[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jeśli będzie szedł? Czymam go po prostu zastrzelić, nie pytając o nazwisko i nie zwracając uwagi na wygląd,bo przecież nie wiemy, jak ten Plumkett wygląda? Wasze poczucie humoru przynosi wam zaszczyt, sierżancie, i dorównuje niemaldowcipowi waszego zwierzchnika, pana Parkera.Ale pytanie to, wbrew pozorom, niejest pozbawione rozsądku.Jeżeli zobaczycie obcego idącego w stronę domu polami,97musicie go zatrzymać pod każdym pretekstem, nawet udając idiotę, prostaczka czy tu-rystę kretyna.Nie wolno wam opuścić go ani na chwilę i musicie sparaliżować swobodęjego ruchów w terenie.Jeżeli zacznie się kłócić z wami, możecie nawet wdać się w bój-kę.Wszystko mi jedno.Jeżeli przejedzie samochodem, wtedy ja go spotkam na obsza-rze posiadłości.Auto nie umknie mojej uwagi.Ale to byłoby sprzeczne z jego interesemi umową, jaką ma z generałem, który życzył sobie, aby Plumkett pojawił się w Manda-lay House niepostrzeżenie. Rozumiem, proszę pana.Jakoś dam sobie radę Hicks ziewnął. Nie przej-dzie.Joe wstał. Będę przez cały czas w okolicy pomiędzy klombem przed domem a kortem teni-sowym, który leży mniej więcej sto kroków od pawilonu przy alejce, która tam prowa-dzi.Poza tym, być może, wejdą na strych, jeżeli otrzymam sygnał.Będziemy mieli tamobserwatora.Ale raczej będę się kręcił w okolicy pawilonu, starając się, żeby Somervillemnie nie widział.Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, będę tu o ósmej wieczorem, postaramsię porozumieć z komisarzem Parkerem i zakomunikuję mu, że sprawę możemy uwa-żać za zakończoną.Myślę, że wtedy da wam pozwolenie natychmiastowego powrotu doLondynu.Zerwał małą gałązkę jałowca i trzymając ją w dłoni odszedł, nie odwracając głowy.Kiedy znalazł się na drodze, poczuł nagły, dojmujący głód i z przyjemnością dostrzegłsmugę dymu, wydobywającą się z jednego z wysokich kominów domu.Minął bramę i ponownie wszedł w cień drzew.Ogród był cichy, ciepły i pełen niewi-dzialnych ptaków.Szumu morza nie było słychać stąd.Myśląc ze smutkiem, że w koń-cu ostatecznie zmarnuje sobie zdrowie, Joe zapalił trzeciego papierosa i zgasił go wcho-dząc do domu.Jadalnia położona była na lewo od hallu.Za ogromnym stołem, otoczonym dwomatuzinami krzeseł, nie siedział jeszcze nikt, ale biegnące półkoliście wokół jednego końcastołu nakrycia świadczyły, że śniadanie może rozpocząć się każdej chwili. Czy jajka i bekon proszę pana? zapytała pyzata pokojówka, która pojawiła sięnatychmiast w uchylonych drzwiach. Tak, proszę bardzo! Joe uśmiechnął się do niej. Jestem pierwszy, prawda? Tak, proszę pana.Ale zaraz zapewne wszyscy zaczną się schodzić.Wstajemy tuwcześnie, proszę pana.Alex zerknął na zegarek.Była za piętnaście ósma.Usłyszał kroki na schodach.Ktośschodził z góry i za chwilę znajdzie się w hallu. Dzień dobry! James Jowett, ubrany w niepokalaną, białą koszulę i wyprasowa-ne z absolutną doskonałością szare flanelowe spodnie, wszedł do jadalni i usadowił sięnaprzeciw Alexa. Jak panu minęła pierwsza noc w Mandalay House? %7ładnych bia-łych dam ani upiorów potrząsających łańcuchami?98 Niestety. Joe rozłożył ręce swoim ulubionym, bezradnym ruchem. Przypuszczałem, że osobom takim jak pan powinny ukazywać się one łatwiej niżnam, zwykłym śmiertelnikom.Jowett roześmiał się, sięgnął po chleb i zaczął smarować go masłem, uważnie i po-woli. Jestem raczej specjalistą od upiorów, które mieszkają zacisznie w umysłach ludz-kich i wkładają maksimum wysiłku w to, żeby nikt ich nie zauważył. odpowiedziałJoe uprzejmie i bez uśmiechu. A jeśli chodzi o łańcuchy, to zwykle pojawiają się onena końcu.Nie miewam złych snów.Mimo to nie spałem najlepiej.Obudziłem się o pią-tej, może trochę pózniej, i spacerowałem po polach.Bardzo piękna okolica. Tak.Prześliczna.Niestety, upiór, który mieszka, co prawda nie w moim umyśle, alew prawej nodze, mówi mi, że będzie zmiana pogody.My, Anglicy, mamy reumatyzm wekrwi, jak inne ludy śpiączkę albo malarię.Ciśnienie spada, zdaje się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]