[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby toasty wznosił przeciwnik, zachowałabyczujność, ale kieliszki napełniała przecież ręka przyjaciela i tym sposobem Ali-son dała się zaskoczyć.Spryciula jesteś, Stannard!Uniosła kieliszek na wysokość oczu i uśmiechnęła się do mnie przez burszty-nowy płyn. Co chcesz o nim wiedzieć? zapytała. Widujesz się z nim?Postawiła kieliszek, rozlewając trochę wina. Nie, już się z nim nie widuję. Powiedziała to chyba ze smutkiem.161Zapaliłem papierosa i poprzez kłąb dymu spytałem: Rozwód?Potrząsnęła głową, a jej długie włosy zafalowały niespokojnie. Nic z tych rzeczy, Owen.Daj papierosa.Podałem jej ogień. Wyszłam za mąż za człowieka nazwiskiem John Smith.Może nie uwie-rzysz, ale ludzie o takich nazwiskach naprawdę istnieją.Czy był agentem wy-wiadu? Nie.Policjantem? Nie.Był księgowym.Tak, księgowym, a poza tym byłbardzo dobrym i miłym człowiekiem.Alec wpadł w przerażenie.Jego programnie zakładał, że wyjdę za księgowego, nie po to mnie stworzył rzuciła gorzko. Mów dalej powiedziałem łagodnie. Ale i tak za niego wyszłam.I byliśmy bardzo szczęśliwi. Przedtem mieszkałaś z ojcem? Z ojcem? Z Alekiem? No jasne, a z kimże innym miałabym mieszkać? Alewyprowadziłam się, nie mogłam już dłużej.Zamieszkaliśmy z Johnem w pobliżuMaidenhead i żyliśmy sobie szczęśliwie.Byłam szczęśliwa, bo byłam po prostużoną Johna, zwyczajną kurą domową, bo jak większość mężatek mogłam zajmo-wać się kuchnią i nie musiałam myśleć o rzeczach, o których myśleć nie chciałam.Alec był, oczywiście, rozczarowany, bo stracił swego robota, swoją idealną sekre-tarkę.Pomyślałem o Johnie Smithsie, o księgowym Smithsie, który zaczynał pracęo dziewiątej rano, kończył ją o piątej, a potem wracał do ukochanej żony.Zasta-nawiałem się, jak on to wszystko widział i czy znał prawdę o Alison Mackintosh.Jakoś nie mogłem sobie wyobrazić, by Alison siadła mu kiedyś na kolana, przy-tuliła się i wyznała: Kochanie, poślubiłeś dziewczynę, która po ciemku potrafiprzestrzelić facetowi rzepkę w kolanie, która umie prowadzić samochód, ma li-cencję pilota, i która jak zechce, to jednym ciosem karate ukatrupi każdego osiłka.Czy nie sądzisz, że kroi się nam wspaniałe małżeństwo? Pomyśl tylko o wycho-wywaniu dzieci! Czyż moje umiejętności nie okażą się wtedy przydatne? A potem? A potem.Potem nie było już nic odparła. Po prostu beznadziej-nie głupi wypadek samochodowy na szosie M4. Twarz miała nieruchomą, nieuśmiechała się, mówiła przez zaciśnięte usta.Myślałam, że też umrę, naprawdę.Widzisz, ja kochałam Johna. Przykro mi. powiedziałem chyba ciut nieszczerze.Potrząsnęła głową i podsunęła kieliszek po następną porcję wina. To, że chciałam umrzeć, w niczym mi, rzecz jasna, nie pomogło.Przez jakiśczas miewałam czarne myśli, godzinami pogrążałam się w rozpaczy, aż w końcuwróciłam do Aleca.Nic innego stało. Upiła łyk wina. Prawda? Może. Powiedziałem to ostrożnie, bez przekonania.Posłała mi cierpkie spojrzenie.162 Chodzisz przy mnie na paluszkach, Owen, co? rzuciła. Nie chceszmnie zranić, dlatego własne zdanie zachowujesz dla siebie.Cóż, bardzo to chwa-lebne z twojej strony. Nigdy nie wydaje powierzchownych osądów, Alison. To znaczy, że zawsze musisz znać fakty, tak? Dobrze, podam ci kilka fak-tów.Alec i moja matka nigdy nie umieli się dogadać, ich małżeństwo kulało.Chyba po prostu do siebie nie pasowali, w dodatku Alec musiał często wyjeż-dżać, a matka nie rozumiała, co on w tej swojej pracy widzi. Pracował wtedy tam, gdzie teraz? On tam pracował od zawsze, Owen, od zawsze.No i zanim się urodziłam,byli już w separacji.Urodziłam się w Waterford i mieszkałam tam aż do śmiercimatki.Matka zmarła, kiedy miałam dziesięć lat. Tam, w Waterford, byłaś szczęśliwa?Alison zamyśliła się. Nie wiem, naprawdę nie wiem.Chyba niezbyt wiele pamiętam z tamtychczasów.Potem wydarzyło się tyle rzeczy, że dzieciństwo gdzieś się w tym wszyst-kim rozmyło. Zgasiła papierosa. Nie wiem, czy Aleca można nazwać ideal-nym ojcem, raczej nietypowym, ale nie idealnym.Jako dziecko byłam nieznośna.Rozrabiałam i nigdy mnie nie ciągnęły lalki i plisowane sukieneczki.Alec chybato wykorzystał. Teraz jesteś kobietą powiedziałem wolno. Czasami w to wątpię. Skubała palcami obrus. No i Alec zaczął mnieszkolić.Szkolił, szkolił, aż wyszkolił.Nie wiem, na kogo.Ale wtedy świetnie siębawiłam.Uczyłam się jezdzić konno, trenowałam jazdę na nartach, na nartachwodnych, uczyłam się strzelać, latać.Wiesz, że mam licencję pilota samolotówodrzutowych?Pokręciłem głową. Fajnie było, cholernie fajnie i wszystko mi się podobało.Nawet wkuwaniematematyki i języków mi się podobało.Do czasu.Do czasu, kiedy Alec zabrałmnie do biura i powiedział, po co to wszystko robiłam.Wtedy już nie było fajnie. Wysyłał cię na jakieś akcje? Brałam udział w trzech odparła sucho. Powiodły się, bardzo się po-wiodły.Prawie cały czas rzygać mi się chciało.Ale nie to było najgorsze.Najgo-rzej było w biurze, kiedy wysyłałam na akcję innych i widziałam, co się z nimidziało.Zaplanowałam zbyt wiele operacji, Owen.Twoją też opracowywałam. Wiem.Mackintosh.Alec mi mówił. Stałam się jedyną osobą, której mógł bezgranicznie zaufać.W tym zawo-dzie to bardzo cenna rzecz.Wziąłem ją za rękę. Alison, co naprawdę czujesz do Aleca? spytałem.163 Kocham go odparła i nienawidzę.Po prostu. Zacisnęła palce namoich. Zatańczmy, Owen. W jej głosie zabrzmiała nuta jakiejś rozpaczliwejdeterminacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]