[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W którymś z nich zapisywałam na wszelki wypadek mniej ważne numery telefonów, żebysobie nie zatykać skrzynki adresowej& W tym nie, w tym chyba też nie.Gdzieś zanotowałam numertelefonu do Stefanii Grabik, wiernej fanki spod Tarnowa& Mówiłam wam.Może i mówiła, ale nie pamiętali.Inez udała, że pamięta. No i co w związku z tym? To ta, co odbyła podróż życia z jakimś geologiem po greckich wyspach.Cholera, gdzie ja ją mam&A potem przeprowadziła się do siostry, na stare śmieci& Tu gdzieś w okolicy, niedaleko.Tak siępoznałyśmy, wtedy jeszcze była u tej siostry w odwiedzinach, a ja akurat miałam spotkanie z czytelnikamiw pobliskim miasteczku. Nie przestając szukać, dokończyła ponurym tonem: I w drodze powrotnejzobaczyłam to cholerne miejsce, które zaraz potem kupiłam, by spełnić marzenie ukochanego męża, niechto szlag. No i co w związku z tym? po raz drugi zapytała Inez. A to, że wsiada w auto i zaraz jest tutaj. Ile ona ma lat? zapytał Rajmund. A bo ja wiem! Tamta wzruszyła ramionami, odrzucając kolejny notes. Coś koło siedemdziesiątki.Inez i Rajmund wytrzeszczyli oczy.Dziewczyna zrobiła wymowny znak palcem na czole. Jezdzi stąd dwa, trzy razy w roku do siostrzenicy pod Tarnowem.Samochodem! Wiem, bo ciągle mitruje w mejlach albo publicznie na Fejsie.Na widok żółtej torebki, która upadła kilka metrów za parkanem między dwoma jesionami,znieruchomieli.Popatrzyli po sobie z niedowierzaniem, tak jakby mimo wszystko nie wierzyliw pozytywne zakończenie pośpiesznie wymyślonej przez Inez akcji.Dziewczyna w kilku susach znalazłasię przy torebce, chwyciła ją i schowała pod czarny, luzny podkoszulek.Usiadła na ławce i wymacaław torebce telefon.Obwieściła to szerokim uśmiechem. Dawaj! zażądał Rajmund.Inez wyjęła komórkę i podała mu ją bez słowa, a detektyw wsunął aparat do kieszeni. Idz teraz i szybko pozbądz się torebki ponaglił nastolatkę. Wrzuć ją w jakiś krzak, tak żeby tanieszczęsna ją od razu znalazła.Rozejrzeli się po całym parku, ale %7łółtej Torebki nigdzie nie było.Za to Aurelia przypomniała sobie,gdzie może mieć numer do Stefanii Grabik. W bordowym notesie! Nagle ją olśniło. Tam zapisywałam takie rzeczy.Idę po niego do pokoju,a wy się rozglądajcie za tą wariatką, zaraz wracam.Notes w bordowej oprawie leżał na nocnym stoliku, pod ręką.Nie mając laptopa, na co głównienalegał ukochany mąż, przekonując Aurelię, żeby na czas kuracji zerwała ze swoimi bohaterami, coś tamsobie od czasu do czasu notowała.Przypudrowała przy okazji nosek, wcisnęła notes pod pachę i ruszyłado drzwi.W tym samym momencie %7łółta Torebka również wychodziła ze swego pokoju, ale niedostrzegła pisarki.Aurelia za to dostrzegła Stacha, idącego korytarzem w ich stronę, cofnęła się więc dośrodka. Co tam? usłyszała po chwili jego monotonny, nieprzyjemny głos. A nic! odparła równie nieprzyjemnym tonem %7łółta Torebka. To coś taka naburmuszona? A bo już mam, kurwa, dość tej maskarady.Powiem Bargielowi, żeby mi ze dwie stówki dorzucił,a jak nie, to do widzenia.Ile można szukać żółtej torebki i podsłuchiwać tych pojebów!Aurelia na moment wyjrzała ostrożnie, by się upewnić, że słowa, które słyszy, płyną z ust tej kobiety.Upewniła się, przymknęła bezgłośnie drzwi i oparła się o nie skronią. A jakie bezczelne te pojeby! Coraz to się