[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W ciągu ostatnich czterech miesięcy?- Pięćset wpłynęło 3 lipca i tyle samo 3 października.Czy może mi pani to wytłumaczyć?Popatrzyli na siebie z lękiem, którego nawet nie próbowali ukryć.Kiedy przy drugiej czy trzeciej próbie Chessinghamowi udało się wreszcie przemówić, jego głos był chrapliwy i drżący.- Ktoś mnie wrabia! Ktoś chce mnie wrobić.Zamknij się albo mów do rzeczy - powiedziałem- zmęczony.Skąd te pieniądze, Chessingham?- Od wuja Georgea - odpowiedział żałośnie po chwili wahania, ściszając głos niemal do szeptu i rzucając lękliwe spojrzenia na sufit.- Bardzo przyzwoicie z jego strony - rzekłem.- A co to za wujek?- Brat mamy - odparł wciąż przyciszonym głosem.- Czarna owca w rodzinie, a przynajmniej na to wygląda Powiedział mi, że jest całkowicie niewinny i nie popełnił przestępstw, które mu zarzucano, ale zebrano przeciwko niemu tak druzgocące dowody, że musiał uciekać z kraju.Nie lubię mętnego gadania o ósmej rano po nie przespanej nocy.- O czym ty mówisz? Jakie przestępstwa?- Nie mam pojęcia - odpowiedział Chessingham z rozpaczą.- Nigdy go nie widzieliśmy.dzwonił do mnie dwukrotnie do Mordon.Mama nigdy o nim nie wspominała.do niedawna nie wiedzieliśmy nawet, że istnieje.- Pani również o tym wiedziała? – spytałem Stellę.- Naturalnie, że wiedziałam.- A wasza matka?- Ależ skąd - odpowiedział Chessingham.Mówiłem już, że nigdy nawet nie wspomniała o jego istnieniu.Musiał być oskarżony o bardzo poważne rzeczy.Powiedział, że gdyby mama się dowiedziała, skąd pochodzą te pieniądze, to by z pewnością uznała je za skalaneé i odmówiła ich przyjęcia.,to znaczy Stella i ja; chcemy ją wysłać na leczenie za granicę i te pieniądze mają nam w tym pomóc.Pomogą ci dostać się do Old Bailey – powiedziałem brutalnie - gdzie urodziła się wasza matka?W Alfringham - odparła Stella, Eric bowiem wydawał się do tego niezdolny.- Jej nazwisko panieńskie?- Jane Barelay.- Gdzie macie telefon? Chciałbym zadzwonić.Powiedziała mi; więc poszedłem do hallu i połączyłem się, z Generałem.Wróciłem do jadalni prawie po piętnastu minutach.Odniosłem wrażenie, że żadne z nich nie zmieniło pozycji od chwili, kiedy ich zostawiłem.- Mój Boże, ale ż was wesoła para - powiedziałem z przekąsem.- Oczywiście nigdy by wam nie przyszło do głowy, żeby zapytać o wuja w urzędzie stanu cywilnego.bo i po co? Wiedzieliście, że to bezcelowe.Wuj George nigdy nie istniał.Wasza matka w ogóle nie miała brata.Ale to dla was nie nowina.no, Chessingham, miałeś dość czasu, żeby wymyślić coś lepszego, bo ta bajeczka o wujku nie bardzo ci się udała.Chyba nie był wstanie wymyślić nic innego, bo tylko popatrzył na mnie ponuro z wyrazem beznadziejności na twarzy, a potem spojrzał na siostrę i wbił wzrok w podłogę.- Cóż, nie ma pośpiechu -- pocieszyłem go.- Będziesz miał kilka tygodni na wymyślenie czegoś bardziej przekonującego.Tymczasem chciałbym zobaczyć się z twoją matką.- Do cholery, mamy do tego nie mieszaj! - wykrzyknął zrywając się tak gwałtownie, że przewrócił krzesło, na którym siedział.- Mama jest stara i chora Zostaw ją w spokoju, Cavell; słyszysz?