[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ nie chciałaś wybrać zawodu, który sobie wymarzył dla ciebie, byłbardzo zawiedziony.Dzisiaj, podczas tej maskarady w śmierć, przejęłaś się naprawdę.Zauważył to i zrozumiał, że sztuka indyjska to nie najważniejsza sprawa w stosunkachdziadek-wnuczka.To chyba wszystko. Ale nie o to pytałam.Dlaczego on w ogóle to zrobił dzisiaj? Tak jakby się spie-szył.Jakby mu coś naprawdę groziło, chociaż ty ciągle udajesz, że w to nie wierzysz, albomoże naprawdę nie wierzysz? Jest bardzo starym człowiekiem. mruknął Joe. W jego wieku zmiany w te-stamencie robi się od razu.A jeśli chodzi o zagrożenie. zastanawiał się przez chwi-lę.Wyszli spomiędzy drzew wprost na balustradę.W ślepych, ciemnych oknach pa-wilonu, który wynurzył się niespodziewanie blisko z lewej strony, stał odbity księżyc.Zatrzymali się mając niemal wprost pod stopami przepaść, rozkołysaną i szumiącą ci-cho.Srebrzyste grzbiety wynurzały się i znikały ciągnąc powoli ku brzegowi.Była peł-nia, morze świeciło przyćmionym, szerokim blaskiem.Joe wsparł się łokciami na balu-stradzie i oparł głowę na dłoniach, spoglądając w morze.80 Jeśli w grę wchodzi zagrożenie jego osoby, być może nie istnieje ono wcale.Ale byćmoże, istnieje.Niestety, jak zauważyłaś, generał Somerville jest bardzo upartym czło-wiekiem.Jutro może powie mi wreszcie, o co chodzi.Na pewno dzieje się tu coś nieco-dziennego.Ale twój dziadek John sądzi, że sam da sobie radę ze swoimi kłopotami. W takim razie po co był ten list do mnie? I prośba, żebym przyjechała z tobą? Zastanawiam się nad tym od paru godzin. powiedział Joe pogodnie. Aleponieważ nic się nie stało, a nikt nas nie chce poinformować o tym, co się może stać,wobec tego cieszę się, że mamy piękny wieczór i księżyc świeci.Poza tym, obserwuję,oczywiście tych wszystkich ludzi.Ale to jest u mnie, jak słusznie zauważył generał, ska-za zawodowa.Zastanawiam się, który z nich i dlaczego mógłby, na przykład, pragnąćzabić generała Somerville a? Zabić?! odwróciła się ku niemu gwałtownie. Chyba żartujesz, Joe!? No właśnie.Tak wyglądają rozmowy z kobietami na tematy, którymi nie powin-ny się interesować.Najpierw martwisz się, czy dziadkowi Johnowi nic nie grozi, a po-tem, kiedy zaczynamy się zastanawiać, kto mógłby mu zagrażać i dlaczego, sądzisz, żechyba żartuję. Ale kto mógłby chcieć popełnić taką potworność? W dniu dzisiejszym zaobserwowaliśmy już parę drobiazgów? Prawda? Najpierwten młody człowiek, Cowley zdaje się? Miał bardzo ostrą rozmowę z twoim dziadkiemJohnem.Słyszałaś przecież.Utrzymywał nerwy na wodzy. Nie morduje się przecież ludzi tylko dlatego, że każą nam wywiązywać się z umów,które z nimi zawarliśmy. Na pewno nie, chociaż i to zdarzało się już nieraz.Ale przyznajmy, że pan inżynierCowley nie należy do ludzi, którzy życzą najlepiej twojemu dziadkowi.Dalej, ten ame-rykański profesor Snider i jego córeczka.Przypuśćmy, że generał Somerville wyda swo-ją nową książkę, a w niej czarno na białym udowodni, że pan profesor Snider nie tyl-ko że nie jest autorytetem w swojej dziedzinie, ale że robi proste i głupie błędy w oce-nie dzieł sztuki.Znam ludzi, którzy mordowali, żeby zmusić innych do milczenia.A jeślinawet profesor Snider nie sprawia wrażenia człowieka, który posunąłby się aż do mor-derstwa, żeby ukryć błąd naukowy, to jego córka Dorothy na pewno zamordowałabyz zimną krwią każdego, kto ośmieliłby się zburzyć wspaniałą fasadę, za którą ukrywa sięograniczony umysł jej tatusia. nabrał tchu i dokończył: Są jeszcze inni: nasz przy-jaciel Jowett, na przykład.Nie wiem, dlaczego miałby zabijać generała Somerville a, alegdyby chciał tak zrobić naprawdę, na pewno nie powstrzymałyby go wyrzuty sumie-nia i obawa przed sprawiedliwością.Jego geniusz jest dla niego jedynie ważny, a drogędo sławy mógłby usłać setkami takich staruszków jak twój dziadek John.Mamy jesz-cze Meryl Perry. zawahał się. Ba! Panna Perry jest bardzo miłą osobą, przyznaję.Gdyby nie fakt, że dręczy mnie jedno małe pytanie.Ciągle mi się wydaje, że widziałem81jej twarz w okolicznościach.w okolicznościach, których nie mogę sobie przypomnieć.To było dawno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]