[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W takiej sytuacji będzie potrzebna pomoc dru­giej osoby, która poleci i przyciągnie nieszczęśnika z powrotem.Chy­ba że.Shukrat raz przywiązała mnie do słupa, który leciał sam, mimo iż lotnik nad nim nie panował.Wydałem stosowny rozkaz.Kilka godzin później latający słup Shukrat przywiózł dziewczynę z powrotem.Niczym bandaże mumię spowijały ją śmiertelne ostrza, których usunięcie zabrało kilka godzin.Jednak zniszczyła po drodze niezliczone latawce.Zapędziłem Tobo do roboty przy niej.Korzystałem z każdej oka­zji, aby budzić w nim wolę życia.Kiepsko to szło.Jednak Shukrat rzekomo tyle miała dlań znaczyć.Z pewnością miała na ten temat własne zdanie.Kiedy wreszcie uporał się z jej uwolnieniem, uderzyła go w czoło kiścią dłoni.- Może chociaż będziesz udawał odrobinę zainteresowania, To­bo? - A parę chwil później: - Powoli zaczynam się zastanawiać, gdzie ja miałam rozum.Tobo był normalnym, młodym mężczyzną.Zaczął protestować.Próbowałem ostrzec go, kręcąc głową.Nie miał szans.Shukrat prze­rwała mu, nie chcąc słuchać żadnych wymówek.Wtedy przestałem śledzić dalszy tok tej wymiany zdań.Myślałem o tym, jak Shukrat błyskawicznie, omal bez wysiłku nauczyła się tagliańskiego.Obecnie mówiła już prawie bez akcentu.Najwyraźniej równie łatwo przyswajała sobie obce obyczaje.Arkana miała z tym więcej kłopotów, w sumie jednak też szło jej świetnie.Dałem dziewczynie dość czasu, by wyłuszczyła, o co jej chodzi, a potem podszedłem do Tobo.- Tobo, musimy wiedzieć, co się dzieje za murami.Nie sprawiał wrażenia, jakby go to szczególnie obchodziło.Shukrat wymierzyła mu kuksańca.Ja powiedziałem:- Musisz tam polecieć.Obrzucił mnie paskudnym spojrzeniem.- Musisz przestać się zamartwiać.To nie była twoja wina.Wątpiłem, by takie gadanie na cokolwiek się przydało.Rozsąd­ne wyjaśnienia nie miały tu nic do rzeczy.Myśli potrafią gnać po zupełnie irracjonalnych ścieżkach, nawet jeśli doskonale wiadomo, jaka jest prawda.Jeśli Tobo zamierzał pielęgnować poczucie winy w związku z losem, jaki spotkał jego rodziców, wówczas niezależnie od wszelkich argumentów, decydujących świadectw i całego zdro­wego rozsądku tego świata znajdzie na to sposób.Wiedziałem o tym.Kilka razy w życiu sam przechodziłem przez tego rodzaju martwy sezon.Coś podobnego przeżywałem obecnie z powodu mojej żony.Shukrat powiedziała:- Wielki Generał to zrobił, Tobo.Naczelny dowódca sił tagliańskich.A on kryje się za tymi murami.Tylko tak dalej, dziewczyno.Odwołuj się do wewnętrznego mro­ku, do zapasów złości i nienawiści.Naprawdę potrzebowaliśmy tych emocji, gotujących się w kotle umysłu największego czarodzieja w tej części świata.110.Taglios:PechNieznane Cienie doniosły Tobo, że Mogaba i jego przyjaciele przyczaili się, czekając na nasz ruch.Uznali, że wcześniej czy póź­niej, mimo bogactwa, nasze siły zaczną topnieć.Może mieli rację.Chociaż Śpioszce zostało jeszcze mnóstwo skar­bów, wielu żołnierzy z Hsien zaciągnęło się tylko na rok służby w polu.Nie wątpiłem, że większość zostanie, dopóki na czas będą otrzymywać żołd, ale nie wątpiłem również, że tęsknota za domem systematycznie będzie uszczuplać nasze siły.Latawce strącaliśmy z nieba szybciej niż Mogaba był w stanie puszczać nowe.Każdej nocy dokonywaliśmy kilku przelotów na du­żej wysokości.Zrzucaliśmy bomby zapalające na siedziby znanych popleczników Protektorki, Wielkiego Generała i Szarych.Jednak ogień jest okrutnym i kapryśnym sprzymierzeńcem.Pożary, które roznie­ciliśmy, rozprzestrzeniały się daleko poza wyznaczone cele.Miasto zasnuwała grubsza niż zwykle kurtyna dymu.Druga tura nocnych lotów nad mieszkalną częścią Pałacu