bezczelniejsze robi, sam już ledwo wytrzymuję.Możeszybki numerek na poprawienie nastroju, co ty na to? Tylko mi numerka z tobą brakuje.Ze dwa głębsze tak, na lepszy sen.Pokręcę się jeszcze chwilę, pókiBargiel nie zniknie z tą swoją laską o siódmej, potem wracam się przekimać.A jutro z nim pogadam&Aurelia nie mogła się ruszyć.Słyszała jeszcze oddalające się głosy i kroki w tej stronie korytarza, gdziebyło wejście do kanciapy pielęgniarza.Za chwilę tam będą, myślała w panice.Kobieta, która bardzo dobrze wie, kim jest i o co jejw życiu chodzi, strzeli sobie dwa głębsze i wyjdzie do parku, a wtedy Inez ruszy ku niej z żółtą torebką.Wykluczone!Oderwała się od drzwi i wybiegła z budynku, jak mogła najszybciej.Już ze schodów zobaczyła tamtąkobietę, jak zaglądała pod bukszpany.Inez zmierzała w jej stronę z torebką pod luznym podkoszulkiem. Inez! zawołała pisarka z udawaną swobodą.Dziewczyna obejrzała się na nią, uśmiechnęła i szła dalej.Aurelia w pośpiechu dotarła do Rajmunda, chwyciła go za ramię. Zatrzymaj ją! Ale& W tej chwili zatrzymaj Inez! Wlepiła w niego przerażone oczy.Spojrzał na nią i zrozumiał, że coś się stało.Zawołał: Inez! Zaczekaj chwilę, słyszysz!Dziewczyna szła dalej, nie oglądając się.Detektyw ruszył za nią.Gdy zaczęła się rozglądać zamiejscem, gdzie mogłaby podrzucić torebkę, zawołał jeszcze raz.Bez rezultatu.Wtedy krzyknął: Tuśka!Dziewczyna zastygła w bezruchu.Trwało to chwilę; potem odwróciła się i dalej stała nieruchomo.Z daleka widać było jej kamienną twarz z mocno umalowanymi oczami.I rękę, ściskającą żółtą torebkę,ukrytą pod podkoszulkiem. Jaka Tuśka? zawołała Aurelia do Rajmunda. Porąbało cię? Jaka Tuśka? Zwyczajnie odparł. To jest Tuśka.Podszedł do dziewczyny, wziął ją za rękę i przyprowadził do ławki.Usiadła.Nie zareagowała, gdyAurelia wyciągnęła spod jej podkoszulka torebkę, poszła pod sam parkan i zorientowawszy się, że niktnie patrzy, przerzuciła ją na tamtą stronę.Nie zareagowała też w żaden sposób, gdy tamta zaczęłaopowiadać, co przed chwilą odkryła, potem zaś stwierdziła, że przy tym, co tu się dzieje, Lot nadkukułczym gniazdem to bajka dla dzieci, a jej mąż, o którym już myślała w czasie przeszłym, to choryczłowiek.Ani na urywane, zniecierpliwione pytania, które pisarka rzucała to do niej, to do Rajmunda, żeo co tu właściwie chodzi, bo ona nic nie rozumie.Dziewczyna wsunęła dłoń w sztywne włosy, krzywiąc się z niechęcią.Potem sięgnęła po chusteczki dodemakijażu, które z resztą zawartości torebki Aurelii leżały na ławce, wyjęła kilka i zaczęła zmywaćczarny makijaż z oczu. Sierpień to w Magnolii taka pora zaczęła cicho gdy czuje się już koniec lata i wszystko wokół sięuspokaja& Nawet turyści jakby już spokojniejsi przyjeżdżają.Ale w tym roku, jak wiecie, lato trwa dotej pory, a w najbliższy weekend, czyli pojutrze, w Bieszczadach ma być dwadzieścia dziewięć stopni&* * *Pierwszego września w okolicy Magnolii było czterdzieści stopni.W telewizji mówili, że trzydzieścisześć, ale było czterdzieści.Oczywiście w cieniu.Jaka temperatura jest w słońcu, tego nikt nie chciałsprawdzać.W sierpniu to jeszcze zrozumiałe, ale dawno nie pamiętano takiego skwaru pierwszegowrześnia. W trzydziestym dziewiątym tak było odezwała się stuletnia Hortensja, odrywając na chwilę oczy odmonitora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]