[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zestawienie wiekowego obiektu z dziewiczą przekorą okazało się ponad siły naczelnego inżyniera.Ostrożnie wycofał się z zarażonego szaleństwem terenu, odetchnął głęboko kilka razy i ruszył ku zamkowi.Wspinając się skrótem pod górę posępnie rozmyślał nad tym, że widocznie Lesio nic nie zrobił tylko dlatego, iż popadł w obłęd.Koledzy, uwzględniając stan jego umysłu, przezornie odsunęli go od wszelkich działań.Dlaczego jednak nie zawiadomili o smutnym fakcie kierownika pracowni?.Dotarł prawie do samego zamku i spoza zrujnowanego murku niewiadomego przeznaczenia usłyszał znajome głosy.Zbliżył się z zamiarem przebycia przeszkody i rozróżnił słowa.- Nie dopuszczę, aby hańbił dziewiczą cześć mej siostry.Tu jest dziura - powiedział Karolek, tonem podkreślając znacznie większe zainteresowanie dziurą niż dziewiczą czcią siostry.- Co z nią robimy? - Sprawdź, jak głęboko - poradził Janusz.- Może to lochy? Jedź dalej.- Fryderyk - powiedział Karolek i na chwilę zapadło milczenie.Naczelny inżynier stał jak zamurowany i usiłował zebrać myśli.O ile wiedział, Karolek nie posiadał rodzeństwa.- Ze cztery i pół metra, a na dole jakby gruz - powiedział Karolek.- No, co tam dalej? - Ach nie, ach nie, nie mów mu o tym, on go zabije - powiedziała z wyraźnym zniecierpliwieniem Barbara.- Ta twoja narzeczona z Mhd powinna wziąć urlop i latać tu z nami.- Obmierzaj, na co czekasz? - zniecierpliwił się Janusz.- Tak, masz rację, siostrzyczko moja - odparł Karolek.- Wezmę na siebie ten ciężar.Dwa dziesięć na osiemdziesiąt pięć.Naczelny inżynier jęknął rozdzierająco i usiadł na najbliższym kamieniu, uczuwszy w sobie dziwną słabość.Nagle zrozumiał kierownika pracowni.Teczka, z którą Björn przybył na dworzec we Wrocławiu, była bardzo ciężka.Zawartość jej stanowiło czterdzieści rolek do przykładnicy, dwadzieścia egzemplarzy ładnie poskładanych odbitek i tekturowa rura potężnych rozmiarów wetknięta pod wieko.Wewnątrz rury znajdowały się pieczołowicie zwinięte transparenty wraz z macierzystą matrycą.Z ulgą postawił teczkę na ławce w długiej hali dworcowej i rozejrzał się wokół.W głębi jego jestestwa zalęgło się pragnienie ulubionego napoju.Spojrzał na zegarek, stwierdził, że do pociągu ma jeszcze pół godziny czasu, kupił bilet i udał się do bufetu.Tak język, jakim się posługiwał, jak i jego wygląd zewnętrzny od pierwszego rzutu oka pozwalały odgadnąć w nim cudzoziemca i to cudzoziemca dewizowego.Cudzoziemiec z zachodu pozostawił na ławce bez żadnej opieki bardzo wypchaną, zagraniczną teczkę.Opuściwszy bufet po kwadransie Björn ze zdziwieniem stwierdził nieobecność bagażu.Najpierw pomyślał, że może pomylił ławki, potem, że może pomylił się jakiś pasażer, potem zaś odczuł lekki niepokój.Przypomniał sobie, że opowiadano mu jakieś dziwne i nieprawdopodobne historie o zdarzających się w Polsce kradzieżach.Kradzież teczki, w której znajdowały się wyłącznie urzędowe, nikomu niepotrzebne dokumenty, wydała mu się całkowicie pozbawiona sensu i zdziwienie jego wzrosło.Potem przypomniał sobie opory i zdenerwowanie przewodniczącego Rady Narodowej i dla odmiany wzrósł jego niepokój.Potem odszedł jego pociąg, a potem wreszcie zaczął wyjaśniać przykre nieporozumienie.Odszedł już także i ostatni tego dnia pociąg w kierunku Ząbkowic Śląskich, kiedy dyżurny milicjant w komisariacie dworcowym kończył pisać utwór fantastyczny, zaopatrzony tytułem "Protokół", a zgnębiony i oszołomiony Björn zaczynał pojmować, iż to, co mu się przytrafiło, to nie jest ani smutna pomyłka, ani wesoły żarcik, ale ponura rzeczywistość.Fantastyka milicyjnego protokołu wynikała z faktu, iż przedstawiciel władzy usiłował porozumieć się z poszkodowanym w dwóch językach, polskim i rosyjskim, po czym stwierdził niezbicie, iż zaginął kufer wypełniony tajnymi dokumentami.Naczelny inżynier, wróciwszy do równowagi po uzyskaniu od zespołu wyczerpujących wyjaśnień, oglądał właśnie z zaciekawieniem osobliwie zlokalizowaną fontannę, kiedy wraz z przygnębionym Björnem przybyła do zespołu koszmarna wieść.Pierwszą reakcją zainteresowanych było straszne uczucie nerwowej słabości w okolicy dołka.Następnie dało się zaobserwować coś w rodzaju paraliżu umysłów i organów mowy.Następnie usiłowano przez chwilę nie wierzyć w rzeczywistość.Następnie nikłej pociechy dostarczyło wspomnienie czasów, kiedy na porządku dziennym było składanie zagniewanym bóstwom ofiar z jednostek ludzkich i przez dłuższą nieco chwilę rozważano ewentualność złożenia ofiary z cudzoziemca.Następnie zaczęto myśleć realnie.- Tego już za wiele - powiedział Janusz tonem beznadziejnej rezygnacji.- Różne nieszczęścia mogłem sobie wyobrazić, ale to przechodzi wszystko.Szlag trafił matrycę.Co, u Boga Ojca jedynego, mamy teraz zrobić?!!! - Powiesić się - poradził Karolek stanowczo.- Tylko zbiorowe samobójstwo ratuje jako tako nasz honor.- Względnie możemy się otruć - dodał Lesio z rozdzierającym smutkiem.Czymś działającym łagodnie i bez tortur, bo już dość złego spotyka nas za życia.- Zgłupieliście obydwaj - przerwała z gniewem Barbara.- Te idiotyczne role w przedstawieniu rzuciły się wam na mózg
[ Pobierz całość w formacie PDF ]