[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.? Wolałabym żebrać pod kościołem albo kraść! rzekła Justynka z mocą i w tymmomencie plany matrymonialne Joli uległy kompletnemu załamaniu.No owszem, chciała poślubić pieniądze, nawet z dodatkiem trudnego faceta, ale pie-niądze łatwo dostępne.A nie do wydzierania w pocie czoła z sejfu, zamkniętego namur!I to jeszcze, najprawdopodobniej, wśród upokorzeń, awantur i obelg.W Justynce odezwało się poczucie sprawiedliwości. Ale jeśli trafisz wujowi w dobry humor i coś go zainteresuje, jest całkiem sympa-tyczny i da się z nim mnóstwo załatwić.Ma poczucie humoru.Zwietnie się z nim roz-mawia, pod warunkiem oczywiście, że nie żądasz od niego czegoś, co mu się nie podo-ba.Nowy pogląd Joli na małżeństwo z Karolem Wolskim ugruntował się silniej..chociaż można się z nim nawet sprzeczać, pod warunkiem, że racjonalnie i nabazie rzeczowych argumentów.Aż do chwili kiedy mu się znudzi i wtedy już lepiej niedusić.Nie, z dwojga złego Jola wolała zarabiać na swoim szefie służbowo.Nie prywatnie.Uwierzyła Justynce, nie było w jej opiniach ani cienia przesady, sama węszyła coś takie-go, ale miała nadzieję, że się myli, niestety, węszyła trafnie.Janusz Dębicki kolosalnie zy-225skał w jej oczach.I dlatego jeszcze tegoż wieczoru umówiła się z nim na weekendowy wypad dokąd-kolwiek.* * *Wróciwszy do domu, Justynka zrezygnowała z natychmiastowego odnalezieniaKonrada, który powinien był gdzieś tu się znajdować, i trafiła na koniec obiadu.Wuj,spożywając deser, milczał zwyczajnie, głęboko zamyślony, ciotka naprzeciwko niegokwitła pięknie zrobioną twarzą i jakimś cichym triumfem.Musiało jej się coś udać, na litość boską, nie wsypała chyba do tej kapusty strychninyani arszeniku.?Jej niepokój w tej kwestii ukoiła w kuchni Helenka, która przy okazji przyrządza-nia herbaty zdążyła szepnąć, że kapustę wszyscy jedli, a pan Karol ją nawet pochwaliłi wcale nie zgadł, że stara, myślał, że młoda.Z ciekawości Justynka spróbowała potrawy,nie, to było nieprawdopodobne i nie do uwierzenia, co ciotka zrobiła z takim pospoli-tym warzywem? %7ładen przepis nic by nie dał, do podobnych osiągnięć musiało się miećrękę.Talent.Natchnienie.Bąknąwszy grzecznie: Dobry wieczór , usiadła przy stole i wzięła udział w ogólnymmilczeniu oraz konsumpcji owocowej galaretki z atrakcyjnymi dodatkami.Malwina milczała nie tylko triumfująco, ale także mściwie.Proszę, jak łatwo ten pod-lec dał się oszukać! Powściągliwie, bo powściągliwie, ale jednak pochwalił potrawę natalerzu i uczynił głupią uwagę na temat kosztu młodej kapusty o tej porze roku, w po-łowie wiosny.Zapomniawszy kompletnie, że oszczędności na produktach spożywczychmiały jej dać pieniądze na rachunki za telefon komórkowy, napawała się swoim zwy-cięstwem.Karol milczał, ponieważ rozważał kwestię niewielkiego bankieciku, który był wyda-rzeniem nader ważnym służbowo.Już samo zaproszenie na ów bankiecik, niejako zakulisy wielkiego biznesu, stanowiło wiele mówiący sukces i otwierało drogę do rozma-itych dodatkowych możliwości.Możliwości podobały mu się i nęciły.Szkopuł polegałna tym, że bankiecik miał być pozornie prywatny i wszyscy powinni przyjść z żonami,co najmniej jak na raut u amerykańskiego prezydenta.Obecność licznych cudzoziem-ców wzmagała tę konieczność.Pierwszą jego myślą było wziąć ze sobą Jolę, ale to mogło zrobić złe wrażenie.Drugamyśl przypomniała mu, że będzie tam panował głównie język francuski, który Malwinaznała.Nienadzwyczajnie, ale mogła się dogadać, rozumiała, co do niej mówią, i potra-fiła odpowiadać nie za bardzo gramatycznie, jednakże przynajmniej treściwie.Będą tamtakże inne żony i nie wszystkie muszą być orlicami, jakoś się może zatem do niej przy-226stosują.Tylko, święci pańscy, jak ona będzie wyglądać.?Gdyby chodziło o reklamę przepisów kulinarnych, Malwina nadawałaby się pierw-szorzędnie, jaśniała sadłem.Gdyby to byli Arabowie albo Turcy, zachwyciliby się za-pewne bez granic, w tym jednak wypadku w grę wchodziła Europa, w której zapano-wała moda na odchudzanie.Nie obciosa jej przecież siekierą.Co tu zrobić? Musi ją za-brać ze sobą, bo kto wie czy znów mu się nie przyda i czy jakaś jej głupota nie wyjdziemu na korzyść.Szybko obliczył, ile go będzie kosztował nowy strój dla niej, doskonale bowiem zda-wał sobie sprawę, że odzienie z ubiegłego roku już na nią nie wejdzie.Porównał stratęz rysującymi się na horyzoncie zyskami, owszem, opłacało się, ale i tak zły był, że musite koszty ponosić.I tak jeszcze cud boski, że biżuteria pasuje.Przybycia Justynki prawie nie zauważył, mimo, że miał nawet do niej interesy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]