[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I nic się nie stało.- Nie stało.! - wymamrotała z rozgoryczeniem Dorotka.- Pewnie, żyję przecież.Felicja wzruszyła ramionami i popukała się palcem w czoło.Melania wróciła do słuchawki.Paweł proponował, że do niej przyjedzie, no dobrze, ale nie do niej, tylko po nią, razem pojadą dokądkolwiek.Wiadomo było, że do niego, ale nie chciała tego mówić przy siostrach.Sylwia zabrała swoją własność i poszła ją.ukryć w służbówce.Do Dorotki zadzwonił Jacek i głosem pełnym troski zaproponował spotkanie.Nie, żadnego wynajmowania taksówki, prywatne spotkanie, ale wolałby nie w domu, więc może w tym barku, gdzie się zaczęła ich znajomość.Przyjedzie po nią.W pół godziny później przy stole pozostała tylko Felicja z Marcinkiem, już nie przy herbatce.Okazało się, że w zakamarkach lodówki ocalało trochę piwa.* * *Edzio Bieżan był osobnikiem uczynnym, przyzwoitym i budzącym sympatię.Kumpli od serca miał zatrzęsienie, wzajemnie świadczyli sobie rozmaite usługi i nie żałowali roboty, nawet dodatkowej, po godzinach i za darmo.Teraz też wyniki badań kija krykietowego dostał po kumotersku, niemal w mgnieniu oka.- Zreasumujmy - powiedział do aspiranta, niejakiego Roberta Górskiego, przydzielonego mu do pomocy.- Facetka została zabita za kwadrans dziesiąta wieczorem, może za dziesięć dziesiąta, tak na razie przyjmuję.Siedzieli obaj w pokoju Bieżana, treść wszystkich taśm mieli już przepisaną i Robert w całą sytuację był dokładnie wprowadzony.Nie znał jeszcze tylko osobiście wszystkich podejrzanych, bo przydzielono go dopiero dziś około południa i niewiele zdążył zrobić.Był jednakże pełen zapału z różnych przyczyn, między innymi z tej, że denatkę zabito dla zysku.Nie podobał mu się motyw.-.mógłbym jeszcze mieć wątpliwości, ale kij swoje mówi - kontynuował Bieżan, pozwalając sobie wreszcie na wnioski.- Poczytaj uważnie.Śladów od groma i trochę, ale.po cichu ci powiem, że ja ich podziwiam.wyodrębnili chronologicznie.Od spodu licząc.- Cholernie długo nic - podjął Robert, w skupieniu studiując raport laboratorium.- Dwadzieścia lat najmarniej.Potem świeża rączka denatki i tylko jej.Na to nałożony ślad skórkowej rękawiczki.Na to dwie różne ręce, jedna po drugiej.- Najpierw Felicja, potem Melania - wtrącił Bieżan.-Zgadza się z zeznaniami, tu mamy ich odciski.- Każda ręka ujęła go tylko raz.Denatka przedtem wiele razy, istny melanż z jej palców.Rękawiczka chwyciła go też tylko raz.Na młotku mikroślady, zetknął się z ludzką skórą owłosioną.Jeden krótki siwy włos osoby starej, po siedemdziesiątce, płeć żeńska.Znaczy nie ma siły, któraś ręka złapała drąg w jednej trzeciej długości i rąbnęła.Osobiście uważałbym, że ta w rękawiczce.- I to mnie właśnie nieco gryzie - wyznał Bieżan, kiwając się na krześle i sięgając po szklankę z kawą.- Nowy element i co on tu robi, bo gdyby nie to, stawiałbym na Felicję, najstarszą.Motyw też pasuje, skoro najstarsza, nie miała chęci długo czekać na spadek.Dziś jeszcze wezmę Adasia i niech poprószy wszystko, drzwi, okna, tę ich drabinę cholerną i w ogóle co popadnie.Chcę wiedzieć, czy ta rękawiczka jeszcze gdzieś się pojawi.Robert kiwnął głową i też napił się kawy.- Bo bez tego byłyby dwie możliwości.Wykończyły ją wspólnie, to jedna.Druga, to wykończyło ją któreś z nich w tajemnicy przed innymi, bo każdemu się opłacało.W pierwszym wypadku bezpośredni sprawca.czy tam sprawczyni, ganc pomada.specjalnie, dla zmyłki, włożył rękawiczki.Daktyloskopię wszyscy teraz mają w małym palcu, ale może nie przyjdzie im do głowy, że rękawiczki też rozpoznamy.Poszukałbym rękawiczek.- Możemy dzisiaj, przy okazji.- A nakaz?- Bez nakazu.One się zgodzą.