zaowoco­wała zdecydowanie nieprzyjemnym odkryciem.Okazało się, że operacja Mogaby, mająca na celu zdobycie naszego obozu przy cmen­tarzu Żołnierzy Cienia, chociaż taktycznie katastrofalna w skutkach, nie spełzła zupełnie na niczym.Szef sztabu Śpioszki postanowił, że musi na własne oczy przyj­rzeć się Pałacowi.Dla lepszego zaplanowania operacji.Był człowie­kiem nad wyraz skrupulatnym.Na rozkaz Śpioszki on i jeszcze jeden wybrany przezeń facet zaczęli ćwiczyć posługiwanie się latającymi słupami Voroshk.Dysponowaliśmy siedmioma, przy czym dwa po­zostawały bez przydziału.A nadto Pani nie korzystała ze swojego.Śpioszka zaś jak to Śpioszka, nienawidziła nie wykorzystywanych zasobów.Szef sztabu na towarzysza wybrał sobie Mihlosa Sedonę.Mihlos był najbardziej kompetentnym z okazjonalnych lotników, poleciał jednak głównie dlatego, że Kapitan go lubiła.I zależało jej na jego obserwacjach.Żadną miarą nie chciała lecieć sama.Zabrałem się z nimi, aby mieli kogoś, kto ewentualnie wyciągnie ich z kłopotów.Im również kazałem wdziać ubiory Voroshk.Jeśli zostaniemy dostrzeżeni, możemy spodziewać się zmasowanego ostrza­łu.Ludzie Mogaby nigdy nie rezygnowali.Wszystko, czego nam trzeba, to jeden uśmiech losu.Mihlos Sedona nie zdążył jeszcze zrozumieć, że nie jest nieśmier­telny.Podleciał zbyt blisko do wroga.Wtedy właśnie dowiedzieli­śmy się, co Mogaba wyniósł z tamtej porażki.Ciemność przecięła kula ognista.Chłopak umknął najgorszemu, skręcając ostro.Jednak ciosu rykoszetującej kuli ognistej było dość, aby strącić go z jego słupa.Generał Chu zignorował moje krzyki i pomknął za Sedona.I fa­ktycznie udało mu się dolecieć dostatecznie blisko, by wziąć na hol jego słup.Mimo iż kule ogniste sypały się nań przynajmniej z kil­kunastu stanowisk.Jedna trafiła słup Chu naprawdę celnie.Eksplozja była na tyle potężna, by zainicjować podobną reakcję w drugim słupie.A efektem połączonego wybuchu obu było całko­wite zniszczenie akra przestrzeni Pałacu, w sposób przywodzący na myśl jakiegoś niewidzialnego olbrzyma, który nastąpił na skorupkę jajka.Wkrótce wokół miejsca trafienia zaczęły się zapadać kolejne par­tie Pałacu.Fala uderzeniowa wybuchu cisnęła mną niczym ulotnym pyłkiem dmuchawca.Po raz drugi straciłem równowagę i wypadłem z siodła.Kiedy tak wisiałem, udało mi się jeszcze zobaczyć wirujące obrazy płomieni wypełzających przez szczeliny w ruinach i pierwsze objawy paniki ogarniającej żołnierzy na dachu Pałacu.111.Taglios:Lot Śpioszki- Chyba będziemy musieli cię przypinać pasami, tato - poinfor­mowała mnie Arkana, holując do obozu.Kiedy nastąpiła eksplozja, przebywała akurat na rutynowym patrolu, strącając z powietrza la­tawce.Gdy spieszyła, aby zobaczyć rezultaty katastrofy, omal nie została strącona z nieba przez śmiałka zwisającego pod swoim la­tającym słupem.- Po prostu sprowadź mnie na ziemię.Szybko.O ile to możliwe, przed samym wejściem do namiotu Kapitan.- Śpioszka musiała się dowiedzieć.Zaraz.Należało też obserwować Pałac.Jeśli to archi­tektoniczne monstrum zapadnie się.Jeśli Mogaba i jego porucznicy będą w środku.Jeśli Khadidas i Córka Nocy uciekną, korzystając z zamieszania.Już szalał tam porządny pożar.Jasna łuna rysowała na tle nieba sylwetkę murów obronnych.Musiałem po kolei powtarzać swoje wyjaśnienia, w miarę jak na­stępni starsi oficerowie docierali do namiotu Kapitan.I wciąż na­mawiałem Śpioszkę, by od razu wykonała zaplanowany ruch.Nigdy więcej szeregi przeciwnika nie będą ogarnięte taką paniką ani tak zdezorganizowane jak teraz.Zgodziła się, ale równocześnie słusznie zauważyła, że nasza mała gromadka też nie jest gotowa do boju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl