[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aleprawdę mówiąc, nie wiążę z tym zbyt wielkich nadziei.Cawti nic nie odpowiedziała. Zastanawiam się odezwałem się długo potem co Mario by zrobił. Nie przyjąłby kontraktu z granicą czasową.I mógłby sobie spokojnie po-czekać, aż Mellar opuści Czarny Zamek.Obojętne kiedy i jak by to nastąpiło,byłby tam i wykonałby robotę. Problem w tym, że Demon nie może czekać. Na Maria musiałby. I dlatego Mario nie dostał tego kontraktu. Raczej go nie wziął poprawiła mnie cicho.Nie zareagowałem, jako że była to prawda, co sam Demon zresztą powiedziałmi przy pierwszym spotkaniu. No, a poza tym jest tylko jeden Mario dodała.Z tym także nie sposób było się nie zgodzić. A co zrobiłybyście wy z Norathar? spytałem.Zastanawiała się długo nad odpowiedzią. Nie jestem do końca pewna, ale jedno nie ulega wątpliwości: Morrolan niebył naszym przyjacielem, więc pewnie wyprowadziłybyśmy Mellara, używającmagii i starając się, by Morrolan tego nie odkrył.Zgodne z prawdą, ale zdecydowanie mało pomocne. Zastanawiam się, jak Mellar by postąpił zacząłem rozmyślać na głos.Z tego co wiem, nim wszedł do rady, był nie najgorszym zabójcą.Trzeba byłobygo o to zapytać.Cawti roześmiała się. Jedyny sposób, by go o to zapytać, to odwiedzić go w Czarnym Zamku.Jak rozumiem, ostatnio nader niechętnie go opuszcza.Nie odpowiedziałem, przyglądając się, jak Loiosh wylizuje nasze talerze.Po-tem przeszedłem do salonu.Posiedziałem, gapiąc się na brązową ścianę.Bezefektu.Nadal coś mi nie dawało spokoju.coś, o czym rozmawiałem z Mor-rolanem.próbowałem sobie przypomnieć, co to było.coś o ochroniarzach. Cawti! Tak? dobiegło z kuchni. Wiesz, że Mellar ma dwóch ochroniarzy? A co w tym takiego dziwnego? To, że muszą być naprawdę dobrzy, bo nie zauważyłem ich, rozmawiającz nim.146 Powiedziałeś o nich Morrolanowi? Tak.Wyglądał na zaskoczonego. Ja myślę.Wiesz, że nie obejmuje ich ochrona? Skoro wśliznęli się bezzaproszenia, nie są gośćmi. Zgadza się.I to jeszcze potwierdza, że są dobrzy.Wśliznięcie się do Czar-nego Zamku to nie jest zadanie dla amatorów, nawet gdyby zabezpieczenia byłytylko w połowie tak dobre, jak sądzę, że były.Naturalnie wtedy stosowaliśmyjeszcze standardową procedurę, ale.Skończyła sprzątać i usiadła obok mnie.Oparłem głowę na jej ramieniu odsunęła się i poklepała mnie po kolanie.Wyciągnąłem się wygodnie, a Loioshusadowił się na moim brzuchu.Nadal coś mi nie pasowało z tymi ochroniarzami,ale nie byłem w stanie określić co.Prawdę mówiąc, w tej sytuacji było coś dziw-nego, czego nie potrafiłem zrozumieć, a równocześnie dokładnie sprecyzować. Jak myślisz? spytała po jakimś czasie Cawti. Dałoby się przekupićktóregoś z nich? Jak to: przekupić? Jeśli masz całą organizację, by sobie wybrać członkówosobistej ochrony, to chyba znajdziesz w stanie znalezć choć dwie w pełni godnezaufania osoby? Zwłaszcza jeśli dysponujesz dziewięcioma milionami w złocieekstra.O przekupstwie możemy zapomnieć. Chyba masz rację przyznała. Z drugiej strony, nie tylko pieniądzemogą wchodzić w grę. Biorąc pod uwagę, że mamy tylko dwa dni? Naprawdę wątpię, Cawti.Pogładziła mnie delikatnie po włosach. A nawet gdyby to się udało, na niewiele się przyda powiedziała.Skoro nie można go zabić w zamku, to, czy ochroniarz odsunie się we właściwymmomencie czy nie, jest bez znaczenia.Nagle wszystko wskoczyło na swoje miejsce!Usiadłem tak gwałtownie, że Loiosh mało nie spadł uratowało go wczepie-nie się pazurami w mój kaftan.Pochyliłem się i pocałowałem Cawti. A to za co? spytała. Nie żebym narzekała, ale chciałabym wiedzieć.Ująłem jej dłoń, spojrzałem w oczy i skoncentrowałem się na kontakcie tele-patycznym.A gdy go nawiązałem, przypomniałem sobie całą sekwencję od biegudo sali bankietowej aż do widoku martwego zabójcy, zwracając szczególną uwa-gę na drobiazgi, które rejestruje tylko człowiek mego fachu.Nie zdałem sobiewówczas z nich sprawy i dlatego właśnie coś ciągle nie dawało mi spokoju. Szefie, mam powtórzyć jak go dorwałem? Następnym razem, Loiosh. Obiecanki macanki.Skończyłem na momencie, gdy podałem Morrolanowi sztylet. Czy coś wydało ci się dziwne? spytałem.Zastanowiła się szybko.147 Cóż.Mellar był dziwnie spokojny jak na kogoś, kogo omal nie zabitodopiero co i to bronią Morgantich.Ale poza tym. Mógł nie zdawać sobie sprawy, że to broń Morgantich.To rzeczywiścienieco dziwne, ale nie o to mi chodzi. W takim razie nie wiem o co. Chodzi mi o zachowanie się jego ochrony podczas próby zamachu. Jakie zachowanie?! Z tego co widziałam, to w ogóle nie zareagowali. Właśnie!Powoli skinęła głową, rozumiejąc, co mam na myśli, ale na wszelki wypadeki tak wyjaśniłem: Gdyby strażnik się spóznił, Mellar byłby martwy, co nie pasuje nijak do na-szego wniosku, że jego obstawa to kompetentni zawodowcy.Mellar też miał czasdobyć broń, a tego nie zrobił, co również jest dziwne.A jeszcze dziwniejsze jestto, że żadnego z jego ochroniarzy nie było w pobliżu.A powinien być przynaj-mniej jeden i to właśnie on powinien ukatrupić zabójcę, zanim strażnik Morrolanazdążyłby to zrobić. Ahem! A Loiosh musiał jeszcze zająć zabójcę, bo strażnik nie zdążyłby, a nikt nicnie robił poza nim dodałem. I tak bym musiał.Na pewno nie są aż tak szybcy. A może po prostu nie było ich tam? spytała Cawti. Może Mellarwysłał ich, by coś załatwili? Właśnie o to mi chodzi.Ponieważ jest to zachowanie bezsensowne ze stro-ny ofiary, istnieją tylko dwie możliwości: albo nagle zidiociał, albo to, co im zlecił,było dlań ważniejsze od własnego bezpieczeństwa. Są jeszcze dwie możliwości.Pierwsza: byli na miejscu, uznali, że strażnikda sobie radę, więc nie muszą interweniować.Druga: Demon ich przekupił. Jeśli zaszła pierwsza, to są lepsi, niż podejrzewaliśmy, a to wysoce niepo-kojące. Wiesz, czy nadal są na sali? Nie wiem, ale sprawdzę.Skontaktowałem się z dyżurnym i błyskawicznie uzyskałem potrzebne infor-macje. Nadal są na sali poinformowałem Cawti. A więc ich nie przekupił, a Mellar zaakceptował ich zachowanie podczaszamachu. A to się zaczyna robić coraz dziwniejsze.I zamierzam od samego rana siętym zająć.A teraz idziemy do łóżka.Spojrzała na mnie niewinnie, otwierając szeroko oczy. A co mój pan zaplanował? Niby dlaczego miałem coś zaplanować?148 Bo zawsze coś knujesz odparła, wchodząc do sypialni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]