- Niemożliwe.?! - zdumiał się Robert.- Możliwe - westchnął Bieżan.- One są nienormalne, sam zobaczysz.Czekaj, nie róbmy za tępaków.Na wszelki wypadek trzeba założyć komplikacje.Ktoś pytał notariusza, czy ta Parker już przyjechała, mogła to być jedna z nich, on nie zna przecież ich głosów.Mogła podać byle jakie nazwisko.Równie dobrze mógł to być ktoś obcy, spoza rodziny.Czekał na nią.- Czekała.- poprawił nieśmiało Robert.- Co?- Podobno dzwoniła baba.- Bo facet jej kazał.Nie przesądzajmy, mówię symbolicznie.Czekał na nią, żeby ją rąbnąć przy pierwszej okazji nie dla zysku, tylko dlatego, że mu czymś zagrażała.Przyjechała ze Stanów, może on też przyjechał ze Stanów wcześniej.Robert Górski doznał wybuchu wyobraźni.- Udawał kogo innego - podchwycił z zapałem.- Mogła go rozpoznać.Wiedziała o jakimś przestępstwie, mogła gościa zdemaskować.Dłużnik jej męża, który prysnął we właściwej chwili, a tu nagle baba mu się zwala.Czai się na aferę, o której ona wie, czy tam wiedziała, wszystko jedno.Mafiozo, zmienił nazwisko, boi się ekstradycji.- Czekaj, opanuj się, nie wszystko naraz.No więc właśnie.Niby kameralnie, w rodzinie, a tu okaże się, że cała afera.Nie możemy uczepić się tych bab i stracić z oczu resztę świata, bo wyjdziemy na dupków żołędnych.Jeden fakt jest pewny, ktoś w rękawiczce trzymał ten kij, reszta to hipotezy.Mogły walić starszą panią w globusik, mogły nie, mogła Melania, ostatnia, która go miała w ręku, zaprawić denatkę i zaraz potem odstawić narzędzie do kąta.Nie, źle mówię, zostawić przy łóżku.Nie, też źle, nie ma jej pod Felicją, a to Felicja go znalazła.- Może łżą?- Nawet jeśli, nie udowodnisz im tego.One mogą łgać, ile im się podoba, a my musimy wyciągać wnioski.Punkt oparcia, to ta rękawiczka, sama do kija nie poleciała.Powiedzmy, że rąbnęła przedostatnia, Felicja, ale wtedy musiałaby go ujmować dwa razy, a ujęła raz.- Drugi raz już ta ostatnia, Melania.- Czyli zakładamy, że łżą.?Robert zawahał się.Założenie, że wszyscy łżą aż ziemia jęczy, byłoby okropne i przerażająco kłopotliwe.Nie ma przestępcy, któremu od czasu do czasu nie wyrwałaby się jakaś prawda, chociażby informacja, co jadł na śniadanie.Bieżan ma rację z tą rękawiczką.- Ty z nimi rozmawiałeś.Sam wiesz lepiej.Motyw bije w oczy.- A bije, bije.I wszyscy go mają.No dobra, idziemy dwiema drogami.Jedna, to rodzina, druga, ktoś z zewnątrz.Weźmiesz na siebie tego Wojciechowskiego ze Stanów, pogadasz z nim dziś w nocy, u niego to będzie wczesny wieczór.Przez kogo szukał chrzestnej córki, z kim się kontaktował, kto wiedział, że on w ogóle szuka, kto znał tę Parker, albo o niej słyszał.Niech ci powie z detalami, potem zobaczymy, czy go tam przesłuchiwać.A teraz.która godzina? Ósma dopiero? Dzwonię do Adasia, biorę dwóch chłopaków.I zaczniemy rozmawiać z każdym oddzielnie, bo jak dotąd, gadałem z nimi wspólnie.Z wyjątkiem jednego.* * *- Przyszło mi na myśl, że nie jest dobrze - powiedział Jacek do Dorotki, usiadłszy w barku przy kawie i lodach.-Ten gliniarz mnie złapał na radio parę godzin temu i wcale mi się to nie podoba.Całkiem szczerze powiedział, że starszą panią ktoś rąbnął, nie umarła sama z siebie.Nie łgał chyba? W takim razie co jest grane?Dorotka odetchnęła głęboko, oparła łokcie na stoliku i brodę na dłoniach.- Nam też powiedział, że chrzestna babcia została zamordowana.Głupio mi okropnie.Nieznośna była przeraźliwie i nawet, przyznam ci się, wyliczałam sobie, ile lat ona może jeszcze pożyć, waląc tym drągiem, i czy ja to wytrzymam.Ale raczej myślałam, żeby uciec z domu, a nie żeby ją zabijać.Nawet mi trochę przykro, że nikt po niej nie płacze.- To jej powinno być przykro, a nie tobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]