[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu odezwała się takim tonem, jak gdyby to, o czym miała mówić, budziło w niej głęboką niechęć:— Duratanie, wraz z tą kobietą gorycz zawitała w nasze progi.Po jej oczach widać, że dźwiga ciężar bolesnych doświadczeń.Nie możemy pozwolić, żeby wynikła z tego dla nas jakaś bieda.Wybadaj ją!Uczyniłem, jak prosiła, i przeraziłem się, albowiem miała słuszność.Odkryłem w duszy tej kobiety zapiekłą złość, która mogła się okazać niebezpieczna.— Ale w jaki sposób mogłoby to zaszkodzić nam? — powiedziałem głośno, na wpół do siebie, na wpół do Nolar.— Gorycz zżera jedynie serca tych, którzy żywią to uczucie.— To prawda, lecz.— przerwała wskazując ręką kieszeń sukni, gdzie zwykła nosić odłamek Skały Konnardu,będący dla niej tym, czym Klejnot dla Wiedźmy — lecz tak właśnie czuję.Nie powiedziała nic więcej i przez długi czas nie wracała do tej sprawy.Tymczasem Arona córka Bethisha zamieszkała w pobliżu pani Nareth i widywaliśmy ją bardzo rzadko, a od czasu, kiedy przybył do nas Sokolnik, pragnący badać dzieje swej rasy, w ogóle zniknęła nam z oczu.Arona nie zawarła nawet znajomości z Pyrą.Czasami prawie że zapominałem o jej obecności, albowiem w Lormt tyle jest komnat i korytarzy, że można tu i rok przeżyć nie spotykając ani razu kogoś, z kim nie pragniemy się spotkać.Kiedy Nolar odnalazła materiały, przywiezione do Lormt po śmierci Ostbora — a poszukiwania były długie i nużące, gdyż omyłkowo umieszczono je pośród świeżo odkrytych skarbów — zaczęliśmy przeglądać zwoje w poszukiwaniu wiadomości potrzebnych ptasiemu wojownikowi, którego wnet zacząłem darzyć sympatią i głębokim szacunkiem.Arona mogłaby być dla nas cenną pomocnicą, lecz wcale nie miała na to ochoty, chociaż Nolar próbowała dowiedzieć się od niej czegoś o sprawie, która ją do nas przywiodła.Powiedziała mi później otwarcie, że w odpowiedzi na prośby i nalegania córka Bethisha obrzuciła ją tylko pogardliwym spojrzeniem, które przypomniało młodej uczonej macochę.Przyczyną tego lekceważenia było niewątpliwie piętno na twarzy Nolar.Jeśli chodzi o mnie, nie mogłem nawet marzyć o tym, by Arona raczyła mnie wysłuchać.Mimo to wciąż żywiłem nadzieję, aż pewnego ranka myśląc o Sokolniku rzuciłem kryształy, by zaraz potem w wielkim pośpiechu powstać od stołu.Ujrzałem strzałę, zwróconą ostrzem w moim kierunku — lub w kierunku Lormt.Była czerwona, czerwienią świeżej krwi.Zacząłem przeszukiwać myślą okolicę.Ból, przenikający ciało i duszę, i pośpiech, który był tak potrzebny, bo ten, kto się spieszył, grał ze śmiercią w zawody.Pobiegłem wezwać Pyrę, rozumiejąc, że oto musimy udzielić wszelkiej możliwej pomocy Sokolnikowi, który właśnie pojawił się u nas po raz drugi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]