[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwadzieścia metrów ode mnie Michał robił to samo.Odczepiliśmy się od lin łączących nas zmotorówką Petera, a potem - krótkie narty wodne.W dole widziałem dwie motorówkipolicyjne zmierzające do dyskoteki Petera.Dalej jakiś kuter zatrzymał się przy drugiej wieży,gdzie trzymano Agatę.To oznaczało tylko jedno - policja postanowiła odbić Agatę.Staraliśmy się kierować na zachód od Juraty, by nie wpaść w ręce policjantów.Coś zleobliczyliśmy i przeniosło nas nad półwyspem, by z powrotem zawrócić nad Zatokę Pucką iwtedy zaczęliśmy tracić wysokość.Twardo wylądowaliśmy w lodowatej wodzie.Dobrze, żetuż nad lustrem wody zdążyłem wypiąć się z pasów paralotni.Michał zanurkował przykrytypłachtą materiału.Próbowałem popłynąć do niego, lecz ubranie hamowało moje ruchy.Gdytraciłem nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę Michała, jego głowa wynurzyła się tużobok mnie.- Musimy się jeszcze wiele nauczyć - wychrypiał wypluwając wodę.Gdy znalazłem się na szczycie fali, zauważyłem, że w naszą stronę kieruje się jedna zpolicyjnych motorówek, a jej reflektor na pokładzie już szperał po wodzie strumieniemświatła.Nagle za nami rozległ się syk i jak piłeczka pingpongowa nad powierzchnię wynurzyłsię ciemny kształt.Przez bulej widziałem, jak znikają w mroku pontony z policjantami.Johannutrzymywał kuter na stałej pozycji.Pozostało nam jedynie nasłuchiwać meldunków z radia.Szturmowcy wolno podpływali do wieży, by błyskawicznie wejść na parter budowli.Pokilkunastu sekundach usłyszeliśmy przedziwną wiadomość.- Panie komisarzu! Pusto! Nikogo tu nie ma! - meldował dowódca grupy szturmowej.Johann przyspieszył i po chwili mogliśmy cumować przy wieży.Zwiedzaliśmybudynek w milczeniu.Były tu skrzynki z napojami i różnymi smakołykami.- To magazyn Petera - wyjaśniał Pirania.Wyższe piętra były prawie puste nie licząc kanapy, kilku krzeseł, kuchenki z butlągazową, paru naczyń i stołu.Skowronek dotknął tapicerki kanapy.- Jeszcze ciepła - mruknął.Komisarz wrócił na pokład kutra i wrócił po kilku minutach.- Chłopcy ze Straży Granicznej twierdzą, że nikt tu nie pływał - poinformował nas.- Diabolo czai się koło Helu.Kręci tam kółeczka.- Chyba zapomnieliśmy o okręcie podwodnym Sebediana - powiedziałem.- Johann,czy masz urządzenia, dzięki którym można wykryć mały okręt podwodny?- Pewnie - stwierdził Johann.- Wy tu zostańcie i czekajcie na rozkazy - Skowronek zwrócił się do policjantów.Wsiedliśmy na kuter, by po chwili zataczać szerokie kręgi.Werner sterował, a Johannwpatrywał się w ekrany urządzeń umieszczonych w sterówce.Pół godziny kręciliśmy się poZatoce Puckiej, by usłyszeć radosny okrzyk Johanna.- Mamy perełkę - zameldował.- Jest milę od nas w kierunku wschodnim.Pędzi jakszalony.- Gdzie jest Diabolo ? - Skowronek zapytał przez radio obsługę radarów w wieżyStraży Granicznej.- Niecałe dwie mile od was - usłyszeliśmy odpowiedz.- Zdążymy go dogonić? - komisarz zapytał Wernera.- Nawet jeśli tak, to co? - Werner bezradnie wzruszył ramionami.- Będziemy tak tkwić na wodzie i czekać na cud? - zdenerwował się Skowronek.- Panie komisarzu - uspokajałem policjanta - nie możemy używać siły, bo nic nią niewskóramy.Proszę nie zapominać o Hansie na pokładzie Diabolo , Dańcu i jego koledze.- Co za Hans? - Skowronek poczerwieniał na twarzy.- Kloss czy co? W co pan gra,panie Tomaszu? Co wyprawia ten Daniec? Jest złodziejem, a jego muskularny koleśwymięknie, jak wyląduje w więzieniu.- Hans jest agentem niemieckiego wywiadu - wyjaśniałem.- Daniec może jeszcze niejest stracony, bo to on podał mi informacje o tym, gdzie była przetrzymywana Agata.- I wpuścił nas w maliny - wtrącił Pirania.- Nie do końca - zauważyłem.- Ona tam przecież była.- Mówił pan, że pański informator podał hasło.I ja w to uwierzyłem? Takiegostarego glinę zrobić w bambuko? Ciekawe, co to było za hasło?- Per aspera ad astra.- Co to znaczy? - zapytał Pirania.- Komisarzu, pan Tomasz coś mówi o jakiejś astrze?Bezradnie rozłożyłem ręce.- Nie chodzi o żadnego opla.To po łacinie: Przez trudności do gwiazd.Jeśli masz przed sobą perspektywę wpław do brzegu około dwóch kilometrów wśródmorskich fal lub wyciągniętą pomocną dłoń nawet największego wroga, to instynkt powinienpozwolić wybrać tę drugą alternatywę.Nawet jeśli ta ręka należałaby do Jerzego Batury wtowarzystwie uzbrojonego Kostii.Nie mieliśmy specjalnie wyboru i posłusznie weszliśmy napokład Filadelfii.Batura bez słowa wskazał nam kajutę na rufie.Byli tam już Agata, Pierre iSara.- Pawle, co za spotkanie? - Batura uśmiechnął się.- Cześć - rzucił Michał.Batura na jego widok lekko zbladł.- Jak widzę, wciąż chodzisz z tym ochroniarzem - próbował zażartować.Pominąłem milczeniem jego uwagi i przysiadłem się do Agaty.Była trochęprzestraszona, ale oczy miała wciąż bystre i pełne blasku.- Nic ci nie jest? - zapytałem ją.- Nie, byli bardzo gościnni - odpowiedziała.- Wozili mnie w tej trumnie, kazalisiedzieć w jakiejś betonowej wieży.- Byłaś jak królewna, której na pomoc musiał przybyć dzielny rycerz Paweł Daniec -zaśmiał się Batura.- Wiedziałem, że będziesz jej szukać.Nie oszukasz swej natury.Będzieszjak twój szef, rycerski do końca.- Boso, ale w ostrogach - mruknął Michał.- Właśnie - przytaknął Batura.- Tłumaczyłem Sebedianowi i Danielle, że twojezachowanie to teatr.Niemożliwe, żebyś się aż tak zmienił.- Skąd ta pewność? - zapytałem.- No, wiesz - Batura wygodnie rozsiadł się - ten numer z kradzieżą był niezły, taksamo jak włam do klubu Wieloryb czy wrobienie mnie w ten skradziony portfel ipodrzucony pistolet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]