[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy potrafisz zrobić to lepiej, skrzekliwy łbie?! - zaświergotał Skoczek.I skoczył ponownie, kiedy ptak zataczał koło w powietrzu.Hurak był zdumiewająco zwinny, jak na swoją wielkość.Po kilku chybionych atakach ptak zdał sobie sprawę, że Skoczek jest dla niego zbyt szybki.W miarę jak tłumaczenia obelg pająka docierały do uszu dziewczyny, te zaróżowiły się delikatnie.Hurak rozglądał się wokół w poszukiwaniu innej ofiary.Na szczęście wszystko, co musieli zrobić, to pozostać nieruchomo i cicho.Dor próbując ulżyć swemu lewemu, zmęczonemu ramieniu, lekko je przesunął.Dziewczyna ześliznęła się nieco w dół, jej piersi drgnęły.Krzyknęła, prawie bez tchu, wykorzystując to, że Dor osłabił na chwilę uwagę.Och, nie! Dor musiał prędko pochwycić gałąź, by utrzymać się, i odkrył usta dziewczyny.Głupia pomyłka!Hurak natychmiast skierował się w stronę, z której dobiegł głos.Pomknął prosto na nich.Skoczek był bezradny, niezdolny do odciągnięcia uwagi ptaka.Pod wpływem desperacji, działając w natchnieniu, Dor sięgnął prawą ręką do ubrania dziewczyny i przeszukał jej kieszenie.Chociaż ubrana była w szykowną króciutką sukienkę, opiętą na biodrach, nosiła też praktyczny fartuszek.Krzyknęła, jakby została napadnięta - nie bez racji, w tym przypadku - ale Dor myszkował w kieszeniach tak długo, aż znalazł to, czego szukał - wykształcone perły, które zebrała w gnieździe.- Co najbardziej cię denerwuje? - zapytał, kiedy cisnął pierwszą perłę w powietrze.- Wcale się nie denerwuję! - odpyskowała perła.- Ale nienawidzę ludzi, którzy upuszczają mnie z gałęzi!Upadła poza zasięgiem wzroku - a Hurak, podążając za jej głosem, poleciał w dół.Skoczek rozkołysał się i spuścił w połowie drogi do nich.- Nadzwyczajna intryga! - zaświergotał.- Rzuć następną w drugą stronę, a ja cicho opuszczę was na ziemię.- Dobrze! - zgodził się Dor.Obrócił się twarzą do dziewczyny.- Tylko nie wrzeszcz! - ostrzegł ją.Nabrała oddechu, by krzyknąć.- Bo cię połaskoczę! - zagroził.Wreszcie zrozumiała.Potulnie wypuściła powietrze.Nawet wręczyła mu wyjętą z kieszonki perłę, więc nie musiał sam jej szukać.Zrobiła więcej niż oczekiwał.- A co ciebie złości? - zapytał perłę i cisnął ją w drugą stronę.- Nienawidzę niekulturalnych ludzi, którzy nie doceniają kulturalnych pereł! - wykrzyknęła.Usłyszeli: Huu-rraa! w oddali, kiedy ptak pofrunął za nią.Ten ptak z pewnością doceniał kulturalne perły.Nim dotarli do ziemi, nie mieli już pereł - lecz uniknęli niebezpieczeństwa.Zgubili ptaka.Dor podniósł kilka patyków na wszelki wypadek, gdyby Hurak nadleciał ponownie, i cała trójka szybko ruszyła w drogę.- Widzisz! - krzyknęła obrączka na palcu Dora.- Spełniam twoje życzenie! Jesteś bezpieczny, na ziemi!- Nie mogę temu zaprzeczyć! - zgodził się Dor.Ale odniósł się z pewną rezerwą do pierścienia.Osądził, że znajdują się w pobliżu Zamku Roogna, ponieważ ptak Hurak zaniósł ich w prawidłowym kierunku.Ale dzień mijał i Dor nakazał zwolnić, żeby znowu nie wpadli w następną pułapkę.Rozejrzeli się w poszukiwaniu kolacji i znaleźli kilka prawoślazowych krzewów, trochę szpilkowych jabłoni i nieco listków mrożonej herbaty.Skoczek skosztował sosnowego jabłka, ale oświadczył, że woli skorupiaki.Dziewczyna zaakceptowała w końcu dużego pająka jako towarzysza i nawet pozwoliła Skoczkowi oplatać się na noc.W delikatny sposób wyznała, że boi się robactwa i wszystkiego, co pełza po ziemi, a odtąd również nie przepada za ptakami.I tak cała trójka wygodnie wisiała w jedwabnych kokonach, zabezpieczona przed drapieżnikami, z góry i z dołu.Dor docenił pajęcze sztuczki, które zapewniły im spokojną noc.Skoczek milczał; nie ulegało wątpliwości, że odpoczywał zmęczony po straszliwych trudach całego dnia.Ale Dor i dziewczyna rozmawiali przez chwile szeptem, żeby nie ściągnąć na siebie czyjejś uwagi.