[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestempewien, że coś jest tu mocno nie tak, ale nie wiem na razie, co.Nasi dwaj czołowiDiagnostycy zwykli znajdywać odpowiedzi na najdziwniejsze nawet pytania, może więczrobią to ponownie.Nawet jeśli tylko po to, abym mógł się przekonać, że wyszedłem nagłupca.- Zawahał się i na chwilę powrócił dawny Braithwaite.- Którym zresztą pewniejestem - dodał.- To możliwe, ale wcale nie pewne - powiedział O Mara.Obrócił ekran ponownie dosiebie i połączył się z sekretariatem.- Dajcie mi tu zaraz Conwaya, Thornnastora i Priliclę.Nie, chwilę, wróć, to trzeba inaczej.Spojrzał na porucznika.- Ciągle zapominam, że moje nowe stanowisko wymaga uprzejmości i sztucznejskromności - stwierdził półgłosem.- Proszę odszukać Diagnostyków Thornnastora i Conwaya oraz starszego lekarzaPriliclę, skontaktować się z nimi i przekazawszy moje pozdrowienia, poprosić, aby zjawili siępilnie w gabinecie administratora O Mary.- Sam bym tego lepiej nie wyraził - stwierdził z uśmiechem Braithwaite.O Mara zignorował komplement.- Zostanie pan tutaj, poruczniku - powiedział.- Nie chcę wyjść w ich oczach na durnia,referując pańskie teorie.Wiem, że nie ma pan pojęcia, co się właściwie dzieje, ale zanimprzyjdą, proszę opowiedzieć mi ze szczegółami, co pan podejrzewa.ROZDZIAA DWUDZIESTY OSMYZwiat był znany jako Kerm, co w języku jego mieszkańców znaczyło właśnie świat".Nie używali oni zbyt często werbalnych kanałów przekazu, niemniej ich telepatycznezdolności umożliwiały jedynie komunikowanie się z istotami z własnej planety i niepozwalały na przeniknięcie do umysłów międzygwiezdnych podróżników, którzy nawiązali znimi kontakt i poprosili o zgodę na ustanowienie kulturalno-naukowej placówki na ichplanecie.Wyrażając zgodę, Kermianie nalegali jednocześnie, aby na miejsce budowy wybraćteren niezamieszkany, ponieważ odbierali myśli obcych pod postacią męczącego szumustatycznego.W ten sposób baza znalazła się w strefie zastrzeżonej i wszystkie wiadomościmusiały być przekazywane jako zwykłe obrazy i dzwięki.Fizjologicznie Kermianie należeli do typu VBGM, gdzie V było literą przypisywanąciepłokrwistym tlenodysznym o telepatycznych albo innych niezwykłych właściwościach.Masą ciała przypominali Ziemian, jednak poza tym i wysoką inteligencją nie mieli z nimiwiele wspólnego.Wizualnie mogli kojarzyć się z wielkimi ślimakami bez skorup, z podstawąciała zbudowaną z jednego wielkiego mięśnia.Na szczycie głowy wyrastały im trzy krótkiemacki, wszystkie zakończone czterema chwytnymi palcami.Nie mieli żadnych naturalnychśrodków obrony ani walki.Ich gatunek wspiął się na szczyt drzewa ewolucji tylko i wyłącznie dzięki telepatii,która pozwalała im samym uniknąć niebezpieczeństwa albo zmusić grozne drapieżniki, abyich unikały.Zbyt słabi, aby walczyć, i zbyt wolni, żeby uciekać, nauczyli się kontrolowaćumysły wszystkich drapieżników.Zmuszali je do atakowania siebie nawzajem albo usuwalisiebie poza nawias ich możliwości poznawczych, stając się dla nich niejako niewidzialni.Zczasem rozszerzyli to oddziaływanie na mniejsze formy życia, skłaniając je do pracy.Pózniejzaczęli dbać także o równowagę ekologiczną oraz ochronę swoich mniejszych, nierozumnychbraci, którym tak wiele zawdzięczali.W gabinecie zapadła chwila ciszy, gdy Diagnostyk Conway, który streszczał zebranymhistorię cywilizacji na Kermie, przerwał i spojrzał na O Marę, Braithwaite'a, Thornnastora iPriliclę.W końcu zwrócił się znowu w stronę naczelnego psychologa.Gdy znowu zabrał głos,dało się w nim słyszeć lekkie zakłopotanie.