[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyna bowiem autentyczna fotografia wynalazcy Pola Czasowego (przy tym zła i nieostra) przedstawiała go właśnie z takimi wąsami.Z tego powodu zyskały one niejaką popularność wśród Wiecznościowców, jakkolwiek niewielu było z nimi do twarzy.Cooper wpatrywał się z respektem w przesuwające się liczby oznaczające Stulecia.- Jak daleko w przyszłość sięga ten szyb?- Nie uczyli was tego?- Ledwie wspomnieli o kotłach.Harlan wzruszył ramionami.- Wieczność nie ma końca.I ten szyb też.- Jak daleko w przyszłości pan bywał?- Dziś jadę najdalej.Doktor Twissell był w 50 000 wieku.- Wielki Czasie! - szepnął Cooper.- To jeszcze nic.Niektórzy Wiecznościowcy docierali do 150 000 Stulecia.- No i jak tam wygląda?- Nijak - powiedział Harlan niechętnie.- Życie rozwija się bujnie, ale bez ludzi.Człowiek zniknął.- Wszyscy wymarli? Wyginęli?- Wątpię, czy ktoś to wie.- Czy można by coś zrobić, żeby to zmienić?- Owszem, od wieku 70000.- zaczął Harlan, a potem urwał nagle.- Och, do Czasu z tym.Zmieńmy temat.Jeśli istniał przedmiot, który Wiecznościowcy traktowali niemal zabobonnie, były to właśnie Ukryte Stulecia, epoka między 70 000 a 150 000 wiekiem.Ten temat poruszało się rzadko.Tylko dzięki bliskiemu związkowi z Twissellem Harlan wiedział coś niecoś o tej erze.Chodziło o to, że Wiecznościowcy nie mogli wchodzić w Czas w tych tysiącach stuleci.Drzwi między Czasem i Wiecznością były nieprzenikliwe.Dlaczego? Nikt nie wiedział.Z rzeczowych uwag Twissella Harlan wnioskował, że próbowano dokonać Zmiany Rzeczywistości w Ukrytych Stuleciach, poczynając, od 70 000, lecz bez odpowiednich obserwacji w tej erze niewiele można było zdziałać.Raz Twissell powiedział ze śmiechem:- I tak któregoś dnia się przedrzemy.Tymczasem 70 000 Stuleci pod opieką to aż nadto.Nie brzmiało to przekonująco.- Co stanie się z Wiecznością po 150 000 wieku? - zapytał Cooper.Harlan westchnął.Najwidoczniej nie da się zmienić tematu.- Nic - odparł.- Sekcje istnieją, lecz po 70 000 Stuleciu nie ma Wiecznościowców.Sekcje trwająprzez miliony wieków, aż zniknie wszelkie życie, i dalej, aż Słońce przekształci się w gwiazdę Nova, i potem również.Nie ma końca Wieczności.Dlatego przecież nazywa się Wiecznością.- Więc Słońce naprawdę przekształci się w Novą?- Niewątpliwie.Nie mogłaby istnieć Wieczność, gdyby się to nie stało.Nova Soi jest naszym źródłem energii.Słuchaj, jak myślisz, ile energii potrzeba, by uruchomić Pole Czasowe? Pierwsze Pole Mallansohna trwało dwie sekundy i nie mogło utrzymać więcej niż główkę zapałki, a zużyło całodzienną produkcję elektrowni atomowej.Minęło prawie sto lat, nim stworzono Pole Czasowe grubości włosa i dość szerokie, by przyjąć energię promienistą Novej, i wtedy dało się rozbudować je tak, że mogło utrzymać człowieka.Cooper westchnął:- Chciałbym, żeby wreszcie przestali mnie uczyć równań i mechaniki Pola i zaczęli mówić coś interesującego.Gdybym żył w czasach Mallansohna.- To nie nauczyłbyś się niczego.On żył w wieku 24, a Wieczność uruchomiono dopiero pod koniec 27 Stulecia.Wynalezienie Pola to nie to samo, co skonstruowanie Wieczności, wiesz przecież, a ludzie 24 wieku nie mieli najmniejszego pojęcia, co oznacza odkrycie Mallansohna.- Wyprzedził swoje pokolenie?- W dużym stopniu.Nie tylko wynalazł Pole Czasowe, ale opisał podstawowe związki, które umożliwiają Wieczność, i przepowiedział niemal wszystkie jej aspekty, z wyjątkiem Zmiany Rzeczywistości.Również i tego był już blisko.Ale zdaje się, że się zaraz zatrzymamy, Cooper.Wysiadaj pierwszy.Opuścili pojazd.Nigdy przedtem Harlan nie widział, żeby Starszy Kalkulator Laban Twissell się złościł.Ludzie mówili, że jest niedostępny jakimkolwiek wzruszeniom, że jest bezdusznym funkcjonariuszem Wieczności do tego stopnia, iż zapomniał dokładnie numeru swego ojczystego Stulecia.Mówili, że we wczesnej młodości cierpiał na atrofię serca i że ma zamiast niego malutki komputer, zupełnie podobny do modelu, który zawsze nosi w kieszeni spodni.Twissell nie robił nic, żeby zdementować tego rodzaju pogłoski.Wiele ludzi uważało, że sam w gruncie rzeczy w nie wierzy.Harlan, jeśli nawet przeraził się jego wybuchu, to przede wszystkim był zdumiony faktem, że Twissell może okazywać gniew.Myślał, czy Twissell, gdy już nieco dojdzie do siebie, nie będzie się czuł upokorzony, że zawiodło go komputerowe serce, które okazało się jedynie nędznym narzędziem z mięśni i zastawek, podległym wrażeniom.Twissell mówił skrzeczącym, starczym głosem:- Ojcze Czasie, chłopcze, czy ty jesteś członkiem Rady Wszechczasów? Ty tutaj rządzisz? Ty mi mówisz, co mam robić, czy ja tobie? Czy ty wydajesz dyspozycje na wszystkie podróże w Czasie w tej sekcji? Czy mamy teraz wszyscy prosić ciebie o pozwolenie?Przerywał sobie od czasu do czasu okrzykami w rodzaju: „Odpowiadaj!", po czym kipiąc z gniewu wywrzaskiwał dalsze pytania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]