[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedział więc:- Widzisz, jaka to dziwaczka? Romantyczka! Zupełnie zbzikowała, kiedy się dowiedziała, że poleci w czasie wakacji na wycieczkę w przestrzeń.- A dlaczego ja się dopiero teraz dowiaduję o tej wycieczce?- Załatwiliśmy to, kiedy cię nie było, i zapomnieliśmy o tym powiedzieć.I to wszystko.Niedawne zdenerwowanie Poli przerodziło się w jedno wielkie oburzenie.- Wszystko, tak? Biedne dziecko poleciało zjedna walizką, bez odpowiedniego ubrania, i do tego jeszcze samotnie! Ile czasu tam będzie?- Nie musisz się o nią martwić, Poli.Na statku będzie dla niej dość ubrania.Wszystko jest załatwione.Powiedz panu Anthorowi, żeby do mnie przyszedł, dobrze? Aha, i jeszcze jedno.to jest ten przedmiot, który Arkadia zostawiła dla mnie? - obrócił pudełko w dłoni.Poli wzruszyła ramionami.- Zupełnie nie wiem.Na tym leżał list i to wszystko, co mogę powiedzieć.Zapomnieli mi powiedzieć, coś takiego! Gdyby żyła jej matka.Darell odprawił ją ruchem ręki.- Proszę, zawołaj tu pana Anthora.Punkt widzenia Anthora na tę sprawę różnił się zasadniczo od punktu widzenia ojca Arkadii.Najpierw zaciskał pięści i rwał sobie włosy z głowy, a potem zrobił się zgryźliwy.- Na Wielką Przestrzeń, na co pan czeka? Na co my obaj czekamy? Niech pan szybko łapie wideofon, wykręci kosmodrom i poprosi, żeby połączyli się z “Unimarą”.- Spokojnie, Pelleas, to moja córka.- Ale nie pańska Galaktyka.- Zaraz, chwileczkę.To niegłupia dziewczyna i starannie wszystko obmyśliła.Zamiast się gorączkować, spróbujmy odtworzyć jej tok rozumowania.Wie pan, co to za przedmiot?- Nie.Co to ma do rzeczy?- Dużo.To detektor dźwięków.To?- Tak.Domowej roboty, ale sprawny.Sam sprawdzałem.Rozumie pan teraz? W ten sposób daje nam do zrozumienia, że uczestniczyła w naszym zebraniu.Wie dokąd i po co leci Homir Munn.Doszła do wniosku, że taka wyprawa może być bardzo interesująca.- Och, na Wielką Przestrzeń - jęknął Anthor.- Jeszcze jeden mózg dla Drugiej Fundacji do wzięcia.- Tylko że nie ma żadnego powodu, żeby Druga Fundacja podejrzewała a priori, że czternastoletnia dziewczynka może być dla niej niebezpieczna.chyba, że zrobimy coś, co zwróci na nią uwagę, na przykład zawrócimy statek z przestrzeni tylko po to, żeby ją stamtąd zabrać.Chyba pan nie zapomniał, z kim mamy do czynienia? I że niewiele trzeba, żeby nas odkryli? I że wtedy będziemy zupełnie bezradni?- Ale nie możemy pozwolić, żeby wszystko zależało od nienormalnego dziecka.- Ona nie jest nienormalna, a poza tym nie mamy wyboru.Nie musiała pisać tego listu, ale napisała - żebyśmy nie zgłosili na policję, że zaginęła.Sugeruje nam w swoim liście, żebyśmy potraktowali jej wyjazd jako wycieczkę ze starym przyjacielem ojca.Dlaczego nie? Munnjest moim przyjacielem od dwudziestu lat.Znają od czasu, kiedy wróciliśmy z Trantora.Miała wtedy trzy lata.Mówi do niego “wujku”.To zupełnie naturalne, że zaproponował jej taką wycieczkę.Prawdę mówiąc, powinno to nawet oddalić podejrzenia, że jego wyprawa ma jakiś ukryty cel.Szpieg nie zabiera ze sobą czternastoletniej bratanicy.