[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, nie!- Ciszej! - syknął.- Usłyszą tam jeszcze.No, daj, przeszkadza ci tylko.- Nie, nie! - powtórzyła z bezbronnym akcentem.Chciała dalej mówić, gdy usta jej zamknął pocałunek.Gorąco tych natarczywych warg przeniknęło ją chłodnym dreszczem.Nie czuła rozkoszy, tylko gorzki smak i ból, który stawał się coraz bardziej gryzący i okrutny.Ale Fiodor o niczym już nie pamiętał, niczego nie widział.Nie zdawał sobie nawet sprawy, gdzie się znajduje.Dyszał pośpiesznie, ramiona jego wzmacniały uścisk.Wtem zdławiony jęk Taisy ocucił go.Ujrzał jej twarz bladą i zmienioną cierpieniem, pojął, że obok za ścianą umiera Siemion.Przeraził się tym, co uczynił.Nim się jednak zdążył cofnąć - skrzypnęły drzwi.Ujrzawszy w kuchni mrok, ksiądz Siecheń zatrzymał się na progu.W pierwszej chwili wydawało mu się, że izba jest pusta.Od strony otwartego okna ciągnął chłodny podmuch.Pomyślał, że Tereska wyszła na dwór.Chciał więc cofnąć się, gdy z głębi dobiegł wyraźny oddech.Zbliżył się o krok w tamtą stronę.- To ty, Teresko?Żadnej odpowiedzi.Podszedł jeszcze bliżej.Nagle, gdy znajdował się od Taisy i Fiodora na wyciągnięcie zaledwie ramienia, zobaczył ich oboje.Stali pod ścianą do siebie przytuleni, ale ponieważ cień przysłaniał ich twarze - żadne podejrzenie w nim nie powstało.Wydało mu się naturalnym, że są tu razem.Powiedział:- Teresko, Siemion chce, żebyś do niego przyszła.Taiska drgnęła i lękliwie wtuliła głowę w ramiona.- Moje dziecko.- powtórzył proboszcz.Wiatr targał otwartym oknem.Silny podmuch chłodu kazał księdzu Siecheniowi pochylić głowę.I w tej chwili wyraźnie zobaczył oboje młodych: nieprzytomne oczy Taisy, bolesny skurcz jej warg, a obok twarz chłopca zeszpeconą pożądaniem.Pod wzrokiem księdza Fiodor cofnął się i rzucił dokoła szybkie spojrzenie.Nie, nie miał którędy uciec.Poczuł się tak, jakby go osaczono ze wszystkich stron.Stał z opuszczoną głową, bojąc się spotkać z oczami księdza.Ale proboszcz już nie na niego patrzył.Po krótkim wahaniu podszedł do Taisy i ujął ją za rękę.- Moje dziecko, tam ciebie Siemion potrzebuje.- Siemion? - spytała z niedowierzaniem.- Idź do niego.Dalej jednak zdawała się tego wszystkiego nie rozumieć.Ksiądz Siecheń pogładził ją po głowie.- No, idź.Trzeba spokoju.Dużo spokoju.I lekko pchnął ją w kierunku drzwi.Posłuchała tym razem.Cicho przeszła obok proboszcza, po chwili zatrzymała się i odwróciwszy głowę, spojrzała na niego pytająco.Uśmiechnął się tylko.Gdy wreszcie znikła w sąsiedniej izbie, ksiądz Siecheń zamknął za nią drzwi, potem podszedł do okna i zrobił to samo.Cisza zaległa teraz w kuchni.Ogień pod płytą dopalał się.Odblask żaru na podłodze kurczył się i szarzał.Ksiądz Siecheń stał na środku izby.Fiodor widział jego postać nieco przygarbioną w ramionach, niżej splecione dłonie księdza, a jeszcze niżej jego buty niezgrabne i utytłane w błocie.Przedłużające się milczenie coraz bardziej ciążyło chłopcu.Spodziewał się ostrych słów, surowej i bezwzględnej nagany.Gdyby to, co uczynił, zostało raz nazwane i osądzone, czułby się już jak gdyby rozgrzeszony i wolny.Teraz zaś nic jego postępku nie mogło złagodzić, nic go nie zacierało i nic nie tłumiło gorzkiego niepokoju, który rósł w sercu.Po raz pierwszy zdał sobie Fiodor sprawę, że pożądanie może iść w parze z cierpieniem, że jednocześnie z rozkoszą fizyczną, która wydawała mu się dotąd jedynie radosnym i zdobywczym uniesieniem, rodzi się i ból rzucający ciężki cień.Gdy minie pewien czas, zapomni Fiodor o tej chwili.Bo to, co nas zmienia i plącze nasze drogi, zawsze zostaje zapomniane.Ale choć zatarte w pamięci, przecież te właśnie minuty dążyć będą za chłopcem, później za mężczyzną, aby wśliznąć się w godziny ślepego zapamiętania i sycić je smutkiem.Gdy ksiądz Siecheń, poruszył się, Fiodora ogarnął lęk, że proboszcz może odejść bez jednego słowa.- Proszę księdza.- szepnął.Proboszcz spojrzał na niego.- Ksiądz proboszcz chce już iść?- Tak.Musi tu gdzieś być mój płaszcz i kapelusz.Fiodor szybko skoczył po zapałki.Zapalił świecę.Palto księdza, wiotkie i zrudziałe ze starości, leżało na krześle.Milcząc pomógł proboszczowi ubrać się.Przez ten czas myślał, co powinien powiedzieć.Ale dopiero w ostatniej chwili zdobył się na odwagę.- Odprowadzę księdza proboszcza, dobrze? Tak ciemno teraz.Ksiądz Siecheń skinął głową.Był już gotowy do drogi.Fiodor zdmuchnął świecę.Wyszli.Od razu runął na nich gwałtowny wiatr.Proboszcz nacisnął na czoło kapelusz i postawił kołnierz.Przez chwilę szli w milczeniu.Dopiero w miejscu, w którym ścieżka zaczynała zbiegać w dół jaru, ksiądz Siecheń przystanął.Uczynił to tak nagle, iż Fiodor idący z tyłu ledwie zdążył zatrzymać się.Stali blisko siebie, dotykając się nieomal piersiami.- Chciałeś mi coś powiedzieć? - spytał proboszcz.Upłynęła dłuższa chwila, zanim Fiodor zebrał rozpierzchnięte myśli.- Tak - powiedział wreszcie, spuściwszy oczy.- Chciałem powiedzieć.że to, co ksiądz proboszcz widział, to ja.to tylko ja tego chciałem, tylko ja!- Wiem.- I co mam teraz robić? Co mam robić, proszę księdza?- Ona nie będzie tego pamiętać.- Ja też nie będę pamiętać - zawołał Fiodor gorąco.- Ja także.- Nie! - przerwał mu ksiądz - ty powinieneś pamiętać.I po chwili spytał:- Zrozumiałeś mnie?Fiodor skinął głową.- Tak.Będę pamiętać.- Lepiej nie przyrzekaj.Za dużo, mój synu, przyrzekamy i sobie, i innym.Cóż z tego? Zadowolenie, jakie daje nam chwila przyrzeczenia, często zwalnia nas od wypełnienia przyrzeczeń.Postaraj się pamiętać, to wszystko.I tak jutro będziesz tego pragnął mniej niż obecnie.No, a teraz - położył mu rękę na ramieniu - czas na mnie.Wracaj już.- Ksiądz proboszcz chce iść sam? - zdziwił się Fiodor.- Nie zabłądzę - uśmiechnął się ksiądz Siecheń.- Nie bój się.- Może kawałek chociaż do lasu.- Nie - odpowiedział stanowczo.Żal targnął Fiodorem.- Ksiądz proboszcz pogardza mną!- Mój synu.Urwał i umilkł.Jednak w głosie jego zabrzmiał tak głęboki smutek, iż Fiodor więcej nie nalegał.- Przepraszam - szepnął.Ksiądz Siecheń spojrzał chłopcu w oczy.- Chcę być sam, moje dziecko - powiedział tonem usprawiedliwienia.- I ty także powinieneś być sam.Fiodor długo patrzył za odchodzącym.Mrok szybko pochłonął jego sylwetkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]