- Skąd pochodzisz? - dopytywała się.- Dokąd zmierzasz?Odpowiedział na tyle jasno, na ile mógł, omijając szczegóły dotyczące swojego wieku i świata, z którego przybył.Opowiedział jej, że jest z dziwnej krainy, podobnej do tej, ale bardzo odległej, i że przybył tu, by odszukać Mistrza Zombich, który może pomóc w uzyskaniu eliksiru zdolnego pomóc jego przyjacielowi.Wyjaśnił, że Skoczek pochodzi z tej samej krainy i jest jego zaufanym przyjacielem.Przede wszystkim, bez Skoczka nigdy nie uciekliby z gniazda Huraka.Jej historia była prosta.- Mam prawie siedemnaście lat i pochodzę z Zachodniej Palisady w Wiosce Północnej nad pięknym, morskim brzegiem.Rosną tam widzące tykwy.Podróżuję do nowej stolicy w poszukiwaniu szczęśliwego losu.Ale kiedy przechodziłam wysoką górską drogą - żeby ominąć tygrysie lilie, ponieważ one szczególnie gustują w słodkich miodkach, wtedy zauważył mnie ptak Hurak i chociaż krzyczałam, rozrzucałam włosy i kopałam, tak jak tego oczekuje się po młodej dziewczynie - cóż, resztę znasz!- Możemy pomóc ci dostać się do Zamku Roogna, ponieważ też tam idziemy - powiedział Dor.Nie zaniepokoił go zbieg okoliczności, gdyż Zamek stanowił społeczne i magiczne centrum Xanth.Nie ulegało wątpliwości, że każdy, kto miał ważną sprawę do załatwienia, udawał się do Zamku Roogna.Klasnęła w dłonie w swój uroczy, dziewczęcy sposób i zakołysała się w swoim kokonie prowokująco jak każda piękna kobieta.- Och, mógłbyś? To wspaniale!Dor również był zadowolony.Była świetną towarzyszką.- Ale dlaczego zmierzasz do Zamku? - zapytał.- Mam nadzieję, że znajdę zatrudnienie jako pokojówka i poznam jakiegoś dworzanina, który pokocha mnie do szaleństwa i zabierze daleko, i będę żyła długo i szczęśliwie w jego bogatym domu.Zawsze pragnęłam wieść życie pokojówki.Dor, nawet pomimo swojej młodości, wiedział, że są to proste ambicje.Dlaczego jakiś dworzanin miałby wybrać i poślubić zwykłą pokojówkę? Miał jednak wystarczająco dużo rozsądku, żeby nie lekceważyć jej ambicji.Zamiast tego przypomniał sobie pytania, które zadawał sobie wcześniej, kiedy przyglądał się wdziękom, którymi obdarzyła ją natura.A jej wdzięki kołysały się z taką gracją!- Jak masz na imię?- Aaa - zaśmiała się melodyjnie przytupując, kołysząc się i kręcąc biodrami.- Nie mówiłam ci? Jestem panna Millie.Dor oniemiał.Oczywiście! Powinien był ją poznać.Dwanaście lat młodsza - osiemset dwanaście lat! Taką była, nim ją poznał: młodą, niedoświadczoną, pełną nadziei i nade wszystko niewinną.Zniszczona ponurym doświadczeniem ośmiu stuleci bycia duchem, naiwna i miła dziewczyna, trochę tylko starsza od niego.Trochę starsza? Starsza o pięć lat - i były to potworne lata.- Chciałbym być mężczyzną! - wymamrotał.- Zrobione! - krzyknął pierścień na jego palcu.- Oświadczam ci to, człowieku.- Co? - łagodnie zapytała MilHe.Oczywiście nie rozpoznała go.Nie tylko dlatego, że nie przebywał we własnym ciele, ale też nawet nie istniał przed ośmiuset laty.- Uff, po prostu życzyłbym sobie.- Tak? - zapytał pierścień z zapałem.Dor spuścił głowę.- Żebym zdołał pozbyć się tej piekielnej pchły, która bez przerwy gryzie mnie po głowie, i przespać się trochę - powiedział.- Hej, poczekaj - zaprotestował pierścień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]