[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za wszystko odpowie.Milicja go przyprowadzi.Na komisariacie taki sympatyczny oficer osobiście mi to obiecał.Grubin, trzymając się z boku, aby go nie było widać z podwórka, wyjrzał na zewnątrz i wyszeptał:- Jak tego idiotę nasi puścili?Nie wiedział, że nękany tęsknotą za domem i poczuciem winy wobec najbliższych Udałow dokonał drugiej ucieczki w ciągu dnia.Gotów był ponieść najsroższą karę, gdyż zrozumiał, iż jedynym człowiekiem, który mógł mu pomóc, była Ksenia.Helena nie od razu spostrzegła nieobecność Udałowa, gdyż akurat wtedy wszedł Stiepanow.- Ksenia! Ksiusza! - zawołał Udałow zatrzymując się na środku podwórza.Gracze w domino przestali na moment stukać kamieniami.Z okna naprzeciwko żeński głos pomógł Udałowowi:- Ksenia, jakiś dzieciak cię woła.Może przyniósł wiadomość?- Ksenia! - ryknął jeden z graczy.- Wyjrzyj przez okno.- Ksiusza - powiedział miękko Udałow ujrzawszy w oknie ukochane oblicze.- Wróciłem,- Czego chcesz? - zapytała Ksenia z irytacją.- Wróciłem, Ksenia - powtórzył Udałow.- Zupełnie do ciebie wróciłem.Przyjmiesz mnie?Gracze zaczęli się śmiać, bo w słowach dzieciaka było coś niepojętego, a jednocześnie niezmiernie śmiesznego.- Jest coś od Korneliusza? - zapytała Ksenia.- Jestem od Korneliusza - odparł chłopczyk.- To właśnie ja jestem Korneliuszem.Nie poznajesz mnie?- On! - krzyknął nagle inny dziecięcy głosik.To wyglądający przez okno Maksymek, syn Udałowa, poznał swojego porannego prześladowcę.- To on mi zabrał spodnie! Mamo, wołaj milicję.- Trzeba chyba będzie pośpieszyć na pomoc - powiedział Grubin.Wprawdzie psuło to jego plany, ale nie mógł przecież zostawić przyjaciela w biedzie.- Niech pan poczeka - powiedział Sawicz.- Zapomniał pan o własnym wyglądzie.On zdąży uciec.- Chuligan! - powiedziała Ksenia.- Zaraz do ciebie zejdę!- Nigdy nie należy skakać wyżej własnego pępka - powiedział refleksyjnie Sawicz.- Życie powinno toczyć się wedle własnych praw.- Ależ nie, on ma po prostu pecha - zaoponował Grubin.- On oderwał się od własnego życia, a nie odnalazł się w nowym.Zupełnie jak ja.I co teraz? Rzucić się pod pociąg?- Za daleko do kolei - powiedział Grubin.- Zdążysz się rozmyślić.- To nie moja wina - powiedział Korneliusz nie mogąc powstrzymać się od płaczu.- Mnie wbrew mojej woli.Przyprowadzę świadków.- Popatrz, jaki ten dzieciak podobny jest do twojego Maksymka - powiedział jeden z graczy w domino.- Jak dwie krople wody.- Rzeczywiście - powiedziała kobieta wyglądająca przez okno na przeciwległym końcu podwórza.- Przecież jestem twoim mężem! Korneliuszem! - płakał chłopczyk.- Wyglądam tak nie z własnej woli.Korneliusz ruszył w stronę domu, aby wejść na górę i przyjąć karę pod własnymi drzwiami, lecz ironiczne okrzyki rozlegające się z tylu i śmiech dobiegający z otwartych okien skłoniły go do zatrzymania się.Stanął więc i wykrzyknął błagalnie:- Nie śmiejcie się ze mnie! Przeżywam prawdziwą tragedię.Moje dzieci są starsze ode mnie.To nieważne, że zmieniłem się zewnętrznie.Ja z tobą, Matwieicz, przedwczoraj grałem w domino.Wygrałeś wtedy trzy partie z rzędu.Tak było?- Wygrałem - powiedział wąsaty gracz.- A ty skąd wiesz o tym?- Jak mam nie wiedzieć? - powiedział Udałow.