X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gaz z hukiem uleciał z obu balonów.Związane sterówce opadły.- Strzelać! - rozkazał Ruori.Hiti wycelował katapultę i posłał harpun z liną w dno atakującego statku.- Podpalać i opuszczać pokład! Zapalono olej rozlany wcześniej ze słojów.Płomieniebuchnęły wysoko.Obciążony dwoma prawie opróżnionymi z gazu statkami, sterowiec Ca-nyonitówzaczął opadać.Na wysokości stu pięćdziesięciu metrów wyrzucone liny ratunkowe dosięgłypłaskich dachów, układały się na ulicach.Ruori zaczął zjeżdżać.Przypalił sobie dłonie.Wcale nie zjeżdżał za szybko.Zahaczony sterowiec dopuścił sprężonego wodoru dobalonu i wraz z obciążeniem uniósł się na trzysta metrów, by zapewnić sobie przestrzeńmanewrową.Przypuszczalnie nikt jeszcze nie zauważył, że uwieszony pod nim ciężar stoi wogniu.Na pewno zerwanie czy odcięcie harpunów Hitiego nie byłoby łatwe. Ruori patrzył w górę.Podsycane wiatrem płomienie nie dawały dymu; utworzyło sięmałe, dzikie słońce.Nie oczekiwał, że ogień całkowicie zaskoczy nieprzyjaciół.Założył, żeskoczą na spadochronach, a na ziemi Meyca-nie będą mogli zaatakować.%7łar dotarł do resztek gazu w opróżnionych balonach.Rozległ się dzwiękprzypominający westchnienie.Górny statek zmienił się w latający stos.Wiatr zniósł go pozamury miasta.Kilka figurek, małych jak mrówki, wyskoczyło.Spadochron jednej z nichpłonął.- Sant sima Mar�! - szepnęła Tresa i wtuliła się w ramiona Ruoriego.8Po zmroku w splądrowanym pałacu płonęły świece.Gwardziści stojący szpalerem wsali tronowej byli obdarci i zmęczeni.Nikt w S Antón się jeszcze nie weselił.Zbyt wieluludzi zginęło.Ruori siedział na tronie calde, na podwyższeniu, po prawej ręce miał Tresę, po lewejPawolo Dónoju.Dopóki nie wybrano nowej rady, oni musieli sprawować władzę.Donsiedział sztywno, z obandażowaną głową; nie był w stanie utrzymać opadających, zbytciężkich powiek.Tresa spoglądała ogromnymi oczami spod kaptura otulającej ją peleryny.Ruori siedział swobodnie, nieco szczęśliwszy, ponieważ walka się skończyła.Bitwa była straszna, nawet gdy podniesiona na duchu gwardia rzuciła się do ataku izepchnęła ocalałych wrogów.Zbyt wielu Ludzi Nieba walczyło na śmierć i życie.Setkijeńców, pochodzących głównie z pierwszego sukcesu Mauri, były niebezpieczną zdobyczą;nikt nie miał pojęcia, co z nimi zrobić.- Przynajmniej ich powstrzymaliśmy - powiedział Dónoju.Ruori potrząsnął głową.- Nie, s ńor.Przykro mi, lecz patrzy pan zbyt krótkowzrocznie.Tam na północy sątysiące takich statków i silni, nienasyceni ludzie.Przybędą tu znowu.- Będziemy na nich czekać, kapitanie.Następnym razem będziemy przygotowani.Większy garnizon, balony zaporowe, płonące latawce, działa strzelające w górę, może naszawłasna latająca flota.musimy się wiele nauczyć.Tresa zadrżała.- W końcu wypowiemy im wojnę.Nikt żywy nie pozostanie na wyżynach Corado.- Nie - zaprotestował Ruori.- To niedopuszczalne.Odwróciła gwałtownie głowę, wpatrywała się w niego spod kaptura.- To prawda - odezwała się w końcu - że przykazano nam kochać nie-przyjaciołynasze, lecz nie dotyczy to Ludzi Nieba.To nie są istoty ludzkie! - Proszę przyprowadzić szefa więzniów - polecił Ruori służącemu.