- O godnej uwagi medycynie trudno u nich mówić.Gdy pojawia się zagrożenie dlażycia, na które nie ma lekarstwa, ich lekarze nie mogą zrobić nic poza udzieleniem mentalnejpociechy.W kulturach telepatów nie ma żadnych tajemnic między lekarzem a pacjentem.Oznacza to wymianę nie tylko samych informacji, ale także towarzyszącego chorobie bólu.Tak samo jest u Telfi i oni też dobrowolnie odsuwają się od społeczności, gdy przychodzifaza terminalna.Nie chcą narażać pobratymców na dotkliwe, telepatyczne odczuwanie ichśmierci.Gdy dowódca placówki Korpusu na Kermie usłyszał o przypadku Tunneckisa,zaoferował pomoc Szpitala.Dokładnie poinformowano pacjenta o ryzyku związanym zfaktem, że nie będziemy w stanie niczego dla niego zrobić od razu, ponieważ musimy dopieropoznać jego gatunek.To nie miało dla niego znaczenia i poprosił mnie, abym działał.Stanpacjenta był bardzo poważny.Nie stanowił zagrożenia dla życia, ale obumarcie futra Kelgianteż nie jest przecież chorobą śmiertelną.W tym przypadku operacja nie przyniosłaoczekiwanych rezultatów i Tunneckis wymaga obecnie opieki psychiatrycznej.Siedzący w miskowatym fotelu Prilicla zadrżał w odpowiedzi na silne emocjeobecnych w gabinecie.Thornnastor odchrząknął, co zabrzmiało jak granie zachrypłego rogu.- Conway zbyt ostro się ocenia - powiedział.- On, czy raczej my wkraczaliśmy nacałkiem nowy obszar chirurgii.Nie dysponowaliśmy żadną wiedzą o anatomii czymetabolizmie pacjenta.Z religijnych i ekologicznych powodów Kermianie nie pozwalająobcym zabierać zwłok zmarłych ani nawet badać ciał nieinteligentnych stworzeń swojejplanety.Może gdy kontakty z nimi rozwiną się z czasem, ulegnie to zmianie.Niemusielibyśmy wówczas uczyć się w trakcie operacji.To nie była komfortowa sytuacja dlaszefa chirurgii.- Wiem - odezwał się znowu Conway.- Nadal jednak uważam, że się nie popisałem,obciążając dział psychologii pacjentem, którego trzeba przywracać do życia.Wcześniejjednak nie miał nic do stracenia, dlatego uznałem ryzyko za możliwe do przyjęcia.Prilicla zatrząsł się momentalnie, ale uspokoił się, gdy tylko Conway odzyskałpanowanie nad swoimi emocjami.- Jednak dlaczego interesuje się pan szczegółami naszej chirurgicznej porażki, skoroobecnie chodzi o zaburzenia psychiczne? Osobiście daleki jestem od uznania tej operacji zaudaną, ale tak naprawdę to nie wiem nawet, co zrobiłem.O Mara przyjrzał się Braithwaite owi.- To pański przypadek, poruczniku - powiedział.Braithwaite zaczerpnął głęboko powietrza.- Sir, rzecz w tym, że ja też nie wiem, co robię - powiedział, starając się wyrazić tonemgłosu szacunek wobec rozmówców.- Dlatego poprosiłem was o pomoc.Mam nadzieję, żeznajdę w obrazie klinicznym coś, co naprowadzi mnie na ślad, chociaż na razie nie wiem, coby to mogło być.- A skoro nie wie pan, czego szukać, pozostaje zwracać uwagę na wszystko -podsumował Conway.- Zgadza się?Conway wstał nagle i podszedł do wielkiego ściennego ekranu, który wisiałnaprzeciwko biurka O Mary.Wystukał jakiś kod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]