- No dobrze.A co powie Munn, kiedy ją znajdzie?Doktor Darell uniósł brwi do góry.- Nie wiem.ale przypuszczam, że ona da sobie z nim radę.Jednak wieczorem doktor Darell stwierdził, że w domu jest jakoś dziwnie pusto i doszedł do wniosku, że los Galaktyki jest mu zupełnie obojętny w chwili, kiedy życie jego szalonej córki znalazło się w niebezpieczeństwie.Zdenerwowanie na “Unimarze” było znacznie większe, mimo iż stało się udziałem mniejszej liczby osób.Siedząc w przedziale bagażowym, Arkadia najpierw stwierdziła, że pomaga jej doświadczenie, a potem, że przeszkadza jej jego brak.I tak, zniosła ze stoickim spokojem nagłe przyśpieszenie podczas startu statku, i nieokreślone, ale niezbyt przyjemne uczucie, które towarzyszyło pierwszemu skokowi przed nadprzestrzeń.Były to zjawiska znane od dawna i była na nie przygotowana.Wiedziała też, że pomieszczenia bagażowo-towarowe na każdym statku są objęte systemem wentylacyjnym i że mają nawet normalne oświetlenie.Odrzuciła jednak zdecydowanie myśli o włączeniu światła, gdyż byłoby to już nazbyt nieromantyczne.Siedziała więc w ciemności, jak przystało na konspiratora, starała się oddychać jak najciszej i wsłuchiwała się w różnorodne dźwięki dochodzące z kabiny Homira Munna.Były to dźwięki niezbyt wytworne - takie, jakie towarzyszą krzątaninie samotnego człowieka.A więc szuranie papciami po podłodze, szelest ubrania ocierającego - się o metal, jęk ustępujących pod ciężarem ciała sprężyn starego wyściełanego krzesła, prztyknięcie wciskanego guzika na tablicy kontrolnej statku czy delikatny odgłos dłoni przesłaniającej komórkę fotoelektryczną.W końcu jednak dał się Arkadii we znaki brak doświadczenia.W książkach i na video pasażerowie na gapę mieli zawsze niemal nieograniczone możliwości zachowania w tajemnicy swego pobytu na statku.Istniało oczywiście zawsze niebezpieczeństwo nieostrożnego potrącenia czegoś, co mogło wylądować na podłodze z piekielnym hałasem, albo grożącego potężnym kichnięciem kręcenia w nosie - w filmach oglądanych na video było prawie pewne, że gapowicz wcześniej czy później kichnie, to była normalna sprawa.Znała to wszystko i przedsięwzięła odpowiednie środki ostrożności.Wiadomo było również, że po jakimś czasie trzeba będzie zaspokoić głód i pragnienie.Dlatego zaopatrzyła się w konserwy z domowej spiżarni.Były jednak pewne sprawy, o których jakoś nie wspominały książki ani filmy, i Arkadia stwierdziła z przerażeniem, że wbrew swym najlepszym intencjom może pozostać w ukryciu tylko przez ograniczony okres czasu.A na jednoosobowym statku sportowym, takim jak “Unimara”, przestrzeń mieszkalna ograniczała się zasadniczo do jednego pomieszczenia, tak że nie było najmniejszej nawet możliwości niepostrzeżonego wyśliznięcia się z przedziału bagażowego, w czasie kiedy Munn byłby zajęty gdzie indziej.Czekała niecierpliwie na odgłosy zwiastujące, że Munn śpi.Żałowała, że nie wie, czy bibliotekarz chrapie.No, ale wiedziała przynajmniej, gdzie znajduje się koja i z ulgą rozpoznała jej skrzypnięcie.Potem usłyszała przeciągle ziewanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]