[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamykał ją i otwierał motocykl z docze­pionym koszem, w którym umieszczono karabin maszynowy.W centrum znajdowały się trzy ciężarówki, pochodzące z magazynów armii USA.Rosjanie nie pofatygowali się nawet, aby zetrzeć z nich amerykańskie znaki wojskowe!Rozległ się metaliczny szmer.To Dressler wyciągnął z pochwy nóż.Z nożem na karabiny!Daszroziński zagrodził drogę, zmuszając pojazdy do zatrzy­mania się.- Muszę porozmawiać z dowódcą - zawołał.- Mamy pewne kłopoty i musicie okazać swoje dokumenty!Rourke nadstawił uszu.Z pierwszej ciężarówki rozległ się czyjś głos:- Ja dowodzę tym konwojem, kapralu.- Z szoferki wysko­czył oficer KGB.- Co ma znaczyć to zatrzymanie? Materiały, które wieziemy, są przeznaczone do realizacji planu “Łono”.Mamy w dokumentach przewozowych klauzulę najwyższego uprzywilejowania!- Przykro mi, towarzyszu majorze, ale muszę sprawdzić wasze papiery.To polecenie wydał osobiście pułkownik Rożdiestwieński.- To absurd.- Starszy oficer sięgnął do ciężarówki po żółtą teczkę oznakowaną czerwonym paskiem.- Jakie macie kłopoty?- Bardzo poważne, towarzyszu majorze.- Porucznik wraz z dwoma żołnierzami zbliżył się do samochodów.- Bandycka grupa złożona z Amerykanów i radzieckich renegatów przy­gotowuje atak na konwój materiałów przeznaczonych dla bazy, aby wraz z nim wedrzeć się do schronu Czejena i przeszkodzić planom naszych przywódców.- To straszne, trzeba ich powstrzymać.Trzej komandosi byli już przy pierwszym motocyklu.- Nie, towarzyszu majorze, oni nie mogą zostać powstrzy­mani, przynajmniej nie przez nas.- Teraz! - krzyknął Rourke, wybiegając zza skał i pędząc do pojazdów.Władow był szybszy.Wyprzedził doktora i pier­wszy dopadł nieprzyjaciela.Wskoczył na maskę ciężarówki.Potężnym kopnięciem w głowę powalił na ziemię majora KGB.John podbiegł do żołnierza wyglądającego oknem.Nim tamten zdążył się skryć w kabinie, już miał poderżnięte gardło.Amerykanin szarpnął za drzwi, zrzucając z siedzenia niebosz­czyka, i wskoczył na jego miejsce.Kierowca ciężarówki chwycił leżącego na tablicy rozdziel­czej kolta, wycelował w napastników i pociągnął za spust.Rourke, skrępowany ciasnotą kabiny, nie miał szans na unik, nie mógł też wytrącić pistoletu z rąk żołnierza.Odruchowo zrobił jedyną rzecz, jaka mu błyskawicznie przemknęła przez myśl - włożył swój serdeczny palec między cyngiel a spłonkę.Stalowy młoteczek wbił się w jego ciało, o mało nie miażdżąc kości, lecz broń nie wypaliła.Szofer otworzył usta w zdumieniu, nieprzytomnie patrząc na kolta.- I co, dupku? Nie wyszło?Rourke nie czekał na odpowiedź.Zamachnął się drugą ręką i wbił nóż w otwarte usta.Ostrożnie uwolnił palec z kleszczy kolta.Czuł pulsujący ból i drętwienie, jednak się tym nie przejął.Już dawno postanowił, że nie zostanie pianistą ani ginekologiem.Przeszedł po zakrwawionych zwłokach i wyskoczył z szo­ferki wprost na plecy porucznika KGB, przecinając mu kręgi szyjne.Nie opodal walczyła Natalia.Zastrzeliła w biegu dwóch żołnierzy, skoczył na nią trzeci, lecz potknął się o nogę doktora i nim zdołał powstać, otrzymał nożem cios w plecy.Przed dziewczyną wyrósł kolejny przeciwnik, mierząc do niej z pistoletu.Tiemierowna kopniakiem wybiła mu broń z ręki i wykonując niemalże piruet, piętą drugiej stopy strzaska­ła skroń napastnika.Rozejrzała się.Dostrzegła młodego sierżanta, przyczajone­go za skrzynią ciężarówki.Wycelowała i naciągnęła spust.Klik!Wystrzeliła już wszystkie pociski.Nie tracąc czasu na zmia­nę magazynku, wyciągnęła sztylet i skoczyła na sierżanta.Zamachnął się na nią kolbą karabinu.Dziewczyna odskoczyła, potknęła się i upadła.Cień żołnierza przysłonił jej słońce.Stał nad nią wyprosto­wany, nieruchomy.Dziwnie nieruchomy.Dopiero po kilku sekundach przechylił się, ugięły się pod nim kolana i padł na ziemię.W jego plecach tkwiła srebrzysta klinga noża Rourke’a.Wolno wstała i otrzepała ubranie z piachu.Odgłosy walki umilkły.W pobliżu niej stał Władow, obok Reed, obaj ocierali krew z ostrzy noży.Wokół widniały zakrwawione ciała żołnierzy konwojują­cych ciężarówki.- Świetnie poszło - zawołał pułkownik do zbliżającego się Johna.- Bez strat w ludziach.- Duże straty w ludziach - uściślił kapitan.- Według mnie, zbyt duże!Doktor wiedział, co Rosjanin ma na myśli.Nic nie odpo­wiedział.ROZDZIAŁ XXXVRourke zasiadł za kierownicą pierwszej ciężarówki odziany w mundur kaprala KGB.Doskonale mówił po rosyjsku i nie obawiał się, że zostanie zdemaskowany.Obok Natalia, prze­brana w najmniejszy mundur, jaki znaleźli, lecz i tak wyglą­dała w nim, jakby ten uniform odziedziczyła po starszym bracie.Długie włosy zwinęła w kok i skryła pod czapką.- Wolałabym swój własny mundur - narzekała.- Tylko że KGB nie używa kobiet do zadań takich jak to i ubrana jak kobieta, nawet z dystynkcjami majora, wzbudziła­byś w strażnikach podejrzenie.- To może mam wyjąć kredkę do oczu i dorysować małe wąsiki?- Używasz kredki? - zdziwił się.- Niezbyt często - uśmiechnęła się lekko.- Każda kobieta lubi mieć jednak przynajmniej jedną w torebce.- Nie powinnaś jechać z przodu konwoju!- Nie miałam wyboru - zaśmiała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl