[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ciszy, która zapadła, słychać było jedynie złowróżące miauczenie wypędzonego na dwór kota.- W zasadzie - odezwał się wampir - to co nam za różnica?Ranek dnia następnego przyniósł dalsze niespodzianki.I zagadki, które jednak bardzo szybko znalazłyrozwiązanie.45- Niech mnie zaraza - powiedziała Milva, która pierwsza wygramoliła się z brogu, rozbudzonarozgardiaszem.- Niech mnie pokręci.Popatrz no na to, Geralt.Polana pełna była narodu.Na pierwszy rzut oka widać było, że zebrało się tu z pięć albo sześć bartniczychstanów.Wprawne oko wiedzmina wyłowiło też z tłumu kilku traperów i co najmniej jednego smolarza.Aącznie gromadę należało ocenić na jakichś dwunastu chłopa, dziesięć bab, dziesięcioro wyrostków płciobojga i tyleż małoletnich dzieci.Na wyposażeniu gromada miała sześć wozów, dwanaście wołów, dziesięćkrów i cztery kozy, sporo owiec, a także niemało psów i kotów, których szczeki i miauki należało w tychwarunkach bezwzględnie uznać za niedobry omen.- Ciekawym - przetarł oczy Cahir - co to może oznaczać?- Kłopoty - rzekł Jaskier, wytrzepując siano z włosów.Regis milczał, ale minę miał dziwną.- Prosimy śniadać wielmożne państwo - powiedział ich znajomy bartnik, podchodząc do brogu wtowarzystwie barczystego mężczyzny.- Gotowe już śniadanie.Owsianka na mleku.I miód.A to, pozwólcieprzedstawić: Jan Cronin, starosta nasz bartny.- Miło mi - skłamał Wiedzmin, nie odpowiadając na ukłon, także dlatego, że kolano bolało go wściekle.- Ata gromada, to skąd się tu wzięła?- Ten, tego.- bartnik podrapał się w ciemię.- Widzicie, zima idzie.Barcie już połazbione, zadziatkipoczynione.Czas już nam wracać na Stoki, do Riedbrune.Miód odstawić, przezimować.Ale w lasachniebezpiecznie.Samemu.Starosta bartny zachrząkał.Bartnik spojrzał na minę Geralta i jakby lekko się skurczył.- Wyście konni i zbrojni - wystękał.- Bitni a śmiali, zrazu poznać.Z takimi jak wy wędrować nie strach.Ai wam wygoda będzie.My każdą ścieżkę, każdy dukt, każdy grąd i czahar znamy.I karmić wasbędziemy.- A druidzi - powiedział zimno Cahir - wywędrowali z Caed Dhu.Właśnie na Stoki.Cóż za niebywały zbiegtrafów.Geralt powoli podszedł do bartnika.Oburącz ujął go za kabat na piersi.Ale po chwili rozmyślił się, puścił,wygładził odzienie.Nic nie powiedział.O nic nie zapytał.Ale bartnik i tak pospieszył z wyjaśnieniami.- Prawdę gadałem! Przysięgam! Niech się pod ziemię zapadnę, jeślim zełgał! Uszli jemiolarze z Caed Dhu!Nie masz ich tam!- I są na Stokach, tak? - zawarczał Geralt.- Tam, dokąd wam droga, całej waszej hałastrze? Dokąd chceciezałatwić sobie zbrojną eskortę? Gadaj, chłopie.Ale uważaj, ziemia gotowa naprawdę się rozstąpić!Bartnik spuścił wzrok i z niepokojem popatrzył na grunt pod nogami.Geralt wymownie milczał.Milva,zrozumiawszy nareszcie, w czym rzecz, zaklęła paskudnie.Cahir parsknął pogardliwie.- No? - ponaglił Wiedzmin.- Dokąd wywędrowali druidzi?- A kto ich, panie, wie, dokąd - wybełkotał wreszcie bartnik.- Ale na Stokach mogą być.Równie dobrze,jak gdzie indziej.Obfitość przecie na Stokach dużych dąbrów, a druidzi radzi dąbrowy mają.Za bartnikiem stały już, oprócz starosty Cronina, obie hamadriady, matka i córka.Dobrze, że córka wdała sięw matkę, nie w ojca, pomyślał machinalnie Wiedzmin, bartnik pasuje do żony jak odyniec do klaczy.Zahamadriadami, jak zauważył, stanęło jeszcze kilka kobiet, znacznie mniej urodziwych, ale o podobniebłagalnym spojrzeniu.Spojrzał na Regisa, nie wiedząc, śmiać się czy kląć.Wampir wzruszył ramionami.- Na dobry porządek - powiedział - to bartnik ma rację, Geralt.W sumie jest całkiem prawdopodobne, żedruidzi wywędrowali na Stoki.To rzeczywiście dość odpowiedni dla nich teren.- Owo prawdopodobieństwo - wzrok wiedzmina był bardzo, bardzo zimny - jest według ciebie dostatecznieduże, by nagle zmienić kierunek i powędrować na oślep razem z tymi tu?Regis znowu wzruszył ramionami.- A co to za różnica? Zastanów się.Druidów nie ma w Caed Dhu, a zatem ten kierunek należy wykluczyć.Powrót za Jarugę też, jak mniemam, nie może być przedmiotem debaty.Wszystkie pozostałe kierunki sązatem równie dobre.- Doprawdy? - temperatura głosu wiedzmina dorównała temperaturze wzroku.- A z tych wszystkichpozostałych, który, według ciebie, byłby najbardziej wskazany? Ten wspólny z bartnikami? Czy jakiścałkiem przeciwny? Podejmujesz się określić to w swej bezbrzeżnej mądrości?Wampir wolno odwrócił się w stronę bartnika, starosty bartnego, hamadriad i innych bab.- A czegóż to - spytał poważnie - tak lękacie się, dobrzy ludzie, że zabiegacie o eskortę? Co budzi w wasstrach? Mówcie szczerze.- Oj, panoczku - zajęczał Jan Cronin, a w oczach jego pojawiła się najprawdziwsza zgroza.- %7łe też jeszcze46pytacie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]