[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jondalara bardziej interesowały łodzie i nauczenie się sposobów poruszania po rzece.Mimo że kilka razy wspinał się po górach wraz z łowcami kozic, niespecjalnie lubił wysokości.Dojrzał nieduże stado jeleni i uznał, że to dobra okazja do zdobycia zapasów mięsa na kilka następnych dni, aż dojdą do Sharamudoi.Może nawet uda się przynieść im trochę mięsa w darze.Ayla chętnie przyjęła tę propozycję.Lubiła polować, a ostatnio nie mieli do tego zbyt wiele okazji, poza strąceniem kilku przepiórek i złowieniem innej małej zwierzyny, do czego na ogół używała procy.Wielka Matka Rzeka dawała im tyle, że nie było potrzeby polować.Znaleźli miejsce na obóz niedaleko małej rzeki, zostawili tam kosze nośne i włók i ruszyli w kierunku stada z miotaczami i oszczepami.Wilk był podniecony; zmienili ustalony porządek dnia, a oszczepy i miotacze poinformowały go, co zamierzają zrobić.Whinney i Zawodnik również wydawały się bardziej ożywione, nawet jeśli było to tylko dlatego, że nie niosły pakunków i nie ciągnęły drągów.Stado jeleni składało się z samców; ich poroże pokryte było grubym scypułem.Jesienią, przed okresem godowym, kiedy rozgałęzione rogi osiągną swoje pełne rozmiary, ta miękka pokrywa ze skóry i dostarczających pożywienia naczyń krwionośnych wyschnie i złuszczy się - na skutek ocierania rogów o drzewa i kamienie.Ayla i Jondalar zatrzymali się, żeby ocenić sytuację.Wilk był pełen oczekiwania, skomlał i wyrywał się do przodu.Ayla musiała mu rozkazać, żeby stał spokojnie, bo bała się, że popędzi za stadem i je spłoszy.Jondalar, zadowolony, że Wilk się uspokoił, pomyślał z podziwem o tresurze Ayli, a potem znowu skierował uwagę na jelenie.Fakt, że siedział na koniu, dawał mu lepszą widoczność, mógł również dzięki temu poruszać się szybciej.Wiele jeleni przestało skubać trawę, świadomych obecności obcych, ale konie nie stanowiły zagrożenia.Jako roślinożerni koledzy, były na ogół tolerowane lub ignorowane, chyba że same okazywały strach.Mimo obecności ludzi i wilka jelenie jeszcze nie były na tyle przejęte, by uciekać.Jondalar przyglądał się zwierzętom, żeby zdecydować, które wybrać na łup.Skusił go wspaniały samiec z olbrzymim wieńcem.Zdawał się patrzeć bezpośrednio na niego, jak gdyby też oceniał mężczyznę.Może gdyby był razem z grupą myśliwych i potrzebował żywności dla całej jaskini, a przy tym chciał się pochwalić swoją odwagą, zdecydowałby się zapolować na to majestatyczne zwierzę.Wiedział jednak, że kiedy przyjdzie ich sezon przyjemności, wiele łań będzie chciało dołączyć się do stada, które jego wybierze na przywódcę.Jondalar nie chciał zabijać takiego dumnego i pięknego zwierzęcia tylko po to, żeby zdobyć trochę mięsa.Wybrał innego jelenia.- Aylo, widzisz tego, tam obok wysokich krzaków? Na skraju stada? - Kobieta skinęła głową.- Chyba będzie go dość łatwo oderwać od innych.Spróbujmy go ubić.Przedyskutowali strategię polowania i rozeszli się.Wilk śledził uważnie kobietę na koniu i na jej sygnał poderwał się i pobiegł w kierunku jelenia, na którego wskazała.Ayla na kobyle była tuż za nim.Jondalar podchodził z przeciwnej strony z miotaczem i oszczepem w pogotowiu.Jeleń wyczuł niebezpieczeństwo, reszta stada teżRozpierzchły się we wszystkich kierunkach.Ten, którego wybrali, odskoczył od atakującego wilka i szarżującej kobiety, prosto na mężczyznę na ogierze.Podszedł tak blisko, że Zawodnik spłoszył się i cofnął.Jondalar miał przygotowany do rzutu oszczep, ale nagły ruch konia uniemożliwił celny rzut i rozproszył jego uwagę.Jeleń zawrócił, próbując uciec przed blokującymi mu drogę koniem i człowiekiem, lecz z tyłu natknął się na olbrzymiego wilka.Pełen strachu, odskoczył na bok, żeby uniknąć warczącego drapieżnika, i przemknął między Aylą a Jondalarem.Gdy jeleń zrobił unik, Ayla zmieniła postawę i wzięła zwierzę na cel.Whinney zrozumiała ten sygnał i popędziła za nim.Jondalar odzyskał równowagę i cisnął oszczepem w uciekającego jelenia w tej samej chwili, w której Ayla rzuciła swoim.Dumne poroże szarpnęło się raz i drugi.Oba oszczepy trafiły do celu niemal jednocześnie.Duży jeleń próbował znowu odskoczyć, ale było już za późno.Zachwiał się i upadł w pół kroku.Równina opustoszała.Stado zniknęło, ale myśliwi tego nie zauważyli.Zeskoczyli z koni na ziemię obok jelenia.Jondalar wyjął z pochwy nóż z kościaną oprawką, złapał za poroże, odchylił do tyłu łeb i przeciął gardziel wielkiego zwierzęcia.Stali w milczeniu i patrzyli na krew, która zbierała się w kałużę koło łba.Sucha ziemia prędko ją wchłonęła.- Kiedy powrócisz do Wielkiej Matki Ziemi, podziękuj jej od nas - powiedział Jondalar do martwego jelenia.Ayla przytaknęła.Była przyzwyczajona do tego rytuału.Jondalar wymawiał podobne słowa za każdym razem, kiedy zabijali jakieś zwierzę, nawet niewielkie, ale czuła, że nigdy nie było to zrobione machinalnie, po to tylko, by zadośćuczynić obyczajowi.W słowach Jondalara było uczucie i szacunek.Jego podziękowania były szczere.Pofałdowane równiny ustąpiły miejsca stromym wzgórzom, wśród zarośli pojawiły się brzozy, a potem całe lasy grabów i buków zmieszanych z dębami.Na początku lasy tego regionu przypominały zalesione wzgórza, koło których podróżowali przy delcie Wielkiej Matki Rzeki.Wspiąwszy się wyżej, zaczęli także widywać jodły, świerki, kilka modrzewi i sosen wśród potężnych drzew liściastych.Doszli do bezdrzewnego pagórka, nieco wystającego ponad otaczające lasy.Jondalar zatrzymał się, żeby ustalić pozycję, a Aylę zachwycił widok.Znajdowali się wyżej nad poziomem morza, niż sądziła.Na zachodzie, ponad wierzchołkami drzew, widziała w oddali Wielką Matkę Rzekę, jak przeciskała się przez głęboki wąwóz ze skalnych ścian.Zrozumiała teraz, dlaczego Jondalar skręcił, żeby znaleźć drogę okrężną.- Pokonywałem ten przełom łodzią.Nazywa się Brama.- Brama? Jak brama, którą robi się w ogrodzeniu? Żeby zamknąć otwór i zatrzymać zwierzęta w pułapce? - spytała Ayla.- Nie wiem.Nigdy nie spytałem, ale może od tego pochodzi ta nazwa.Chociaż to bardziej przypomina płot, który budujesz z obu stron i który prowadzi do bramy.Tak jest na dość długim odcinku.Chciałbym móc ci to kiedyś pokazać.- Uśmiechnął się.- Może mi się uda.Poszli na północ, ku górom, w dół zboczem pagórka, a potem po równym terenie.Przed nimi, jak nie kończąca się ściana, znajdowała się linia potężnych drzew, początek głębokiego, gęstego, mieszanego boru liściasto-iglastego.W chwili, w której weszli w cień wysokich liściastych baldachimów, znaleźli się w odmiennym świecie.Zabrakło kilku chwil, zanim ich oczy przestawiły się z jasnego słońca na przyćmiony, milczący cień dziewiczego lasu, ale natychmiast poczuli chłód powietrza i bogaty wilgotny zapach rosnących i rozkładających się roślin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]