- Przecież grałem z tobą w parze przeciwko Wasi i Kacowi.Nie ma go dzisiaj.To wszystko sprawa medycyny.Dokonano na mnie eksperymentu, zresztą za moją zgodą.Może to było bardzo cenne dla nauki, ale ja mam rodzinę.- Głos wołającego na puszczy - powiedział Sawicz.- Wypędzą go.Ksenia tymczasem zeszła na podwórko.W ręku trzymała wiklinową trzepaczkę.Maksymek szedł za nią z siatką na motyle.- Chodź no tutaj - powiedziała.- Bliżej.Korneliusz opuścił głowę, uniósł do góry wąskie ramionka i podszedł.Ksenia chwyciła go za kołnierz koszuli i szybkim, sprawnym ruchem rozpiąwszy szeleczki ściągnęła spodenki, uniosła dzieciaka w powietrze i zamaszyście uderzyła trzepaczką.- Aj! - powiedział Korneliusz.- Za co?- Poczekałabyś z tym - poradził Matwieicz.- Może to rzeczywiście nauka.- To ten! - cieszył się Maksymek.- Przylej mu jeszcze!Nieoczekiwanie ręka Kseni, uniesiona do następnego klapsa, znieruchomiała w pół drogi.Zdumienie Udałowej było tak oczywiste, że całe podwórko zamarło.Ksenia wypuściła trzepaczkę i uwolnioną w ten sposób ręką ostrożnie dotknęła pupy chłopczyka.Na pośladku widniał duży brązowy pieprzyk w kształcie ludzkiego serca.- Co to? - zapytała cicho Ksenia.Korneliusz spróbował, wisząc w powietrzu, wykręcić głowę w ten sposób, aby zobaczyć własne plecy.- Ludzie kochani! - powiedziała Ksenia.- Przysięgam na zdrowie własnych dzieci, że Korneliusz w tym samym miejscu miał identyczne znamię.- Przecież mówiłem - rozległ się w martwej ciszy glos Matwieicza - że zanim zabierzesz się do bicia, powinnaś najpierw sprawdzić.Czego to nie bywa w epoce atomu!- Ksenia, przypatrz się - powiedziała kobieta z przeciwka.- Człowiek rozpacza, a wiesz, że on ma pecha.Korneliusz, który zaznał wstydu i bólu, sflaczał na rękach Kseni i zaczął gorzko szlochać.Ksenia objęła go, przycisnęła do obfitej piersi i szybko poszła do domu.- Nie mogę już - powiedział nagle Sawicz.- Co ci się stało? - zdziwił się Grubin.- Idę.- Dokąd?- Zmęczyło mnie to wszystko, śmiertelnie zmęczyło.Oczy miał znużone i puste.Studenci nie miewają takich32Około siódmej wieczorem wszyscy ponownie zebrali się w domu Kastielskiej.Przynieśli ciepłą odzież i rzeczy niezbędne w podróży.Grubin po zakończeniu doświadczeń przyprowadził samochód i zajął się przygotowaniem go do drogi na dworzec, który znajdował się w Biełojarze, o czterdzieści kilometrów od Guslaru.Automobil stał w ogródku za domem Heleny Siergiejewny i wolno pykał miedzianym kominem.Kółka niebieskiego dymu unosiły się ponad drzewami i można było pomyśleć, że w ogródku pyka fajkę jakiś leniwy palacz.Sawicz postawił na ławce w sieni walizkę, wypchaną przeważnie rzeczami Wandy, i z niezrozumiałą dla siebie samego irytacją popatrzył, jak Helena z Wandą z zapałem zwężają sukienki i spódnice, jakby zapomniały o zastarzałej rywalizacji o jego serce.Westchnął i poszedł do ogródka, gdzie krzątał się Grubin.- Co tam z Udałowem? - zapytał.Grubin wygramolił się spod wozu, wytarł ręce szmatą i powiedział:- Obawiam się, że nie starczy drewna.Trzeba będzie załadować je do bagażnika.Pytałeś o Korneliusza?Koszula Grubina była pokryta plamami kurzu i smaru, we włosach sterczały strużyny drewna.Przypominał małego chłopca, który dostał na urodziny prawdziwy rower.- Tak.Co słychać u Korneliusza?- Przed wyjściem z domu wywołałem go na korytarz.Korneliusz jest w dobrym nastroju.Żona dała mu klapsa i przebaczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]