- Proszę pójść i powiedzieć mamie, że za minutę u niej będę - rzekłem zwracając się do Stelli.Chessingham skoczył w moją stronę, ale jego siostra stanęła między nami.- Eric, nie! Proszę! - wykrzyknęła, a potem rzuciła mi takie spojrzenie, jakby chciała przybić mnie wzrokiem do ściany; i kwaśno dodała - Nie wiesz, że pan Cavell zawsze musi postawić na swoim?Postawiłem na swoim.Rozmowa z panią Chessingham trwała nie więcej niż dziesięć minut.Nie było to jednak najprzyjemniejsze dziesięć minut w moim życiu.Kiedy zszedłem na dół, Chessingham i jego siostra czekali ¨w hallu.Stella podeszła do mnie z bladą, wylęknioną twarzą, a jej brązowe oczy były pełne łez.- Popełnia pan straszliwy błąd, panie Cavell, straszliwy błąd - powtórzyła z determinacją.- Eric jest moim bratem i ja go znam.Znam go bardzo dobrze.Przysięgam, że jest całkowicie niewinny.- Będzie miał okazję to udowodnić.Czasami bardzo siebie nie lubię i właśnie tym razem tak było.-- Najlepiej zrobisz, Chessingham, jak spakujesz walizkę.Weź trochę rzeczy, przynajmniej na kilka dni.- Zabierasz mnie ze sobą? - spytał bezradnie.- Nie mam prawa cię aresztować ani nie mam nakazu.Ale nie bój się, ktoś po ciebie przyjdzie Tylko nie bądź głupi nie próbuj uciekać Nawet mysz się nie prześlizgnie przez kordon wokół domu.- Kordon? - powtórzył wytrzeszczając oczy.- To tu są policjanci.?- A co, może myślałeś, że pierwszym samolotem uciekniesz za granicę? - spytałem.- Tak jak dobry wujaszek GeorgeTo pozwoliło mi spokojnie się oddalić, więc wyszedłem.Następną i ostatnią wizytę przed śniadaniem zamierzałem złożyć tego ranka Hartnellom.W połowie drogi zatrzymałem się w lesie koło przydrożnego telefonu dla kierowców iZadzwoniłem do "Zajazdu".Po pewnym czasie usłyszałem głos Mary, która spytała, jak się czuję.Powiedziałem, że dobrze ,a ona w odpowiedzi nazwała mnie kłamcą.Poinformowałem ją, że po dziewiątej wrócę do hotelu na śniadanie, poproszę Hardangera, żeby też przyszedł, jeśli będzie mógł.Wyszedłem z budki.Chociaż samochód stał zaledwie o parę metrów ode mnie ,ruszyłem do niego biegiem - wciąż lał rzęsisty zimny deszcz.Mimo pośpiechu nagle zatrzymałem się przy na wpół otwartych drzwiach, widząc jakąś postać, która nadchodziła drogą w strugach deszczu.Kiedy zbliżyła się na odległość około stu metrów zobaczyłem, że był to porządnie ubrany mężczyzna w średnim wieku, w nieprzemakalnym płaszczu i filcowym kapeluszu, lecz na tym kończyło się jego podobieństwo do normalnego człowieka.Poruszał się bowiem środkiem wypełnionego wodą deszczową rynsztoku.Rozpostarł ręce i podskakiwał na jednej nodze kopiąc zardzewiałą puszkę.Każdy jego podskok połączony z kopnięciem wyrzucał w górę fontannę wody.Przez jakiś czas obserwowałem to widowisko, póki nie doszło do mojej świadomości, że krople deszczu biją mi po plecach i mam zupełnie mokre ramiona.Poza tym uznałem, że to nieładnie tak się gapić.Być może mieszkając na takim odludziu w Wiltshire, sam bym grał w klasy podczas w deszczu.Ze wzrokiem utkwionym w tę zjawę szybko wsiadłem do samochodu i zamknąłem drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]