- %7łeby wysłuchał naszego sądu nad nim? - zapytał Dónoju.- To powinno się odbyćformalnie, publicznie.- Tylko żeby mógł z nami porozmawiać - odparł Ruori.- Nie rozumiem pana - powiedziała Tresa.Głos jej się załamywał, nie potrafiłazawrzeć w nim całej zamierzonej pogardy.- Po tym wszystkim, co pan zrobił, nagle okazujepan całkowity brak męskości.Zastanawiał się, dlaczego bolą te wypowiedziane przez nią słowa.Gdyby pochodziłyod kogoś innego, nic by go nie obeszły.Loklann wszedł pomiędzy dwoma strażnikami.Miał związane z tyłu ręce, na twarzyzaschłą krew, lecz szedł jak zdobywca pod szpalerem pik.Kiedy dotarł do podwyższenia, stałz szeroko rozstawionymi nogami i uśmiechał się do Tresy.- Rozumiem - powiedział.- Uznałaś, że inni cię nie zadowolą, więc sprowadziłaś mniez powrotem.Zerwała się na równe nogi.- Zabijcie go! - wrzasnęła.- Nie! - krzyknął Ruori.Gwardziści zawahali się z maczetami w rękach.Ruori wstał i chwycił dziewczynę zanadgarstki.Walczyła jak kocica.- A więc nie zabijajmy go - zgodziła się w końcu, tak zduszonym głosem, że z trudemdawało się ją zrozumieć.- Nie teraz.Niech to odbędzie się powoli.Uduście go, spalcieżywcem, rzućcie na ostrza dzid.Ruori trzymał dziewczynę mocno, aż zamilkła.Kiedy ją puścił, wybuchnęła płaczem.- Trzeba wybrać odpowiednią karę - odezwał się Pawolo Dónoju głosem, w którymdżwięczała stal.Loklann splunął na podłogę.- Oczywiście - rzekł.- Kiedy macie związanego człowieka, od razu planujecie się znim szpetnie zabawić.- Milcz! - warknął Ruori.- Nie pomagasz ani sobie, ani mnie.Usiadł i zapatrzył sięprzed siebie, w mrok na końcu sali.- Wiem, że cierpieliście z rąk tego człowieka - zaczął, starannie dobierając słowa.-Możecie oczekiwać w przyszłości dalszych cierpień z rąk jego pobratymców.Są młodą rasą,bezmyślną jak dzieci, tak samo jak nasi przodkowie, gdy nasze kultury były młode.Czysądzicie, że Perio powstało bez bólu i krzywd? Czy uważacie, że ludzie Spańol zostali radośnie przyjęci przez Inios? %7łe Ingliss nie przynieśli rzezi na N Zealann, a Maurai nie bylikiedyś kanibalami? W czasach bohaterów potrzebni są przeciwnicy.Waszą prawdziwą bronią przeciwko Ludziom Nieba nie jest armia wysłana, by zgubićsię w nieznanych górach.Wasi kapłani, handlarze, artyści, rzemieślnicy, maniery, moda,talent do nauki - to są środki, które właściwie użyte rzucą ich na kolana.Loklann szarpnął się w więzach.- Ty diable! - wyszeptał.- Czy naprawdę chcesz przerobić nas na.wiarę kobiet iwięzniów miast? - Potrząsnął blond grzywą.- Nie! - krzyknął, aż echo poszło od ścian.- To zajmie stulecie, może dwa - odparł Ruori.Don Pawolo uśmiechnął się nad swąskąpą bródką.- Wyrafinowana zemsta, s ńor - przyznał.- Zbyt wyrafinowana!Tresa podniosła twarz, ukrytą do tej pory w dłoniach, zaczerpnęła haust powietrza,uniosła palce zakrzywione niczym szpony, jakby je chciała wbić Loklannowi w oczy.- Nawet jeśli to się da przeprowadzić - warknęła - nawet gdyby mieli dusze, czegomożemy chcieć od nich, od ich dzieci czy wnuków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl