczyć.Nie wolno żywić zbytwielkich nadziei! Spojrzała na zegar, za osiem minut wszystko się rozstrzygnie, dowiesię, Karol przyjedzie piętnaście po czwartej albo wcale.Jeśli jest żywy, nie sprzeniewie-rzy się swojej obrzydliwej punktualności!Osiem minut rozwlekało się w nieskończoność.Malwina zdążyła w tym czasie prze-wrócić butelkę z oliwą do sałatki, upuścić na podłogę kawał masła, pokroić do końcakopytka, złamać sobie paznokieć, spiłować go i zrzucić z półeczki w łazience nie do-mknięty lakier do paznokci.Lakier się częściowo wylał, czego nie zauważyła. Pani się tak nie przejmuje, bo może ten Kurpiarz tylko tak gadał, a naprawdę nicsię nie stało  rzekła pocieszająco Helenka.70  Ja się wcale nie przejmuję  odparła Malwina przez zaciśnięte zęby. Nawet nicmężowi nie powiem o takim głupim telefonie.I niech Helenka też nie mówi. Pewnie, że nie, jak nawet sama nie wiem, o co mu chodziło.Obie co chwilę spoglądały w okno i podjeżdżający samochód Karola dostrzegłyrównocześnie.Dwa westchnienia razem dały się słyszeć w kuchni, w jednym brzmiałaszczera ulga, drugie zawierało w sobie akcent głębokiego rozczarowania.Karol, gdzieś w głębi duszy nastawiony na wrogie działanie, bo ostatnimi czasy wła-sny dom był dla niego miejscem nieprzyjemnym, wrócił w doskonałym humorze, któ-rego w wejściu jakoś nic nie zakłóciło.Rzucił okiem w kierunku jadalni, nakryty stółczekał, z kuchni wiały apetyczne wonie.Trochę się zdziwił.Nie odzywając się ani sło-wem, zdjął marynarkę i krawat, umył ręce, lakieru na podłodze nie zauważył, bo zasła-niał go mały łazienkowy stołeczek, narzucił na siebie domowe wdzianko i zasiadł doobiadu.Malwina zamierzała obrazić się za wczorajsze obelgi i nie towarzyszyć mu przy stole,ale po dopiero co przeżytych emocjach zapomniała o tym.Usiadła normalnie, jak czło-wiek.Karol nie protestował przeciwko obecności żony i uwag o głupich gębach nie czy-nił.Z niechęcią myślał, że Malwina zaprezentuje pewnie jakieś fochy, irytujące i uciąż-liwe, ale nie stwierdziwszy żadnych niepożądanych objawów, przy dobrym nastroju po-został. Przelałem na konto  powiedział nawet po pierwszej łyżce znakomitej zupy ce-bulowej. Bardzo się cieszę, ale myślałam, że zostawisz mi w domu trochę gotówki  od-parła żywo Malwina. Potrzebna mi będzie na rano, musiałabym zaraz jechać dobanku, a już dzisiaj stałam w korkach i nie mam siły więcej.Obiecałeś wczoraj, że midasz. Dobrze.Dam. Nie wiem, jakie wino. Nie chcę wina. Ja bym się napiła białego. To pij.Ja ci chyba nie przeszkadzam?Na chwilę Malwina zamilkła.Jeśli Karol nie chciał wina do obiadu, oznaczało to, żebędzie jeszcze jezdził.Zamierza wyjść.Co za szczęście, że załatwiła sobie tę agencję,dowie się, dokąd go niesie i po co [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl